World Saxophone Quartet!

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

W 1976 roku Julius Hemphill, Oliver Lake, Hamiet Bluiett i David Murray zdecydowali się na założenie wspólnej grupy. Każdy z tych muzyków prowadził w tamtym czasie zupełnie prywatne życia i kariery i tak naprawdę żaden nie potrzebował grać w World Saxophone Quartet. Nie była to sprawa życia i śmierci, a w znacznej mierze doskonałej zabawy w doborowym towarzystwie. Trudno jednak oprzeć się takiej pokusie, szczególnie jeśli ma się milczącą obietnicę grania muzyki znaczącej.

Kwartet saksofonistów – do 1986 roku tylko okazjonalnie wspieranych przez innych instrumentalistów – nie ograniczył się do składania hołdów mistrzom fachu i stanowczo wykroczył poza ściśle jazzową poetykę. Zespół z lubością czerpał z tradycji amerykańskiego bluesa, funku i rocka (ich wersja hendrixowskiego „The Wind Cries Mary” wydaje mi się jedną z najciekawszych). W dodatku udało im się taki eksperyment „sprzedać” i osiągnąć sukces nie tylko artystyczny ale i komercyjny.

W 1976 roku Julius Hemphill miał za sobą parę lat poważnego grania. Występował w grupach rhythm and bluesowych, m.in. u Ike’a Turnera, był aktywnym uczestnikiem nowojorskiego życia muzycznego, uczył (m.in. Tima Berne’a) i współpracował z Anthonym Braxtonem.

Oliver Lake miał na swoim koncie cztery płyty jako lider: „Ntu: The Point From Which Freedom Begins” (1971), „Passin’ Thru” (1974), „Heavy Spirits” (1975) i „Holdin’ Together” (1976).

Hamiet Bluiett po przeprowadzce do Nowego Jorku w 1969 roku miał za sobą grę w zespołach Charlesa Mingusa i Sama Riversa. W 1977 roku najmniej znanym człowiekiem przystępującym do projektu World Saxophone Quartet był David Murray, który miał wówczas ledwie 22 lata.

Wszystkich tych muzyków jednoczyła przynależność do artystycznej, multidyscyplinarnej organizacji Black Artists Group (BAG), założonej w St. Louis w 1968 roku (działała jedynie cztery lata). Niezwykłość tworu jakim był WSQ polegała na tym, że grupa odniosła zupełnie zaskakujący sukces, wbrew żelaznej logice rynku, która wykazuje, że rzeczy zbliżone w jakikolwiek sposób do awangardy nie mają wielkich szans. A jednak. Kwartet nie składał się jedynie z doskonałych instrumentalistów. Członkowie WSQ byli również pomysłowymi improwizatorami a także kompozytorami i aranżerami.

Po sukcesach pierwszych krążków, jak debiutanckiego „Point of No Return” (1977), grupa zmieniła niestety profil. W latach 80. muzycy spotykali się z zarzutami komercjalizacji i schlebiania gustom szerokiej publiczności. Zdaniem wielu WSQ z grupy muzycznych poszukiwaczy stała się maszynką do zarabiania pieniędzy. Pracującą sprawnie ale z mniejszą ilością polotu i chęci podejmowania ryzyka nieoczywistych wyborów.

W 1989 roku Hemphill ogłosił, że opuszcza zespół z powodów zdrowotnych (zmarł sześć lat później), ale chyba nie tylko te kwestie zadecydowały, bo krótko po odejściu założył własne saksofonowe zespoły rozszerzone o kolejne dwa instrumenty. Przez kwartet przewinęło się od tamtego czasu wielu saksofonistów którzy – jedni na dłużej, inni nawet na jednorazowe występy – mieli wypełnić pozostawioną przez ojca-założyciela lukę (wśród przewijających się znaleźli się m.in. Branford Marsalis, James Spaulding i Arthur Blythe). Najdłużej w zespole pozostał John Purcell, który z czasem stał się także muzycznym kierownikiem zespołu.

W latach 90. WSQ korzystał już chętnie z całego bogatego inwentarza muzycznych instrumentów, zapraszając do współpracy perkusistów, klawiszowców i wokalistów. Zdaniem wielu ucierpiało na tym, unikatowe do tej pory, brzmienie grupy. Kwartet pozostaje bardzo aktywny na rynku wydawniczym – ostatni krążek, z 2011 roku.