Marcin Olak Poczytalny: Wiara

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Sytuacja się jakoś stabilizuje. W Ukrainie wojna – straszna, nieludzka, ale słyszymy o niej kolejny dzień. Nie mam innego wyjścia, uczę się z tym żyć. Jeszcze dłużej trwa gehenna uchodźców na granicy z Białorusią. Przez wojnę ten temat zniknął z nagłówków, ale przecież to się ciągle dzieje. I jest straszne. Żeby nie zwariować czytam mniej wiadomości, telewizji nie oglądam już od dawna. Uważam, że powinienem wiedzieć o tym wszystkim… ale przecież już wiem, bardziej wiedzieć nie będę, więc nie wystawiam się na ciągły strumień przytłaczających wiadomości. Na miarę skromnych możliwości pomagam, ale zbyt wiele nie mogę. Tyle, co nic. Ta świadomość i ta bezradność są straszne, odzierające z siły, z nadziei; ale nie mam wyjścia, muszę nauczyć się z tym żyć. Uczę się. Bo tak teraz wygląda rzeczywistość, innej nie mam.

 

Czytałem kilka artykułów, naprawdę sensownych. O tym, żeby o siebie dbać, zapewnić sobie jakiś komfort, zadbać o emocje. Bo czasy są trudne, więc jakoś trzeba się wzmocnić. Jasne, trzeba, ale mi z tym jakoś nie po drodze. Czuję, że moje reakcje są adekwatne do rzeczywistości, że nie kreuję sobie problemów. Po prostu nie zamykam oczu. Trudno mi z tym, ale nie potrafię po prostu udawać, że jest choć trochę OK. Może kiedyś będzie, ale na razie to wszystko jest raczej daleko od OK.

 

Próbuję słuchać muzyki. Brakuje mi skupienia, ale staram się choć po jednym utworze. Wgryzam się w dźwięki z całej siły, z naiwną nadzieją, że muzyka może coś leczyć. Może świat. Może mnie. Może choć na chwilę. Nawet jeśli tylko na chwilę, to warto. Biorę co dają.

 

Mary Halvorson wydała dwie nowe płyty. Słucham „Beladonny”. Ależ to jest dobre, mądre, czułe, dojrzałe, kompletne! I takie inne od tego, czego spodziewam się po tej artystce. Spokojniejsze, mniej drapieżne, bardziej poukładane, choć w żadnym wypadku nie banalne czy przewidywalne. Dobre, bardzo dobre. Słucham. Po utworze, jakbym chciał tak trochę na siłę przywołać choć odrobinę normalności. Może nawet nadziei?

 

Myślę, że dobrze by było mieć nadzieję, że kiedyś będzie OK. Wiesz, nie musi być łatwo czy jakoś wyjątkowo wygodnie. Po prostu chciałbym kiedyś słuchać muzyki i myśleć tylko o muzyce. O dźwiękach, barwach, rytmach, a nie o tym, że wszystko jest nie tu, nie tak, zupełnie nie tak…

 

Słucham Halvorson. Tak uważnie jak teraz jestem w stanie. Uczę się słuchać muzyki w nowej rzeczywistości, która, wbrew wszystkiemu czego chcę, jest stabilna. Bo ciągle naiwnie wierzę – chcę w to wierzyć – że muzyka może leczyć świat. Choć trochę, choć na chwilę.

 

Wiem, to naiwne. Ale chcę w to wierzyć.