Marcin Olak Poczytalny: 100

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Jeśli się nie pomyliłem, to jest mój setny felieton, który tu się ukazuje. Magia liczb jest nieco zawodna, nie mam ochoty nic podsumowywać. Dobrze się bawię pisząc te teksty, a jeśli ktoś czasem bawi się równie dobrze czytając, to jest mi bardzo miło. I to w zasadzi tyle, jeśli chodzi o jakieś podsumowania. Choć z drugiej strony…

Świat był inny, kiedy zaczynałem pisać te felietony. Nie było idealnie, ale wszystko jakoś funkcjonowało. Były koncerty, wystawy, teatry, było normalne życie. I wydawało się, że to jest jakiś pewnik… no cóż, już wiem, że jedyne, co jest pewne, to zmiany. Teraz uważniej słucham płyt, bardziej celebruję każdy dźwięk. Ale czasem po prostu nie chce mi się słuchać muzyki, czasem nawet nie mam ochoty ćwiczyć. Rzadko oglądam filmy, choć przecież wszystko jest tak łatwo dostępne… Ale ja jakoś nie mam ochoty przenosić życia do internetu. Teraz tym bardziej, kiedy jestem tak spragniony czegoś namacalnego, realnego, czegoś na żywo i naprawdę. Mam dość małego, świecącego ekranika, mam naprawdę dość. Jasne, gapię się w ten telefon jak wszyscy, bo to jedyna namiastka swobody, dostępu do muzyki, do sztuki, do przestrzeni, do czegokolwiek – ale to jednak, cholera, namiastka.

 

Podobno w przyszłym tygodniu mają otworzyć galerie i muzea. W lutym miało być w Warszawie kilka ciekawych wystaw, oczywiście pójdę. Ma być Banksy, podobno coś ciekawego miało być w CSW, może Zachęta coś zrobi? Pójdę, i to najszybciej jak będę mógł, przecież nie wiadomo, jak długo to będzie otwarte. O klubach, koncertach i teatrach na razie cisza.

Czasem jeżdżę po mieście. Mijam płot, taki otaczający budowę. Budowa nie idzie w jakimś zawrotnym tempie, więc na płocie nazbierało się plakatów. Jest dużo ogłoszeń o koncertach, a wszystkie stare, jakieś takie smutne, spłowiałe… Jadę dalej. Może coś się ruszy na wiosnę, może latem? Na razie płot straszy.

Zajeżdżam na parking, staję w zalecanej odległości od innych pojazdów. Szukam maseczki, ale bez pośpiechu. Jeszcze 20 minut do końca godzin dla seniorów, czekam. No bo gdzie tu się spieszyć? Odchylam fotel, wybieram płytę. Znam ten album i lubię, ale tym razem zdecydował tytuł, jakoś wydaje mi się adekwatny do sytuacji.

Ingrid Laubrock,  Mary Halvorson, Kris Davis i Nate Wooley. Contemporary Chaos Practices. Piękne dźwięki. Prawdziwe. Adekwatne. Nadziejne.

Mija południe, na parkingu pomału robi się tłok. Nawet słońce wyszło zza chmur. Zakładam maseczkę, biorę siatki, już mogę. Idę.

A jutro też przejadę obok płotu. I pojutrze. Bo w końcu ktoś tam naklei jakiś nowy plakat.

Mam nadzieję.