Jazz to celebrowanie indywidualności - wywiad z Lucasem Pino

Autor: 
Urszula Nowak
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe (Martin Cohen)

Publikowaliśmy rozmowę z Rafałem Sarneckim, z okazji jego najnowszej płyty "Cat's Dream". Teraz czas aby udzielić głosu innemu muzykowi, który towarzyszył naszemu gitarzyście w nagraniu płyty. Najwyższa pora na wywaiad z jednym z najciekawszych nowojorskiech saksofonistów młodego pokolenia - Lucasem Pino.

Pierwszy album jazzowy, który kupiłeś - pamiętasz co to było?

Nie mogę sobie przypomnieć, który z albumów jazzowych kupiłem jako pierwszy w życiu. Pamiętam jednak pierwszą płytę, jaka pojawiła się w mojej prywatnej kolekcji. To była "Bahia" Johna Coltrane'a, nagrana z Redem Garlandem, Paulem Chambersem oraz Arthurem Taylorem. W dwóch utworach pojawił się również Wilber Harden. Otrzymałem ten album od mojego ojca, wraz z pierwszym saksofonem, gdy miałem 10 lat.

Oprócz Johna Coltrane'a - wspominasz płytę "Bahia", inspiracja jego osobą jest słyszalna w Twojej muzyce - kto najsilniej wpłynął na Ciebie?

Tak, Coltrane był i wciąż jest ogromną latarnią, dającą mnóstwo światła w moim życiu. Wayne Shorter również nią jest. Podobnie jak Michael Brecker. Nie potrafię  wskazać kogoś, kto wywarł na mnie największy wpływ. Wszyscy jesteśmy ukształtowani przez więcej niż jedną osobę. Staram się pozostać otwarty. Ważne jest, by stale się rozwijać i wciąż odkrywać siebie na nowo.

Co jest najważniejszą rzeczą, umiejętnością, rodzajem zabarwienia, które wnosisz do muzyki?

Najważniejszą rzeczą, jaką każdy wykonawca może dać muzyce, jest on sam. Jego indywidualna tożsamość muzyczna. Myślę, że to co czyni jazz tak wyjątkowym, ważnym i pięknym, jest celebrowanie indywidualności.

Jak zatem powinno się dbać o to, by jazz żył i rósł w siłę?

Nie sądzę, by jazz kiedykolwiek umarł. Zbyt wielu ludzi kocha tę muzykę i wkłada w nią całą swą duszę, przyczyniając się do poszerzenia publiczności. Z perspektywy muzyków... Uważam, że musimy być nieustająco kreatywni i pisać nowe utwory, odzwierciedlające czasy, w których żyjemy. Internet stwarza do tego warunki, by się dzielić. Chciałbym obserwować wciąż coraz bardziej kreatywnych artystów, znajdujących nowe, niedostępne wcześniej sposoby udostępniania ich własnej muzyki i historii.

 

Zawsze chciałam zadać to pytanie komuś takiemu jak Ty. Czym dla młodego muzyka jest nowojorska scena muzyczna?

Stal wyostrza stal. Nie wiem, czy to znane powiedzenie, ale doskonale wpisuje się w kontekst; w Nowym Jorku zawsze są ludzie, którzy motywują do pracy nad sobą i swoim warsztatem. Każdy młody muzyk może być pewien, że ktoś zadziała na ich życie. W tym mieście, dowolnej nocy w tygodniu można pójść do klubu i doświadczyć niezwykle wysokiego poziomu wykonawczego muzyków. Nowy Jork jest niezwykle intensywnym miejscem, ma niesamowitą energię.

Co jest bliższe Twojej muzycznej naturze? Saksofon, czy klarnet basowy?

W 2011 roku stoczyłem walkę z Porażeniem Bella, chorobą, która powoduje porażenie nerwów kontrolujących mięśnie twarzy. Zasadniczo, lewa połowa mojej twarzy była sparaliżowana przez około trzy miesiące. Nie mogłem grać, ale miałem sny, w których grałem bardzo niskie dźwięki na saksofonie tenorowym. Saksofon pojawił się jako pierwszy w moim życiu. Klarnet był wspaniałą niespodzianką, kocham grę na nim. Ale moje serce ma kształt saksofonu tenorowego.

 

Chciałabym Cię również zapytać o znajomość z Rafałem Sarneckim, z którym wystąpisz na koncercie w moim rodzinnym mieście - Krakowie.

Z Rafałem spotkaliśmy się w 2007 roku w New School for Jazz and Contemporary Music w Nowym Jorku. Graliśmy w kilku różnych zespołach, po raz pierwszy właśnie w szkole, i udało nam się nawiązać bezpośrednią relacje, zarówno muzyczną, jak i personalną. Ja pierwszy dołączyłem do jego zespołu, a potem zaprosiłem do współtworzenia mojego projektu No Net Nonet. Podróżowaliśmy razem, nagrywaliśmy razem - to naprawdę idealna sytuacja. Pracujemy ciężko dla siebie nawzajem.

 

Miło słyszeć o tak dobrej współpracy między muzykami. Kończąc naszą rozmowę, może trochę prowokacyjnie zapytam - gdybyś nie był muzykiem jazzowym, kim byłbyś dzisiaj?

Gdybym nie był jazzmanem... Historia opowiada się sama i realizuje się dokładnie wtedy, kiedy powinna. 

 

Rafał Sarnecki - Cat's Dream (Brooklyn Jazz Records 2014) by Jazzariumpl on Mixcloud