Być sobą, wieść życie pełne inspiracji - wywiad z Maciejem Fortuną

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
Radosław Kazimierczak

Młody dynamiczny, najbardziej wszechstronny, a do tego prawnik. Masz plan zostać trębaczem Joshuą Redmanem polskiego jazzu?

Mam plan być Maciejem Fortuną po prostu (śmiech)

To bardzo krzepiące! Co to znaczy dla Ciebie być Maciejem Fortuną?

Być sobą, wieść życie pełne inspiracji a przy tym zbierać mnóstwo różnych doświadczeń, realizować marzenia (ale nie tak jak większość - mieć je, tylko naprawdę je realizować ;) no i robić to na co ma się tylko ochotę (o ile to nie wyrządza krzywdy innym), a ponad wszystko tworzyć muzykę...

Realizować marzenia naprawdę. Jakie one są? O czym marzy Maciej Fortuna?

O tym, aby z jednej strony wszystko było tak jak jest teraz, czyli by jak do tej pory pielęgnować w sobie wrażliwość, wytrwałość, konsekwencję, pracowitość etc. Z drugiej strony o tym, aby muzyka, którą gram rozwijała się nieustannie i zmieniała wraz ze mną.

Dlatego też uczestniczysz w tak wielu różnych niekoniecznie czysto jazzowych projektach? No to zacznijmy od płyty, którą na świeżo słuchacze mają, jak sądzę, w pamięci "Solar Ring". Podobno jej nagranie stało się możliwe kiedy poznałeś Piotra Lemańczyka?

Zgadza się, a właściwie było tak, że po pierwszym wspólnym koncercie z Piotrem (podczas którego na perkusji grał Frank Parker) zrodził się w mojej głowie pomysł na trio: trąbka, kontrabas, perkusja stworzone z tymi konkretnymi muzykami. Powiedziałem o tym pomyśle chłopakom dopiero po kilku tygodniach. Piotr był od razu za. Ma wielkie doświadczenie w graniu w trio i najlepiej może o tym świadczyć choćby płyta nagrana przez Piotra z  Jerrym Bergonzim  i Jackiem Kochanem, czy też zespół Sikała/Lemańczy/Hornby. Jednak nasze trio nie byłoby tym samym zespołem bez Franka Parkera, z którym gram już od kilku lat, nagraliśmy razem dwie płyty i zagraliśmy masę koncertów. Doskonale się rozumiemy a jego brzmienie oraz 'żelazny' swing napędza, daje energię i inspiruje.

Tak, Frank jest bardzo mocnym punktem płyty. Jak na niego trafiłeś?

Fajna historia... W 2008 roku w grudniu Frank występował w ramach festiwalu 'Made In Chicago' w Poznaniu. Poznaliśmy się wówczas za pośrednictwem koleżanki mojej manager, wokalistki, która występowała w chórze u boku amerykańskich muzyków. Znajomość rozwinęła się jednak głównie po festiwalu za pośrednictwem internetu. Najpierw posłuchaliśmy dokładnie siebie, swoich nagrań. Następnie zaczęliśmy wymieniać się pomysłami na wspólny projekt.  Tak doszło do pierwszej polskiej trasy koncertowej Franka Parkera wiosną 2009 roku. Zagraliśmy wówczas kilkanaście koncertów. I mimo mnóstwa przygód (wypadki samochodowe, zmiany składu podczas trasy, problemy z wypożyczeniem perkusji dla Franka) to pierwsze koncertowe spotkanie zaowocowało kontynuacją w postaci jesiennej trasy, płytami no i doprowadziło nas do tego momentu, w którym jesteśmy teraz . (śmiech;)  

A jesteście w świetle płyty "Solar Ring". Trio trąbka bez instrumentu harmonicznego. To nieczęsto spotykany układ sił w zespole i nie łatwa konwencja. 

Dlatego też postanowiłem w nieco inny od ogólnie przyjętych sposobów podejść do kwestii samej kompozycji utworów Tria. Często dokładnie aranżowane są linie basu i perkusji nad którymi pojawia się improwizowana melodia trąbki, z elementami charakterystycznymi dla danego utworu. Dzięki temu niektóre tematy są nieco inna na każdym koncercie. Dodatkowo na koncertach trąbka gdy nie gra partii solowych lub tematów, realizuje często backround pod solo kontrabasu czy perkusji, często w innym metrum niż to w którym napisany jest dany utwór, co jest kolejnym charakterystycznym elementem kompozycji pisanych na TO trio. Koncerty które gramy, zwłaszcza w sposób w jaki je gramy, to jest wielkie wyzwanie kondycyjne dla każdego z nas, nie tylko dla trębacza. Jednak faktem jest, że nigdy tak dużo i dokładnie nie ćwiczyłem jak przez ostatnie dwa lata, przygotowując się do koncertów bez instrumentu harmonicznego.

To trio może zostać odebrane jako działanie niemal pionierskie. Niewiele jest tak zaplanowanych zespołów. NIewielu też liderów tak wiele uwagi poświęca melodii i na niej opiera zdarzenia muzyczne. Masz dar pisania bardzo dobrych i bardzo zapadających w pamięć tematów.

Większość kompozycji oparta jest właśnie na melodii, następnie dopiero utwory był harmonizowane w odniesieniu do już istniejącej warstwy melodycznej. To, mówiąc kolokwialnie, 'intuicyjny' sposób komponowania, jednak jest mi on najbliższy i uważam że dzięki takiemu podejściu do muzyki mogę nią najwięcej wyrazić.

Jak rozumiem ten intuicyjny sposób komponowania czy tworzenia muzyki działa także w innych twoich zespołach. Równolegle z trio działa kwartet i kwintet.

Intuicyjny sposób komponowania zastrzeżony jest dla trio i częściowo kwartetu. Program kwintetu składa się z autorskich utworów tworzonych w sposób nazwijmy to 'klasyczny'. Jednak ciekawie na tym tle wypada mój kwartet. Otóż zespół ten dorobił się na przestrzeniu lat niezliczonych kompozycji dodawanych do naszego programu na kolejnych koncertach, kolejnych tras etc. Ta naprawdę duża ilość zagranych wspólnie koncertów dała nam mnóstwo doświadczeń. W listopadzie 2009 roku zdecydowałem wreszcie, że zespół jest gotowy aby nagrać pierwszą, debiutancką płytę.

Sesja nagraniowa została zaplanowana na dwa dni,  jako zwieńczenie cyklu koncertów.  Podczas trwającej miesiąc trasy koncertowej występowało dwóch pianistów (Przemysław Raminiak oraz Larry Porter).  Podjąłem decyzję, aby pierwszego dnia nagrywał Przemek, a drugiego Larry. Mieliśmy rejestrować różne utwory każdego dnia, ideą było połączenie dwóch dni nagrań (z różnymi pianistami) na jednej płycie. Pierwszego dnia stało się tak, że trudy trasy nie pozwoliły nam dotrzeć do studia na czas... dotarliśmy tam późnym popołudniem. Nie było już mowy o nagrywaniu płyty. Zdecydowaliśmy się zrobić solidną próbę dźwięku przed kolejnym, drugim dniem w studiu. Na dwie godziny zamknęliśmy oczy i po prostu zaczęliśmy grać. Wszystko było rejestrowane. Po dwóch godzinach grania całkowicie improwizowanej muzyki (z jednym autorskim utworem Przemka Ramianiaka) mieliśmy gotowy materiał na płytę. Płytę nominowaną zresztą do nagrody 'Fryderyk 2010'. Materiał z drugiego dnia nagrań z Larry'm Porterem na fortepianie jeszcze się nie ukazał i prawdopodobnie już na zawsze trafi do przysłowiowej 'szuflady'. Przypomniała mi się ta historia w kontekście intuicyjnego sposobu tworzenia muzyki... wydaje mi się, że dla mnie tamta sesja nagraniowa był to punkt zwrotny, moment w którym otworzyłem się na zupełnie inny rodzaj wrażliwości, podejścia do muzyki i sztuki w ogóle.

Dlaczego trafi do szuflady? Są przeciwwskazania, żeby go wydać? To pierwsze pytanie. Na czym polegał ów zwrot w Twoim podejściu do sztuki. Co się tak naprawdę zmieniło?

Po tej szczególnej sesji nagraniowej uświadomiłem sobie że nasza sztuka ma sens tylko wtedy, gdy mamy przez nią coś do przekazania. Przekaz jest niezależny od użytych środków, takich jak instrumentarium, kompozycja, aranże etc. bowiem za tymi wszystkimi nazwijmy to 'narzędziami' kryje się człowiek - twórca. Uważam, że jeśli jesteśmy w stanie poruszyć samych siebie, wejść w trans, wzruszyć się grając i przeżywać - tworząc, to powstałe w ten sposób dzieło będzie oddziaływać na innych. 

Odpowiadając na drugie pytanie: trafił do szuflady, bo pierwszy dzień nagrań przyćmił jakkolwiek rzetelne granie dnia następnego, bo wszyscy zaangażowani w sesję nagraniową jednogłośnie uznali, że dużo ciekawsza jest muzyka, która jest nieprzewidywalna od 'zaprogramowanych' kompozycji z improwizowanymi solówkami... jednak uważam że po ponad dwóch latach, na płycie Trio 'Solar Ring' udało nam się uzyskać ten sam rodzaj nieprzewidywalności, która emanuje energią i jest zarazem komunikatywna.

Przekaz też, jak sądzę, legł u podstaw Twoich działań w sferze elektroniki. Opowiedz o swoich projektach z tej dziedziny. Wydają się niezwykle intrygujące!

 'Przygody' związane z łączeniem muzyki jazzowej z improwizowaną muzyką elektroniczną towarzyszą mi od kilku lat.  Wszystko zaczęło się od wspólnego projektu z niemieckim producentem i kontrabasistą Stefanem Weeke. Stworzyliśmy duet, zamknęliśmy się na dwa miesiące w domku na wsi i zaczęliśmy pracę nad albumem, czego rezultatem stała się płyta 'In The Small Hours'. Premiera miała miejsce w Islandii w ramach Reykjavik Jazz Festival. Tak się zaczęło. Obecnie pracuję z niesamowitą producentką Anną Sudą (AN ON BAST) z którą przez kilka miesięcy ubiegłego roku tworzyliśmy album 'ANfortunately'. Planujemy premierę tego krążka jesienią, a wraz z nią promocyjną trasę koncertową. Pracuję ponadto z Bartkiem 'Sabio' Janiakiem, z którym nagrywamy w Londynie materiał na nową płytę. Każdy z tych projektów używa innych narzędzi elektronicznego przetwarzania dźwięku, każdy ma inny styl, charakter, techniki wykonawcze ... jednak to właśnie specyficzny rodzaj ‘przekazu’ legł u podstaw mojej fascynacji tą formą sztuki.

Mówisz, że używają innych środków. Jakich? Czym się różnią? Czy za zmianą środków idzie także inna koncepcja, inne artystyczne zamysły? 

Chodzi o różnice w używanych narzędziach elektronicznego przetwarzania dźwięku. Każdy artysta z którym pracuję ma własne 'ulubione' urządzenia. Każdy też pod względem technik wykonawczych zna swoje 'elektroniczne' instrumenty na poziomie wirtuoza. Niekiedy urządzenia te przetwarzają dźwięk trąbki tworząc kolejne plany dźwiękowe względem pierwszego planu, jakim jest trąbka akustyczna. Innym razem używamy podłączonych szeregowo multiefektów z funkcjami samplera i loopera, dzięki czemu możemy nagrywać wszystkie sample na żywo, loopować je, a ponad tym improwizować akustycznym lub przetworzonym brzmieniem instrumentów, tworzyć harmonię na żywo, progresje akordów, beaty, skrecze, backround'y...Staram się brzmieć w swój, długo wypracowywany sposób, niezależnie od rodzaju użytych środków czy stosowanych w danym projekcie urządzeń. Jednak każdy projekt brzmi inaczej jako całość, każdy ma inną energię i co innego wyraża. Bardzo cenię sobie tą różnorodność. 

 

Skąd te inklinacje w stronę elektroniki?

Zainteresowanie łączeniem akustycznej muzyki improwizowanej z improwizowaną muzyką elektroniczną towarzyszyło mi od zawsze. Ograniczało się jednak do słuchania różnych wykonawców, zbierania doświadczeń, dojrzewało. Odkąd pamiętam, słuchałem różnych rodzajów muzyki, starając się jednak, by (w moim odczuciu) słuchać wyłącznie muzyki dobrej. To w konsekwencji uświadomiło mi, że łączenie akustycznej trąbki z elektroniką daje inny rodzaj wolności niż akustyczny jazz.

Przyznawałeś się do swoich zainteresowań nauczycielom?

Nie.

A czemuż to?

W szkołach muzycznych, do których uczęszczałem, wykładano jazz akustyczny. Tematu improwizowanej muzyki akustycznej w połączeniu z muzyką elektroniczną nie było w ogóle. Nie wspominając już o używaniu różnych urządzeń elektronicznego przetwarzania dźwięku trąbki w muzyce jazzowej. Z tego dokładnie tematu piszę właśnie doktorat. Jest to - z tego co mi wiadomo - pierwsza taka praca w Polsce... a szkoda, że dopiero teraz powstaje, bo opisywane doktoratem techniki wykonawcze są powszechnie znane i stosowane przez naszych trębaczy od lat...

 Z jednej strony techniki są używane, ze drugiej nikt nie pokusił się o naukowe ich ujęcie. Dlaczego Twoim zdaniem się tak stało?

Być może dlatego, że przez cały ten czas nasi naukowcy bali się podjąć ów temat, być może nie było sposobności do tego by taka praca powstała (ktoś, kto tworzy w sytuacji koncertowej coś nowego po prostu ‘idzie naprzód’ zamiast to co robi opisywać). Wreszcie, skoro o naukowym ujęciu mowa, to nie było poprzednio w naszym kraju pracowników naukowych, którzy w dziedzinie trąbki jazzowej zajmowaliby się elektroniczymi urządzeniami przetwarzania dźwięku. Przecież nie było tak naprawdę w omawianej dziedzinie wielu naukowców – muzyka jazzowa zagościła na większości polskich uczelni muzycznych dopiero w ostatniej dekadzie. Choć teraz to grono się powiększa, choćby Artur Majewski wykładający w Zielonej Górze, czy Marcin Gawdzis w Bydgoszczy...

Być może. Jednak grono wykładowców opisywane jest jako zbiór najbardziej kreatywnych muzyków polskiej sceny. Aż się nie chce wierzyć, że ani jednego z nich ten temat nie wydał się interesujący. Ty już sam jesteś nauczycielem, zaobserwowałeś chęć wśród studentów zgłębiania nie tylko kanonicznej wiedzy na temat jazzowej trąbki?

Ale mówimy tutaj konkretnie o gronie wykładowców TRĄBKI jazzowej, jak chodzi o inne instrumenty temat ten spotkał się już w naszym kraju niejednokrotnie z szerokim naukowym omówieniem. A jak chodzi o zainteresowania studentów to jak najbardziej tak! Oni są całkowicie otwarci na nową muzykę. Wprawdzie uczą się tego co 'kanoniczne' a równocześnie chcą zgłębiać to co nowe i jeszcze nie do końca odkryte. Stąd w sumie pomysł na wspomnianą pracę naukową.

Jak rozumiem, pod Twoim okiem będą mogli swojej otwartości dać upust bez problemów.

Tak właśnie (śmiech;)

Zostawmy sprawy nauczania. W chwili, kiedy rozmawiamy, jesteś w trakcie nagrywania płyty, ale jak sam powiedziałeś nie jazzowej. Co to będzie?

Nagrywam właśnie album zespołu Daniela Moszczyńskiego łączący w oryginalny sposób muzykę improwizowaną i hip hop.

Coś bliżej?

Póki co mogę przybliżyć projekt Daniela słowami Milesa Davisa: 'Podobno Max Roach twierdzi, że z rapowych melodii i rytmów może narodzić się nowy Charlie Parker. Czasami te rytmy wejdą ci w głowę i nie chcą odejść'  :-)

A to może o Mack Goldsbury Group i muzyce nagranej na żywo w El Paso powiesz więcej?

Właśnie trwają prace nad nową płytą, której pełna nazwa ma brzmieć: ‘Maciej Fortuna in Texas with the Mack Goldsbury Band’ Live at CoCos. Płyta została nagrana live w listopadzie ubiegłego roku w El Paso w Teksasie, rodzinnym mieście Mack'a Goldsbury, na zwieńczenie 12-dniowej trasy koncertowej. Mack zaprosił fenomenalnych muzyków z Nowego Yorku. W trasie i nagraniach udział wzięli, oprócz wymienionych w nazwie zespołu, Shaun Mahoney (gitara), Erik Unsworth (kontrabas), Ricky Malichi (perkusja). Właśnie pojawił się na youtube przedsmak tego co znajdzie się na płycie, kompozycja mojego autorstwa 'Night'. 

Jak poznałeś Mack’a?

Poznaliśmy się na warsztatach jazzowych w Gorzowie Wielkopolskim w lutym 2005 roku. Byłem wtedy uczestnikiem a on wykładowcą... po trzech latach zostałem zaproszony do zespołu Mack Goldsbury And The Polish Connection. Zagraliśmy dwie duże trasy koncertowe: latem a następnie jesienią 2008 roku. Następnie Mack zaprosił mnie na trzy koncerty w berlińśkim klubie A-Trane w grudniu tegoż roku. Koncerty były nagrywane, a nagrania na tyle owocne, że zostały wydane na płycie Ernst Bier & Mack Goldsbury Group 'Artesia Sunrise'. Kilka dni później, w pierwszych dniach stycznia 2009 roku, w klubie Pod Filarami w Gorzowie nagraliśmy płytę Mack Goldsbury And The Polish Connection 'Salt Miners Blues' z gościnnym udziałem Reggiego Moore'a na fortepianie. Tak historia naszego poznania zatoczyła krąg. A koncerty w Niemczech okazały się być jednym z punktów zwrotnych w moim muzycznym życiu, od tamtego momentu zacząłem być częściej zapraszany do udziału w projektach zagranicznych i po niedługim czasie częściej koncertowałem za granicą niż w Polsce.

Są różnice pomiędzy graniem tutaj i za granicą?

Wiem, że większość zapytanych doszukuje się różnic, wskazuje je itd. Tak szczerze, nie czuję żadnej różnicy. Muzyka jest językiem, służy komunikacji. Ona sama mówi o człowieku, który ją wykonuje. Mówi o jego emocjach, charakterze, nastawieniu, zaletach, wadach ... to jest bardziej uniwersalny język niż.. esperanto ;-) ...trzeba tylko osiągnąć pewien stopień wrażliwości i przede wszystkim umieć słuchać. Myślę, że dlatego ja nie potrafię wskazać różnic między graniem tu a za granicą ... oczywiście, w tym drugim przypadku jedzie się dużo dłużej na koncert :-)

Teraz, w związku z wydaniem „Solar Ring” zapewne będzie sporo koncertów promocyjnych. Gdzie zatem będzie można Cie posłuchać na żywo, i jakich kolejnych plyt możemy się w tym roku z twojej strony spodziewać?

Trasa promocyjna płyty 'Solar Ring' jest zaiste imponująca, gramy kilkanaście koncertów w każdym miesiącu, informacje o nadchodzących koncertach najlepiej znaleźć na stronie www.maciejfortuna.pl lub na profilu facebook: www.facebook.com/maciej.fortuna

W tym roku będzie miała miejsce premiera debiutanckiej płyty projektu An On Bast & Maciej Fortuna. Premiera planowana jest na jesień, następnie trasa promująca album (choć będą również miały miejsce koncerty przed premierą płyty :-) Również jesienią pojawi się wspomniana płyta 'Live In Texas'. Niebawem ukaże się płyta kwintetu Piotra Lemańczyka 'Guru', na której zagrałem razem z Maciejem Sikałą, Davem Kikoskim i Cezarym Konradem. Latem nagrywamy drugi już album  Ernst Bier & Mack Goldsbury Group, jego wydanie planowane jest na rok 2013. Kilka projektów doczeka się również w tym roku ukończenia pracy nad materiałem płytowym, a będą to na pewno londyński Vital Kovatch feat. Maciej Fortuna czy norweski Urban Tunells.

Dużo koncertujesz, twoja muzyka ukazuje się na płytach. Wygląda to jak niekończące się pasmo sukcesów. Czego zatem można życzyć na początku roku Maciejowi Fortunie?

Zdrowia, sił wielu i gumowych słupów na drodze do celu :-) :-) :-) Dalszej frajdy z tworzenia muzyki i nowych inspiracji. :-) :-) :-)

Tego zatem Ci życzę i dziękuję za rozmowę!