Switchback - górska serpentyna w Pardon, to tu

Autor: 
Kajetan Prochyra

Słowo switchback oznacza w języku angielskim krętą drogę, serpentynę a także trasę kolejki górskiej. Trzeba przyznać, że nazwa ta doskonale pasuje do nowego kwartetu tworzonego przez chicagowskiego saksofonistę Marsa Williamsa, polskiego klarnecistę Wacława Zimpla, nowojorskiego kontrabasistę Hilliarda Greene'a i niemieckiego perkusistę Klausa Kugela. Wczoraj w warszawskim Pardon, to tu panowie zagrali swój czwarty koncert w ramach swojej pierwszej trasy.

I właściwie trudno w to uwierzyć: czwarty koncert - po występach w Belgii i Austrii przystanek w Warszawie. Wcześniej Mars Williams miał okazję spotkać się Zimpal gdy ten gościł w Chicago. Wacław zaproponował by do składu dołączył jego wieloletni muzyczny towarzysz - perkusista Klaus Kugel. Ten zaś namówił do udziału w Switchbacku kontrbasistę Hilliarda Greene'a - z którym nigdy wcześniej nie grał ani Zimpel ani Williams. Zdawać by się mogło, że nawet jeśli nie jest to przypadkowy dobór muzyków to konstrukcja ta może być dość chwiejna - aż tu nagle...

Ten zespół jest jak strój uszyty na miarę przez doskonałego, ale mocno nieortodoksyjnego krawca. Muzyczne charaktery każdego z muzyków w tej konstelacji tworzą jedność, która płynnie może przelewać się przez światy muzyki etnicznej, pełnokrwistego amerykańskiego jazzu, delikatnych ballad, sonorystycznych dźwiękowych mgieł aż po uniesienia free. Z jednej strony ich muzyka porusza ładunkiem emocji, z drugiej resetuje mózg.

Już sam początek koncertu pokazał, że muzyczny pomysł na Switchback jest dokładnie przemyślany. Choć muzycy nie mieli przed oczyma żadnych nut, ich gra zdawała się mieć dokładny plan. Piękny duet zagrali Williams i Zimpel, w trakcie którego Amerykanin płynnie przechodził od prowadzenia dwugłosu z klarnetem, przez wspieranie w groovie kontrabasu po wyjście na pierwszy plan ze swym solo. Nieustępliwy na bębnach był Klaus Kugel, którego blachy brzmiały momentami jak tłuczone szkło. 

Zupełnie niesamowite spektrum możliwości i biegłości muzycznych języków pokazał tego wieczora Mars Williams. Otoczony czterema saksofonami, fletami, kalimbą i elastyczną rurą, która raz służyła mu do przedłużania rezonansu swych trąb a kiedy indziej siał nią na scenie wiatr wirując nią nad głową. W jego grze najbardziej ujmujący był jednak porządek i troska o szczegół - zarówno gdy grał jazzową balladę jak i gdy wspinał się na najwyższe rejestry saksofonu altowego w brutalnym, przeszywającym, pełnym emocji solo. Do tego jeszcze swym zachowaniem na scenie jak i po skończonym koncercie, wyraźnie dawał do zrozumienia, że choć w swym życiorysie ma m.in. współpracę z Billem Laswellem, Fredem Frithem czy Billym Idolem, jest wyjątkowo zadowolony z tego w jakie rejony i w jakim towarzystwie przyszło mu prowadzić ekspedycję.  `

Znakomity był także Hilliard Greene. Kontrabasista w wielkim upodobaniem sięgał wczoraj po smyczek, by co i raz grać solo wyjęte raczej z katalogu klasycznej muzyki kameralnej. Szczególnym momenetem dramaturgicznym koncertu było gdy, po zrywającym uszy z głów solo Williamsa, energię pozostawioną w powietrzu przejął, w równie ognistej grze Klaus Kugel. Po nim jednak, jak gdyby nic się nie stało a nad sceną Pardon, to tu nie wisiała wciąż kula muzycznego ognia, Greene rozpoczął swoje niezwykle proste, łagodne, introwertyczne solo, które zwieńczył mięsisty groove, wypuszczony z basu z taką lekkością, jakby muzyk robił to zupełnie mimochodem.  

Jednak Switchback to nie tylko płąnąca oliwa wolnej improwizacji. Głównie za sprawą Wacława Zimpla zespół wielokrotnie zapuszczał się w rejony muzyki źródeł - tworząc abstrakcje oparte na brzmieniach perkusjonaliów, gongów, i fletów. W głowie, obok śpiewu ptaków, zaczęły pojawiać się skojarzenia z muzyką Oliviera Messiaena. Po koncercie publiczność zgromadzona w Pardon to tu aż dwukrotnie wywołała muzyków na scenę.

Zarówno kolejki górskie w wesołych miasteczkach jak i serpentyny wśród Alp stają się miejscami pielgrzymek. Po ładunek błyskawiczny zastrzyk adrenaliny ustawiają się tłumy w wesołych miasteczkach. Już po chwili, niezależnie od własnej woli, wyrzucimy ręce w górę i krzycząc i spadając w wagoniku z niemal pionowej góry. W Austrii, Niemczech, Francji przez położone na wysokości kilku tysięcy metrów asfaltowe szlaki, przewiercone przez szczyty Alp przemierzają motocykliści. Każdy zakręt wymaga od nich wysiłku, precyzji i koncentracji - a ile ich będzie wiedzą tego nie da się zliczyć. Koncert Switchback nie odbywał się w wesołym miasteczku. Kunszt każdego z muzyków, doświadczenie, tradycja z której się wywodził, wypracowany przez lata język chciało się podziwiać jak wyrzeźbione wiatrem zbocza. Ale przecież cały czas przemierzaliśmy kolejne zakręty i tunele. Co za przejażdżka!

Na pewno - powiedział mi po koncercie Wacław Zimpel gdy zapytałem go czy planuje wydać muzykę zarejestrowana na trasie Switchback. I to jest najlepsza wiadomość na koniec tej relacji.
Switchback usłyszeć będzie można na żywo jeszcze 7 marca w Poznaniu a dzień później w Dreźnie.