Prawdziwie Klezmerska Orkiestra Teatru Sejneńskiego

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
http://pogranicze.sejny.pl/

Gdy na scenie Białej Synagogi, w strojach galowych pojawili się członkowie 16-osobowej orkiestry, złożonej z muzyków, których średnia wieku nie przekracza na oko 18-lat, w powietrzu zawisła atmosfera z pomiędzy filmowych światów Davida Lyncha i Emira Kusturicy. Ostatni koncert w tym wakacyjnym sezonie zagrała Orkiestra Klezmerska Teatru Sejneńskiego.

Po trochu wszystko było tu abstrakcją. XIX-wieczna synagoga, która przetrwała m.in. dzięki temu, że władze Polski Ludowej uznały gmach doskona magazyn nawozów sztucznych. Tłum ludzi na widowni - większy niż publiczność niejednego koncertu jazzowego w Warszawie czy Krakowie - w najmniej zaludnionej części Polski. 2 perkusje, perkusjonalia, wibrafon, kontrabas, akordeon a do tego 10 instrumentów dętych -  siła, której za nic nie spodziewali się projektanci synagogi. W efekcie pogłos tej przestrzeni przydaje atmosfery gdy grają 1-2 instrumenty, ale przy 16tu dźwięki zlewają się w całość - jednak całość niezwykłą.

Tak jak niezwykła jest Orkiestra - powstała w 1999 roku na potrzeby inscenizacji spektaklu „Dybuk” istnieje do dziś, a przez jej skład przewinęło się kilkudziesięciu znakomitych muzyków, którzy dziś zasilają zespoły Raphaela Rogińskiego, Macieja Trifonidisa, Pawła Szamburskiego czy Marcina Maseckiego. Z Orkiestrą grali też, w ramach cyklu Tratwa Muzykantów, Nowojorscy odnowiciele żydowskiej tradycji muzycznej - David Krakauer, Paul Brody czy Michael Alpert. W grze zespołu słychać ich wielki wpływ, ale przede wszystkim czuje się fantastyczną energię i witalność jaka bije w Sejnach w od lat za sprawą Ośrodka „Pogranicze - sztuk, kultur, narodów”.

Podczas koncertu muzyka żydowska mieszała się z klimatem bałakańskich orkiestr dętych i jazzową improwizacją. Swój własny muzyczny charakter pisma dali pokazali m.in. znakomici Kacper Szroeder (trąbka), Tomek Stawiecki (klarnety, saksofon tenorowy) i Piotr Janiec - tuba. Kapitalnie zabrzmiała kompozycja Davida Krakauera „Alt (dot) Klezmer” zagrana z jeszcze większym szaleństwem niż formacja nowojorskiego klarnecisty - Klezmer Madness. Publiczność trzykrotnie nagrodziła Orkiestrę Klezmerską Teatru Sejneńskiego zasłużoną owacją na stojąco.

Choć muzyka żydowska w Polsce przeżywa od ładnych paru lat swój renesans, być może to właśnie członkowie Orkiestry w Sejnach najbardziej godni są miana klezmerów - w najlepszym znaczeniu tego słowa. Bo kto jak nie oni, młodzi ludzie wychowani na Pograniczu - nie tylko geograficznym: polsko-litewsko-białoruskim, ale przede wszystkim kulturowym katolicko-prawosławno-ewangelicko-cygańsko-żydowskim - którzy muzyki uczą się nie w konserwatorium (z akcentem na pierwsze trzy sylaby tego słowa), ale w niezwykłej, organicznej szkole, jaką jest zespół prowadzony przez Wojciecha Szroedera. Wreszcie muzycy którzy próby mają w dawnej jesziwie a koncerty w starej Synagodze. Kto może być lepiej przygotowany do tego by grać tę muzykę?

A gdy dodać do tego fakt, że zaraz po skończonym koncercie młodzi muzycy przeszli do sąsiadującej z synagogą klubokawiarni Sejneńska Spółdzielnia Jazzowa by jamować przy dźwiękach jazzu tradycyjnego - wizytę w Sejnach powinno się profilaktycznie zalecić każdemu, kto twierdzi, że jazz is dead.