Music for Airports - dzień II Sacrum Profanum

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Wojciech Wandzel, www.wandzelphoto.com

Słuchając tej muzyki pomyślcie sobie o tym jak minął wasz dzień, co macie do zrobienia jutro, albo co wydarzyło się przed rokiem. Nie musicie odbierać tego co za chwilę się wydarzy jak symfonii Bethovena - ale jeśli chcecie, to oczywiście możecie - tymi słowy zapowiedział wczorajszy koncert drugiego dnia festiwalu Sacrum Profanum gitarzysta formacji Bang On A Can All Stars Mark Stewart. Chwilę później ze sceny Małopolskiego Ogrodu Sztuki popłynęły dźwięki „Music for Airports” - liczącej sobie 35 lat instalacji dźwiękowej Briana Eno, nieprzewidzianej do wykonywania na koncertach.

Zarówno kompozycja Eno jak i historia jej powstania jest chyba dość dobrze znana. Młody muzyk i producent utknął na lotniku Kolonia/Bonn. Po kilku godzinach włóczenia się po porcie lotniczym nie mógł znieść warunków w jakich funkcjonuje ta przestrzeń - pełna napięcia, pośpiechu, zamieszania. Postanowił więc stworzyć muzykę, która wpłynęłaby na atmosferę miejsc takich jak port lotniczy, łagodziłaby stres, a przy tym budowała pewną harmonię. Takie myślenie o muzyce rozwijał już wtedy od kilku lat, odkąd wypadek samochodowy przykuł go do łóżka - szukał muzyki, która działałaby jak kokon dla myśli.
„Ambient 1: Music for Airports” miała z jednej strony otaczać takim kokonem pasażerów, z drugiej, podobnie jak samo lotnisko, nie koncentrować na sobie ich uwagi. Miała być terminalem - pośrednikiem. Wspomniał też o tym przed koncertem Mark Stewart - ta muzyka nie oczekuje koncentracji słuchacza.

Jednak trudno oprzeć się pokusie koncentracji i przede wszystkim obserwacji, gdy na scenie stoją członkowie Bang On A Can All Stars - odgrodzony od publiczności dzwonami rurowymi, wibrafonami, ksylofonami i gongami David Cossin, z co roku (a Bangowie grają na Sacrum Profanum już trzeci rok z rzędu) coraz dłuższymi siwymi włosami i bujniejszymi bokobrodami gitarzysta Mark Stewart, charyzmatyczna i delikatna wiolonczelistka Ashley Bathgate, towarzyszący jej na kontrabasie Robert Black, schowana w kącie, przy fortepianie wirtuozka Vicky Chow i wreszcie nowy członek zespołu, któremu przyszło wchodzić w buty znakomitego Evana Ziporyna - klarnecista Ken Thomson.

4 części „Music for Airports” zaaranżowali 4 naczelni kompozytorzy formacji: Michael Gordon, David Lang, Julia Wolffe i Evan Ziporyn. W naturalny sposób instrumentaliści wprowadzili w świat elektronicznej kompozycji Eno... życie. Wielką radość sprawiało podglądanie mechanizmów działania tej dźwiękowej maszyny, gdy - zgodnie z ideą autora- kolejne frazy wyłaniały się i zatapiały z powrotem w przestrzeń. Za sprawą Bangów każdy ton pojawiał się w tym pejzażu spontanicznie - organicznie, naturalnie: bo jak inaczej może brzmieć dźwięk metalowej pałeczki obracanej na około żelaznego, jakby zardzewiałego koła - a takie właśnie zadanie realizował w części drugiej utworu David Cossin. W tym duchu przywracania ambientu naturze stworzone zostały wszystkie aranżacje - z niezwykle, jak na standardy kompozycji Eno, żywą czwartą częścią, z jakby ludowym brzmieniem klarnetowych partii Kena Thomsona.

Bang On A Can All Stars grali „Music for Airports” w salach koncertowych jak i w portach lotniczych - i choć przyjemnie słuchało się ich muzyki w akustyce sali Ogrodu Sztuki, nie wiem czy nie wolałbym wybrać się na ten koncert do krakowskiego portu w Balicach. Mimo 35 lat na karku (Music for Airports) i 25 lat wspólnego grania (Bang On A Can All Stars) wczorajszy koncert odbył się przy niemal do ostatniego miejsca wypełnionej widowni - publicznością, która wykonanie nowojorczyków nagrodziła na koniec owacją na stojąco.

A dziś może być jeszcze lepiej! Oto amerykański sekstet zaprezentuje swój najnowszy projekt: Field Recordings, czyli nagrania terenowe. Muzykę zespół zamówił u najznakomitszych i najciekawszych amerykańskich kompozytorów: Steve’a Reicha, Tyondaia Braxtona, Miry Calix czy Christiana Marclaya. Podczas tego koncertu usłyszymy też 2/5 projektu Hive, czyli duet Tyondai Braxton / Ben Vida!