Recenzje

  • Guitar in the Space Age

    Bill Frisell przedstawia nam swój kolejny koncept album zdradzając sekrety muzycznych fascynacji i dokonań. Od tak wielu lat podążam za Billem do różnorodnych amerykańskich muzycznych okolic, że nawet nie pamiętam, która to z kolei wyprawa, ale jak zawsze, bezwarunkowo gotowy jestem do drogi.

  • Up

    Czy znajdzie się ktoś, kto nie przeżywał chociaż przez chwilę ostrej, graniczącej z uwielbieniem fascynacji Stanleyem Clarkiem? Chociaż to o Pastoriusie mówi się jako o bogu basówki, jego subtelna gra przez lata trafiała do mnie znacznie słabiej od niemal rockowego łojenia i tłustych, funkowych tematów Stana. Lata odsłuchów z płyt i na żywo, garść kompozycyjnych kiksów, autoplagiatów czy powtarzanych w kółko patentów odpowiednio obniżyły dla mnie "atrakcyjność" muzyka. Nie sądziłem wręcz, że uda mu się nagrać płytę naprawdę dobrą...

  • City Album

    Michał Wróblewski jest pianistą „po Katowicach”. Grał na „wielu festiwalach jazzowych”. Zdobył bardzo dużo nagród na konkursach dla muzyków jazzowych. Myślę, że to wystarczy, żebyśmy zaczęli traktować poważnie tego muzyka. A! Jeszcze dobrze byłoby wymienić, z kim grał, ale akurat tego w biografii artysta nie wymienił, choć wiadomo, że z wieloma bardzo znanymi muzykami jazzowymi.

    Obowiązkowy, typowy  pierwszy akapit mamy odhaczony, muzyk jest poważnego kalibru, a recenzja zaczyna wyglądać profesjonalnie.

  • A Sound of the Wooden Fish

    Jak świat stary artystów wizualnych ciągnie w stronę muzyki i vice versa. Mamy obrazy malowane jak partytury i partytury graficzne. Mamy też ikony rocka o artystycznym rodowodzie, by wymienić choćby Freddiego Mercury’ego i Peta Townshenda – kolegów z ław Ealing Art College. Wreszcie, mamy rzeszę reprezentantów sceny improwizowanej dorabiających sobie jako graficy. Nie jest więc czymś zaskakującym, że muzyką zajął się też Grzegorz Pleszyński – twórca performance’u, malarz i plakacista.

  • 12

    Gdyby Supersilent na początku swojej kariery zdecydowali się tytułować swoje albumy i kompozycje, dziś wykorzystaliby już pewnie wszystkie pojęcia z zakresów: kosmos i koszmar. Szczęśliwie dla nich, Norwegowie podążają śladem skandynawskiego minimalizmu, który objawia się zarówno w wizualnej oprawie, jak i nazewnictwie albumów. „12” udowadnia, że ta sama surowość nie stłamsiła jednak horyzontów kompozytorskich trio.    

  • Summer Solstice

    W czasie, gdy epoka dzieci kwiatów gasła, a rockowa muzyka coraz częściej zmierzała w stronę ciężkich i progresywnych brzmień, świat jazzu jakby nagle odkrył, że istnieli hippisi i warto coś od nich wyciągnąć. Piszę to pół żartem, ale faktycznie z pewnym opóźnieniem do naszego ulubionego gatunku zaczęły napływać nowe prądy. Pojawiło się spore zainteresowanie barwami i rytmem Ameryki Południowej, Afryki, Bliskiego Wschodu czy samej natury.

  • (Sit in) The Throne of Friendship

    Nowa płyta zespołu Nate’a Wooley’a dla osób zaznajomionych z jego twórczością może stanowić zaskoczenie - skądinąd wpisane w wielowątkową karierę trębacza. Wooley do tej pory kojarzony zwykle z eksperymentalnym podejściem do muzycznej materii nagrał prawdopodobnie najbardziej klasyczny album w swym katalogu.

  • (Sit in) The Throne of Friendship

    Nowa płyta zespołu Nate’a Wooley’a dla osób zaznajomionych z jego twórczością może stanowić zaskoczenie - skądinąd wpisane w wielowątkową karierę trębacza. Wooley do tej pory kojarzony zwykle z eksperymentalnym podejściem do muzycznej materii nagrał prawdopodobnie najbardziej klasyczny album w swym katalogu.

  • The Great Lakes Suites

    Ostatnie kilka lat to czas Wadady Leo Smitha. Jego aktywność jest wielka i zazwyczaj skutkuje płytami co najmniej intrygującymi. Co więcej działa w różnych instrumentalnych i w ogóle muzycznych kontekstach. Piszemy zresztą na łamach Jazzarium regularnie o jego przedsięwzięciach. Oczywiście najbardziej popularnym, przynajmniej w Polsce, jest jak do tej pory jego najsłynniejsza formacja The Golden Quartet.

  • The Great Lakes Suites

    Ostatnie kilka lat to czas Wadady Leo Smitha. Jego aktywność jest wielka i zazwyczaj skutkuje płytami co najmniej intrygującymi. Co więcej działa w różnych instrumentalnych i w ogóle muzycznych kontekstach. Piszemy zresztą na łamach Jazzarium regularnie o jego przedsięwzięciach. Oczywiście najbardziej popularnym, przynajmniej w Polsce, jest jak do tej pory jego najsłynniejsza formacja The Golden Quartet.

  • Ceratis Capitata

    Minimalistyczna, a przecież połyskująca – solowa płyta Pawła Szamburskiego jest dokładnie taka, jak jej okładka. Jeden z założycieli Lado ABC, członek takich grup jak Sza/Za, Horny Trees czy Cukunft wreszcie zdobył się na opowiedzenie indywidualnej historii. Efektom najbliżej do dokonań tej ostatniej z wymienionych grup. Klarnecista nie rzuca się bowiem w ogień dekonstrukcji czy improwizacji, nie urozmaica swojego brzmienia przeszkadzajkami, elektroakustycznymi wtrętami czy puszczaniem oka do spragnionego zabawy konwencją słuchacza.

  • Affair With Art

    Marcin Bożek na gitarze basowej zna się, jak mało kto. Niepomny niekorzystnych stereotypów tyczących się tego instrumentu, uczynił go narzędziem swej pasji i pracy. O tym, z jakimi konsekwencjami wiąże się dochowanie wierności nie tylko jemu, ale także i samej profesji muzyka-improwizatora – oraz o wielu innych życiowych kwestiach – basista gra na solowej płycie Affair With Art.

  • Intergalactic Beings

    Tym, co w muzyce Nicole Mitchell zwykło urzekać mnie najbardziej to nie stroniący od  groove'owej energii żywioł, intensywny, ale nigdy w swej intensywności nie popadający w monotonię, iskrzący się całą feerią brzmieniowych barw. Jego ślady odnaleźć można na takich jej krążkach jak chociażby "Aquarius" czy nagrany z kwartetem Sonic Projections, poświęconym Fredowi Andersonowi krążku "The Secret Escapades of Velvet Anderson". Ten ostatni krążek to jedna z dwóch płyt, wydanych przez artystkę w 2014 r.

  • Europa: Paris

    Na kartach "Wahadła Foucaulta" Umberto Eco jest miejscem historycznych wydarzeń, mekką nauki. W arcydziele "À la recherche du temps perdu" Marcela Prousta stanowi przechowalnię wspomnień. W "Spóźnionych kochankach" Williama Whartona naiwnie obnaża swój romantyzm. A jaki jest Paryż  w kompozycjach Oliviera Benoit? Nie jest żadnym z opisanych Paryżów. A jednocześnie jest każdym z nich. Bo tym, co urzeka w jednym z najbardziej kosmopolitycznych miejsc na ziemi, jest jego różnorodność i nieustająca od wieków chęć poszukiwania.

  • Mise En Abîme

    "Mise En Abîme", to coś więcej niż błyskotliwe nawiązanie do artystycznych środków wyrazu, poprzez fonetyczny zapis francuskiej nazwy zjawiska historii bez historii, czy powielających się lustrzanych odbić. To prawdziwa metodologia utworu muzycznego według Lehmana. To jeden z ważniejszych albumów jazzowych ostatnich lat.

Strony