Rite of Spring Variation

Autor: 
Krzysztof Wójcik
Mazzoll/Sroczyński
Wydawca: 
Requiem
Dystrybutor: 
Requiem
Data wydania: 
22.07.2013
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Jerzy Mazzoll - klarnet basowy, metal klarnet, Tomasz Sroczyński - skrzypce

Igor Strawinski wypuszczając w świat swój balet Święto Wiosny wywołał w muzycznym świecie skandal na tyle silny, że do dziś data premiery uznawana jest za symboliczny początek muzyki nowoczesnej. Było to równo sto lat temu. Jerzy Mazzoll i Tomasz Sroczyński biorąc na warsztat dzieło tak obrosłe kultem, rzucili się poniekąd z klarnetem i skrzypcami (zamiast motyk) na słońce. Czy wyszli z przedsięwzięcia obronną ręką?

Po pierwsze – koncept. Święto Wiosny w interpretacji Mazzolla i Sroczyńskiego świadomie odbiega od oryginału. Dzieło Strawinskiego przetworzone przez idee Arhytmic Perfection i rozpisane na zaledwie dwa instrumenty, co najważniejsze, nie straciło nic ze swego potężnego ładunku emocjonalnego. W dalszym ciągu jest to muzyka podszyta niesamowicie silną dawką niepokoju i napięcia. Wariacje artystów zostały finalnie podzielone na jedenaście sekwencji tematycznych, z których każda nosi tytuł zaczerpnięty z książki „Igor Strawinski: Kroniki mego życia”. Porównywanie muzycznych tez Strawinskiego z wykonaniem polskich artystów stanowi stymulującą intelektualnie wartość dodaną dla samej muzyki, która swą intensywnością zmusza do bacznego śledzenia każdej, nawet najdrobniejszej wolty.

Zarówno Mazzoll jak i Sroczyński pokazują na płycie ogrom swych technicznych możliwości. O ile w przypadku weterana yassu brzmieniowych fajerwerków można się było spodziewać, to jeśli chodzi o Sroczyńskiego, podejrzewam, że wielu słuchaczy może być zdumionych jak wielkim potencjałem dysponuje ten młody, szalenie utalentowany muzyk. Clue wykonania duetu stanowią drobne niuanse, wkradające się właściwie do każdego spośród 11 utworów, które dzięki bardzo czytelnej, przyzwoitej, acz surowej produkcji są na nagraniu doskonale słyszalne (co warte dodania – płyta została zarejestrowana na setkę). Koncepcja Arhytmic Perfection, której Mazzoll pozostaje wierny niemalże przez całą swoją karierę, jawi się nie tyle jako wariacja na temat przypadkowości w sztuce, ale zakładanie możliwości jej drugiego oblicza - doskonałego w niedoskonałości, nieokiełznanego porządkiem. Dionizyjskiego? Tematyka Święta Wiosny, koncentrująca się wokół pogańskich obrzędów zdaje się idealną formą dla podobnie „obrazoburczego” podejścia do muzyki. Płytę Rite of Spring Variation trudno przypisać do jakiegokolwiek gatunku muzycznego. Być może do nic nie mówiącej a priori kategorii „awangardy”? Wszak z założenia awangarda ma być nieprzewidywalna... Konceptualna kameralistyka? Może, choć to tylko słowa.

Czy polubiłem płytę Rite of Spring Variation? Zdecydowanie nie, ponieważ podobna kategoria nie jest adekwatna do tego typu muzyki. Siła przekazu czysto emocjonalnego, który niosły dźwięki generowane przez Mazzolla i Sroczyńskiego za każdym razem powodowała we mnie uczucie niepokoju, degrengolady, napięcia – tego najgorszego – które choć w każdej chwili może doprowadzić do wybuchu, nigdy tego nie robi, tylko nieznośnie wycisza się do czasu kolejnego niesfinalizowanego przesilenia. Jedno jest pewne – ta muzyka działa, a wpisane w nią marginesy błędów, jedynie potęgowały wrażenie przejmującego niedookreślenia. Kameralistyczny charakter formalny, paradoksalnie podkreślił wewnętrzną moc ukrytą w Święcie Wiosny, której wydobycie w nowoczesny sposób (przy wykorzystaniu tradycyjnych środków wyrazu) jest nie lada wyczynem. Już samo początkowe, drone’owe brzmienie basklarnetu hipnotyzuje i wprowadza słuchacza w tryb kontemplacji, wyostrza uwagę z każdym głośniejszym pociągnięciem smyczka przez Sroczyńskiego. Kompozycja, w której teoretycznie najmniej się dzieje, jest jednocześnie jedną z bardziej intensywnych.

Podczas niespełna 40 minut muzycznej podróży instrumenty Mazzolla i Sroczyńskiego korespondują ze sobą z idealną precyzją i wyczuciem partnera. Muzycy przeprowadzają wariację nie tylko na dziele Strawinskiego, ale i na swoich własnych umiejętnościach technicznych, pokazując niekiedy prawdziwą maestrię operowania formą. Przykładem jednym z wielu jest chociażby utwór szósty, w którym Mazzoll niezauważenie przechodzi od rytmicznych zadęć w jednostajny dźwięk towarzyszący pełnym dramaturgii skrzypcom. Nieraz zdarza mi się słuchać muzyki improwizowanej przez pryzmat jednego z instrumentów. W tym wypadku, choć nie jest to muzyka improwizowana sensu stricte, podobnej sposobności po prostu nie miałem. Muzycy przeprowadzili ze sobą dialog na tyle spójny i komplementarny, że ciężko skupić uwagę na jednym z instrumentów. Być może właśnie minimalny charakter duetu okazał się optymalny dla uzyskania podobnego efektu? Faktem jest, że słuchając wariacji Mazzolla i Sroczyńskiego nie miałem wrażenia braku innych środków wyrazu – klarnet i skrzypce umiejętnie wypełniły całą muzyczną przestrzeń.

Opisywanie poszczególnych utworów zawartych na płycie nie ma większego sensu, nie będę nawet próbował oddawać w słowach podobnego ładunku emocjonalnego - odsyłam do albumu. Czy podążając za słowami Strawinskiego muzyka zagrana przez Mazzolla i Sroczyńskiego stanowi konstrukcję ustalającą ład między człowiekiem a czasem? Ciężko powiedzieć. Bliższą kategorią dla muzyki na Rite of Spring Variation byłby moim zdaniem chaos, ewentualnie chaos i napięcie przyczajone w pozornym ładzie i harmonii. Być może jest to prawdziwsze odzwierciedlenie rzeczywistości, niż poruszanie się jedynie w kategorii „ładu”... Nie wiem czy będę do tej płyty często wracał, jednak z pewnością na długo ją zapamiętam. Jest w tej muzyce pewna niebezpieczna, a zarazem uwodzicielska moc, która działa naprawdę silnie. Mocna rzecz.

1-11 Rite of Spring Variation