Long Night, Big Day

Autor: 
Paweł Baranowski
Tom Varner
Wydawca: 
New World/CoumterCurrents
Dystrybutor: 
GiGi
Data wydania: 
10.06.1985
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Tom Varner - French horn; Phil Haynes – drums; Lindsey Horner – bass; Ed Jackson - alto sax; Rich Rothenberg - tenor sax; Frank London - trumpet (3); Thomas Chapin - alto sax (3); Steve Swell - trombone (3)

Są płyty wybitne, które z jakichś powodów nie znajdują wystarczającego zainteresowania, nie mówiąc już o popularności. Mam wrażenie, że tak jest z tą płytą. Raz - lider chyba nie jest wielu osobom znany, dwa wytwórnia, która wydała Długie noce..., w sumie od niedawna jest na polskim rynku, i mam wrażenie, że jeszcze nie zagościła w świadomości wszystkich. Szkoda, bo produkcje to wybitne, mało komercyjne - przynajmniej jeśli chodzi o współczesny jazz, ale zawsze o ponad przeciętnej wartości.

Muzycy, którzy tam nagrywają to czołówka obecnego rynku jazzowego, czy tego chcemy czy nie (właściwiej byłoby powiedzieć, czy ich znamy czy nie). Niestety gust, a i pojęcie o jazzie, wielu spośród nas fanów jazzu wyniosło z audycji radiowych Polskiego Radia, które delikatnie mówiąc trącają myszką, prezentując nawet w chwili obecnej, jako jazz współczesny bebop, hardbop itp. bopy a co najwyżej produkcje Wyntona Marsalisa czy Pata Metheny z drugiej strony.

Rzeczywistość jest inna: Marsalis to epigon, a Metheny to, w zasadniczej swej produkcji jest być może jazz, ale przy bardzo szerokim jego pojęciu, raczej taka współczesna muzyka instrumentalna czerpiąca z bardzo różnych wzorców, w tym z jazzu. Chcemy czy nie, jazz dzieje się przede wszystkim poza tym, czego zwykle posłuchać można w radiu (zwłaszcza, że dzięki polityce Polskiego Radia, jazzfani po raz drugi w powojennej historii Polski mogą się czuć jak osoby dyskryminowane - ich muzyki na pewno jest w eterze najmniej. Dzieje się też i na tej płycie. Nie ukrywam, mnie takie granie niezwykle odpowiada.

Lubię jazz z jednej strony z dużą swobodą dla solistów, którzy niech czerpią z czego im się jedynie podoba; niech pamiętają, że po drodze od bopu był Ornette Coleman, który pokazał, że można swobodnie wypowiadać się i jednocześnie być bardzo osadzonym w tym wszystkim z czego jazz się wywodzi, przede wszystkim z bluesa. Z drugiej strony, muzycy współcześnie grający jazz to często wykształceni wirtuozi swych instrumentów, stąd też lubię, by ich kunszt był ukazywany w aranżach, bo w nich zwykle dopiero widać jakiej klasy to muzycy. I jeszcze jedno, bo tu pasowałby W.Marsalis, którego absolutnie nie cenię, muzyka ta musi być twórcza, choćby na swój sposób poszukująca.

Tom Varner spełnia te wymogi lepiej lub gorzej na każdej swojej płycie - tu być może jest bardziej tradycyjnie, bo i odniesienia do muzyki współczesnej (Prayer for Deliverance, Wind Trio +) i swego rodzaju pastiż z muzyki lat ’60 i to niekoniecznie jazzowej (Cabin in the Future), ale jest też żarliwość free jazzu /choć nie jest to free/ (Big Day, Prince od Jamaica (Queens), Arts and Leisure czy w końcu w Long Night).

Na uwagę zasługuje perfekcja wykonawcza, przy czym szczególnie słychać to w trójbrzmieniach instrumentów dętych (skład to waltornia, alt, tenor, bas i perkusja). Nie chciałbym nikogo pominąć w tym wyróżnieniu, ale oprócz lidera - waltornisty, na szczególną uwagę zasługuje Ed Jackson szerzej znany z 29th Street Saxophone Quartet. I jeszcze jedno, skład sugeruje, że będzie to granie bez instrumentu harmonicznego (to też lubię). Nie do końca się to jednak sprawdza - podczas improwizacji jednego z muzyków, pozostałe instrumenty dęte tworzą harmonię.

Piękna, choć pomimo gorących solówek Varnera i Jacksona, stosunkowo chłodna płyta.

Big Day, Search for Sanity, Wind Trio+, Prince of Jamaica, March for the Cocoon Shredders, Arts and Leisure, Prayer for Deliverance, Cabin in the Future, Long Night