Of Echoing Bronze

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
Nate Wooley & Torben Snekkestad
Wydawca: 
Fundacja Słuchaj!
Data wydania: 
28.03.2018
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Nate Wolley - trąbka, Torben Snekkestad - reeds

Nate Wooley, absolutny faworyt redakcji, jeśli chodzi o improwizującą trąbkę po drugiej stronie Atlantyku, zdaje się, że zamieszkał już w Europie. Tak się bowiem składa, iż dwie jego najnowsze i bodaj jedyne w tym roku wydawnictwa, nie dość, że zostały nagrane w Europie i z muzykami europejskimi, to jeszcze upublicznione zostały przez wydawców z tej strony Wielkiej Wody. Baa, jedna nawet ukazała się w Polsce. Niezwłocznie zajrzyjmy do środka, bo zdecydowanie warto!

Lipiec 2015 roku, jesteśmy w Kopenhadze, w ramach inicjatywy estradowej Koncert Kirken – Blågårds Plads. Na scenie dwóch muzyków: Nate Wooley na trąbce i Torben Snekkestad na saksofonie sopranowym i na trąbce. Panowie na okładce płyty sugerują, iż będą grać własne kompozycje. Przy bliższym jednak zapoznaniu się z muzyką, szczęśliwie okazuje się, iż... będą całkowicie swobodnie improwizować. Trzy fragmenty, 47 i pół minuty.

Of Echoing Bronze. Muzycy zaczynają swoją podróż z samego dna ciszy. Spokojne potoki szumiących metadronów. Torben płynie po falach, Nate ślizga się po szkle. Macają się, jak ssaki w trakcie rui. Uroda sonorystyki współczesnej w pełnym rozkwicie. Sopran brzmi zupełnie nieziemsko, niemal jak połączenie saksofonu i trąbki. 4 minuta, to pierwsze narastanie, pierwsza błyskotliwa konfrontacja na niebotycznie wysokim poziomie. Tuż potem dialog urywanych fraz, toczony w absolutnie genialnych akustycznie okolicznościach koncertowych. Misternie tkana, mistrzowska narracja. Precyzja, dokładność, dosadność. W 11 minucie Nate ponownie popada w błyskotliwy dron. Torben na moment aż milknie z wrażenia. Wybitna muzyka do użytku słuchawkowego. Ileż piękna kryje się za zasłoną ciszy. 15 minuta, to z kolei rozmowa dwóch trąbek, pełna wyszukanych zdarzeń niemal elektroakustycznych, która trąci wręcz geniuszem. Cuda gonią cuda! I jakie wybrzmienie!?!

Breath Droplets. Kolejny krok w głąb ciszy. Stroszymy uszy, by jakakolwiek fonia docierała do nas. Kolejna porcja niebywałych dźwięków! Znów Torben jakby bardziej kanciasty, Nate bardziej płynny, kropelkowy. Kolejny krok w kierunku sonorystycznego absolutu. Gdy dobrze się wsłuchasz, usłyszysz rzeczy niemożliwe! Kawalkada wielobarwnych szumów, post elektronika, meta akustyka. Elementy kreatywnego field recordings? Ktoś coś upuścił? Na scenie, czy na widowni? Wszystko to wspiera genialnych improwizatorów. Ferria barw, ferria najprzeróżniejszych płaszczyzn sonoryzmu. 11 minuta – coś na kształt eskalacji, doskonale skonstruowanej, jeszcze lepiej wytłumionej. 14 minuta… cisza. Jakby start nowej, wyjątkowo urokliwej, śpiewnej opowieści sopranu. Krótki epizod solowy. Trąbka powraca i także ma na końcu języka szczyptę melodii i nostalgii. Dialog szekspirowskich kochanków w Weronie, o poranku. Klimat przesiąknięty wysokimi rejestrami, pełny przepięć akustycznych. 18 minuta, to brudna, piękna ekspozycja na dwie separatywne trąbki. Jakże brzmienie tego instrumentu może być złożone i różnorakie…

Luster. Głośniej, dynamiczniej! Ekspresja finału drugiej części nie poszła na marne! Kolejna odsłona sonorystycznej nieskończoności. Torben błyskotliwie szuka oniryzmu w tubie sopranu, poszukuje rytmu pomiędzy dyszami. Dron Wooleya (what a game!) w drodze w głąb ciszy, ku ukojeniu na sam finał koncertu. Muzycy eksplodują urodą swych dźwięków, wciąż są nieprzewidywalni, precyzyjni, kosmicznie niepowtarzalni. Na ostatniej prostej pocałunki z ciszą! Doskonała płyta!

 

1. Of Echoing Bronze;2. Breath Droplets;3. Luster;