Creed Taylor i jego Impulse!

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

O samej muzyce napisano już chyba wszystko, co można było. Sześć pierwszych płyt z katalogu wytwórni Impulse, z roku 1961. to absolutny kanon i nie wyobrażam sobie pisania czy, jeszcze gorzej, oceniania ich. Jak ocenić „Africa/Brass” Coltrane'a, „Out Of The Cool” Gila Evansa czy wspaniałe spotkanie po latach Kaia Winginda i J. J. Johnsona na płycie „The Great Kai & J.J.” To trochę tak, jak oceniać Biblię – jest i tyle.

Można się tymi nagraniami cieszyć, tak jak można brać do siebie biblijne przypowieści. Listę sześciu pierwszych nagrań świeżej w 1961. roku wytwórni, należy dopisać jeszcze „The Incredible Kai Winding Trombones” Kaia Windinga, „Genius + Soul = Jazz” Raya Charlesa i „Blues And The Abstract Truth” Olivera Nelsona. Dodatkowo urodzinową edycję uzupełnia czwarta płyta, z alternatywnymi wykonaniami poszczególnych utworów. Całość zamykają niepublikowane wcześniej próbne nagrania kwartetu Johna Coltrane'a w towarzystwie Cala Masseya, które nie zmieściły się na katalogowe wydanie płyty „Africa/Brass”. Szkoda, bo rzecz jest znakomitej jakości, jak zwykle w przypadku dokonań Coltrane'a. Całe szczęście, że za sprawą kolekcji Creeda Taylora, legendarnego producenta Impulse'u, wreszcie udało się położyć ręce na takim skarbie.

 

„Impulse! Nowa siła w jazzie!! Powstała, by prezentować największych w doskonałej jakości dźwięku!” - krzyczała wykrzyknikami strona magazynu „Billboard” z szóstego lutego 1961 roku. Założyciel wytwórni, Creed Taylor, długo musiał terminować zanim zdołał postawić na swoim i nakłonić szefów z ABC, do wypuszczenia na rynek wytwórni ściśle jazzowej. Taylor pracował przy maszynowym generowaniu hitów takich mdłych gwiazdek jak Fabian czy Frankie Avalon. W 1961 roku Taylor miał 31 lat i po pięciu latach nieustannych sukcesów sprzedażowych otrzymał od szefów z ABC wotum zaufania. Impulse Records narodziło się i marzyło, by móc konkurować z takimi gigantami jak Verve, Riverside czy Prestige. Taylor wiedział, że aby zrobić wyrwę w nieco skostniałym świecie produkcji i wydawania jazzu, musi postawić na pewnego rodzaju innowacyjność. Przede wszystkim promocyjną. Zaangażował fantastycznych fotografów jak Pete Turner czy Arnold Newman, którzy wykonali znakomite, barwne i zalaminowane okładki. Estetyka wydawnictw była nowatorska i nowoczesna, szczególnie w czasach gdy chętniej inwestowano pieniądze w edycje nagrań muzyki klasycznej niż w jazz, który wciąż wzbudzał w inwestorach nieufność. Taylor dopiął swego – nagrania sprzedawały się doskonale, również dzięki układom producenta z disc jockeyami, którzy nieustannie puszczali najnowsze perełki Impulse'u. Całość pociągnął znakomity Ray Charles ze swoim hitem „One Mint Julep” , którego sukces przekroczył najbardziej nierealistyczne marzenia producentów. Później było już tylko lepiej. E. J. Korvette, który w tym czasie stał na czele sieci sklepów płytowych wspominał, że ludzie wpadali i w drzwiach pytali: „Co nowego w Impulse?”. Nie „Co nowego w jazzie” - marka wytwórni została utożsamiona z rodzajem muzyki, który proponowała.

 

W tym roku Impulse kończy pięćdziesiąt lat. Poważny to wiek, choć muzyka prezentowana na tym urodzinowym wydaniu nie postarzała się nawet o dzień od daty swoich narodzin. Całość edycji dopełnia bogato ilustrowana historia powstania wytwórni pióra Ashleya Kahna (autora znakomitej biografii Coltrane'a „The House That Trane Built”) oraz samego Creeda Taylora oraz krótkie notki na temat poszczególnych nagrań.

 

Po odejściu Taylora do wytwórni Verve, gdzie mógł współpracować ze Stanem Getzem i Billem Evansem, Impulse zdecydowało się stawiać wrażenia artystyczne nad finanse. Pozwoliło to zaprosić do współpracy takich wykonawców jak Coltrane (w późniejszym okresie swojej twórczości), Archie Shepp, Albert Ayler czy Pharoah Sanders. I nawet tak radykalnie awangardowy front przynosił wytwórni ogromny sukces komercyjny, raz na zawsze ustalając swoją wiodącą rolę w historii rozwoju i popularyzacji jazzu.