„Dziady” według Piotra Orzechowskiego

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 

Jeśli chcieć wskazać polskie utwory literackie, które najsilniej rezonują w rodzimej kulturze i swoistym imaginarium narodowym, „Dziady” Mickiewicza z całą pewnością w takim zbiorze by się znalazły. Frapujący zamysł strukturalny cyklu, bogactwo symboliki, ważkie treści romantyczne czy mesjanistyczne – egzegez tych i innych aspektów dzieła Mickiewicza od pokoleń podejmują się badacze. Swoje odczytania bądź odczucia wobec tekstu poety prezentują również artyści: twórcy teatralni, reżyserzy filmowi czy muzycy jazzowi.

Za sprawą ich reakcji na tekst źródłowy jego oddziaływanie trwa, ukazując swoje aktualne oblicze w coraz to nowych kontekstach. Wydarzeniami zgoła politycznymi były przedstawienia „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym na przełomie 1967 i 1968 roku. Ważnym komentarzem do bieżących wydarzeń był film „Lawa” Tadeusza Konwickiego z 1989 roku. Również aktualnie prezentowana w Teatrze Narodowym adaptacja „Dziadów” w reżyserii Litwina Eimuntasa Nekrošiusa zarówno naznacza Mickiewiczowskie sceny współczesnym światłem – eksponując choćby tematy klasowości czy pomocy humanitarnej – jak i ironizuje oraz szuka sztuczności w postawie bohaterów.



Wymienione zostały niektóre ujęcia całości dramatu, ale również jego poszczególne części bywają punktem wyjścia dla współczesnych twórców. Tak było w przypadku pianisty i kompozytora Piotra Orzechowskiego, który podjął się wykreowania muzycznego dialogu z II częścią „Dziadów” Mickiewicza – a więc literackim wyobrażeniem ludowego obrzędu obcowania z duszami zmarłych. Prapremiera kompozycji z udziałem kwartetu High Definition i artystów muzyki elektronicznej odbyła się w listopadzie ubiegłego roku w krakowskiej sali ICE. Dwa kolejne koncerty – w wykonaniu już tylko kwartetu Orzechowskiego – wydarzyły się na początku marca bieżącego roku. Słuchaczom rozdawano libretto, by śledzili wierną Mickiewiczowi dramaturgię koncertu. Nietrudno było zwrócić uwagę na teatralny charakter muzyki, w której poszczególni muzycy mieli precyzyjnie nadane role i stany psychiczne do odbicia poprzez swoją grę.

Bo o wykazanie, że jazz jest w stanie mocować się z najgłębszymi stanami psychicznymi, Orzechowskiemu chodziło. Celem nie była reinterpretacja tekstu Mickiewicza, ale – poprzez kompozycję zanurzoną w improwizacji – zobrazowanie muzyką duchowych treści w nim ukazanych. Po warszawskim koncercie z tym programem Orzechowski opowiadał mi, że brał pod uwagę wzięcie na warsztat jakiegoś innego tekstu – myślał np. o mistycznych pracach Słowackiego. Ale to „Dziady” okazały się największą inspiracją z powodu swej wiarygodności i rzeczowości. Zawarty w nich dramat psychologiczny z właściwą sobie duchowością i atmosferą może, jego zdaniem, być opisany przez język jazzu.



Sam występ ten punkt widzenia zdawał się potwierdzać. W znakomitej formie grający kwartet High Definition sugestywnie ilustrował kolejne epizody obrzędu. Każdy z muzyków miał możliwość indywidualnego wczucia się w zadaną mu rolę, choć przyznać trzeba że dominowała strukturalna myśl i skupienie na kompozycji. Fakt ten nie dziwi – to przecież materiał dla muzyków wciąż nowy. Wykonując go trudno jeszcze o pełnię naturalności, jaką demonstrują wracając na przykład do materiału z albumu „Bukoliki”.

Mając w pamięci stołeczny koncert, a także czytając dostępne w mediach głosy po ubiegłorocznym koncercie w Krakowie, nie sposób mieć wątpliwości co do potencjału artystycznego tego przedsięwzięcia. Przekonać się o tym będzie można ponownie na jesieni, kiedy to zespół planuje trasę koncertową z tym materiałem z udziałem Igora Boxxa, członka formacji Skalpel. Ciekawie jawi się więc nie tylko jego kontynuacja, ale i to, czy zainspiruje on innych improwizujących muzyków do dalszego mierzenia się z dziedzictwem polskiej literatury.