Marcin Olak Poczytalny

Marcin Olak Poczytalny - Seymour czyta konstytucję

Na wszelki wypadek, gdyby – co w sumie niewykluczone – umknęło to Państwa uwadze, chciałbym zauważyć, że Seymour czyta konstytucję. No cóż, może nie w takim dosłownym sensie, bo Philip Seymour Hoffman, amerykański aktor i reżyser filmowy, laureat Oscara i kilku innych nagród, zmarł w 2014 r. A zatem czytać już nie może. Ale właśnie tak przyśnił się pewnemu pianiście – stał w drzwiach i czytał konstytucję, czysty surrealizm.

Marcin Olak Poczytalny - Bez kwitnie

W kwietniu wydarzyło się tak dużo, że w zasadzie wypadało by to odnotować. Państwo wybaczą, ale pomimo to ja nie odnotuję. Odnotowali już inni, wnikliwie i skrupulatnie. Mnie też korciło, żeby odnotować – ale nie mogę, po prostu nie mogę. Nie mam szans. A to dlatego, że w ogrodzie znów mi kwitnie. Tym razem bez.

Marcin Olak Poczytalny - A dlaczego?

Ostatnio trafiło do mnie kilka naprawdę dobrych płyt, i muszę przyznać, że mam z tym kłopot. Otóż po prostu brakuje mi czasu na słuchanie muzyki. Jestem w stanie w spokoju posłuchać w ciągu tygodnia kilku płyt od początku do końca, ale w wypadku tej muzyki to po prostu nie wystarcza. Artyści zagrali zbyt złożone rzeczy, żebym był w stanie usłyszeć je wszystkie za pierwszym razem – nie mam szans. Chciałbym każdy album potrzymać tak przynajmniej z miesiąc w odtwarzaczu, dać sobie i muzyce czas… tyle, że tego czasu mi brakuje.

Marcin Olak Poczytalny - Wszystkiego najlepszego!

Dziś jest niedziela wielkanocna. To dla mnie wyjątkowy moment, dlatego postanowiłem nie pisać dziś o muzyce, lecz po prostu złożyć Państwu życzenia… I tu muszę się do czegoś przyznać: ze składaniem życzeń od zawsze mam kłopot. Te najbardziej ograne zwroty mnie rażą – choć oczywiście życzę wszystkim zainteresowanym zdrowia, pomyślności, a nawet wesołego alleluja, jakkolwiek chcieliby Państwo to interpretować. Dla mnie to jest tak ogólne, że aż przestaje nieść jakiekolwiek znaczenie, a przecież życzenia powinny coś znaczyć.

Marcin Olak Poczytalny - O smutku

Jest zimno. Moim zdaniem za zimno - ale przecież jest zima, więc może nie ma co przesadzać. Ma być mróz, ma być śnieg… No właśnie. Mróz jest, ale śniegu nie ma. Gdyby był, to można by zabrać dzieci na sanki, porzucać się śnieżkami, poza tym jakoś by to wyglądało. Tymczasem śniegu nie ma, więc mamy jakąś karykaturę zimy. Porażka na całej linii. No tak, ale można też na to spojrzeć od innej strony.

Marcin Olak Poczytalny - Ostrożnie z misiami

Pomyślałem, że napiszę dziś o płycie, która od roku regularnie wraca do mojego odtwarzacza. Zespół nazywa się Jerycho, a płyta to Musica in Ecclesia Cathedrali Cracoviensi Audita.

Marcin Olak Poczytalny - Jazz na jazzowo

Chyba już wszystko zagrano „na jazzowo”. Zarówno muzycy klasyczni jak i jazzmani popełnili jazzowe wersje utworów klasycznych, popowych, ludowych… Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie mówię tu o twórczym zderzeniu różnych estetyk, w wyniku których powstają czasem dzieła wybitne, jak choćby „Paranoid Android” w wykonaniu Brada Mehldaua, czy płyta „Rennaissance” Anny Gadt. W takich wypadkach mamy do czynienia z poważnym procesem twórczym, gdzie różne stylistyki są świadomie konfrontowane, a w utworach zmieniana jest nie tylko aranżacja, ale często muzycy ingerują wręcz w kompozycję.

Marcin Olak Poczytalny - Zmiany

Świat się zmienia na naszych oczach, czasem tak szybko, że za nim nie nadążam. Ot, choćby pogoda – już kolejny rok w grudniu mamy wiosnę, a ja i tak wyciągam z komórki sanki. I uparcie dziwię się, że nie mam po czym jeździć. Na Wielkanoc pewnie znów spadnie śnieg, i ja znowu będę zaskoczony, choć rok temu lepiłem wiosną bałwana. Klimat się zmienił, przynajmniej na razie i w jakimś stopniu, ale ja uparcie odmawiam przyjęcia tego do wiadomości.

Marcin Olak Poczytalny: Z tymi kolędami to w zasadzie nie najgorszy pomysł.

Święta. Teoretycznie jest super – rodzina, spotkania, życzenia, prezenty… Praktyka wygląda różnie, ale często święta oznaczają zakupy, sprzątanie, gotowanie i inne tego typu drobne przyjemności. Mimo to i tak byłoby nienajgorzej, gdyby nie te kolędy. Czy w ogóle muzyka świąteczna – prześliczna, przesłodzona i stanowczo przedawkowana. Ten okolicznościowy soundtrack wylewa się na nas zewsząd – słyszymy go w sklepach, w samochodzie, w radio… I po prostu mamy dość. Przynajmniej ja mam.

Jazz skończył się na Kill’em All

Trafia do mnie ostatnio coraz więcej takich płyt. To naprawdę dobre albumy – świetnie nagrane, dopracowane w każdym szczególe, wręcz skazane na sukces. Muzycy grają wspaniale, bezbłędnie, jak z nut… No właśnie, jak z nut. Tak, jakby grali muzykę historyczną, takiego Bacha na przykład. Ale ja mam z tym problem, bo od jazzu oczekuję czegoś innego. Doceniam bezbłędne wykonanie i kunszt artystów, ale od muzyki improwizowanej oczekuję zaskakiwania, poszukiwania, przekraczania granic.

Strony