Wolę improwizację od grania tej samej muzyki - wywiad z Markiem Sandersem

Autor: 
Piotr Wojdat
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Mark Sanders to jeden z najbardziej aktywnych i doświadczonych perkusistów współczesnej sceny muzyki improwizowanej. Brytyjczyk znalazł czas na to, żeby porozmawiać ze mną o Mikołaju Trzasce, artystach, którzy go zaskakują oraz o serialu "Breaking Bad".

Gdy umawialiśmy się na ten wywiad, napisałeś, że też jesteś fanem “Breaking Bad”. Kto jest Twoją ulubioną postacią występującą w tym serialu i dlaczego?

Mark Sanders: W „Breaking Bad” Bryan Cranston skradł show w każdej scenie, w której wystąpił. Bardzo podobała mi się postać i gra Raymonda Cruza jako Tuco Salamanci, można było poczuć nieświadomość i strach przed przebywaniem w obecności tak nieprzewidywalnej, bezpretensjonalnej i potężnej postaci. Ale oczywiście to scenarzyści są prawdziwymi gwiazdami.

Czy masz inne ulubione seriale? Co teraz oglądasz?

MS: Uwielbiam twórczość brytyjskiej pisarki i aktorki Phoebe Waller Bridge, która napisała dwie wspaniałe serie „Fleabag” i „Obsesja Eve”. W “Fleabag” występuje również w roli głównej, przedstawiając sprytną i zabawną kobietę, która w otwarty i swobodny sposób zajmuje się swoją seksualnością, gniewem i otaczającymi ją ludźmi. Na potrzeby “Obsesji Eve” napisała pierwszą (i lepszą serię) o genialnej i zabawnej profesjonalnej zabójczyni, która uwielbia swoją pracę. Próbuje złapać agentkę MI5. Wątek związku między dwiema kobietami jest doskonale napisany.

 

Na twojej stronie internetowej możemy przeczytać, że realizujesz swoje pomysły także w teatrze, tańcu, współczesnej sztuce klasycznej i konceptualnej. Czy mógłbyś to zilustrować kilkoma konkretnymi przykładami?

MS: Współpracuję z artystą Christianem Marclayem przy jego „Screenplay”, improwizując swobodnie w odpowiedzi na film, oraz przy większym, bardziej teatralnym „Everyday”. W tym drugim udział biorą Christian, John Butcher, Steve Beresford, Alan Tomlinson i ja. Jest to kolaż fragmentów filmów zawierających różne formy muzyki: od dźwięków z odtwarzanych płyt, przez aktywność tancerów, poprzez zespołów typu marching bands lub ciekawych dźwięków wydawanych przez aktorów. Pracowałem również przy serii występów z artystą Henrikiem Hakensenem przy „The End”, który jest jego filmem z muzyką na żywo napisanym przez Johna Coxona w wykonaniu orkiestry symfonicznej, z którą swobodnie improwizuję.

Czy tworzenie muzyki dla teatru jest dla Ciebie czymś innym niż nagrywanie płyt i granie koncertów? Jakie są główne różnice?

MS: Różnica między pracą w teatrze, a koncertami i nagrywaniem polega na tym, że moja praca na żywo i nagrywanie wiąże się z dużą dozą improwizacji. Praca, którą wykonuję w teatrze i na potrzeby tańca, jest wcześniej rozpisana. Improwizacji mogę wtedy poświęcić mało miejsca lub w ogóle. Tę formę aktywności uważam za bardzo przyjemną. Jestem częścią wydarzenia, wszystkie pomysły są konsekwentnie wdrażane. Ale improwizacja w każdym wykonaniu jest dla mnie o wiele bardziej interesująca i satysfakcjonująca niż granie tej samej muzyki za każdym razem.

Jesteś wykładowcą na uniwersytetach. Jaka jest Twoja główna motywacja do pracy z uczniami?

MS: Uwielbiam pomagać uczniom dowiedzieć się, kim są na swoim instrumencie. Nie jestem szczególnie zainteresowany ich techniką, a nawet gatunkiem muzycznym, którym się interesują. Uwielbiam pomagać im odkrywać ich brzmienie i charakter, aby rozwinąć osobistą tożsamość na instrumencie.

Współpracowałeś już z wieloma artystami. Czy zdarzy Ci się jeszcze być zaskakiwanym przez kogoś?

MS: Co ciekawe, w tej chwili zaskakują mnie przede wszystkim muzykujące kobiety. Nie ma to nic wspólnego z ich płcią, ale słyszę nowe osobiste pomysły pochodzące od takich osób jak Rachel Musson, która jest kompozytorką i improwizatorką. Poza tym wymienię też Elaine Michener. Pochodzi ona ze świata klasycznego, ale jest niesamowitą improwizatorką. Napisała utwór muzyczno-teatralno-taneczny pod tytułem “Sweet Tooth”. Wykonują go Sylvia Hallett, Jason Yarde i ja. Oparty jest na historii przemysłu cukrowniczego i brytyjskiego handlu niewolnikami. Uwielbiam ten rodzaj pracy, ponieważ może być jednocześnie wyzwaniem i wyzwalaniem.

Pracowałeś też, np. z Mikołajem Trzaską w Riverloam Trio. Czy pamiętasz, kiedy i jak to się stało, że zacząłeś z nim współpracować?

MS: Myślę, że to było jakieś dziesięć lat temu, kiedy grałem ze świetnym duńskim basistą Peterem Friisem Neilsonem. Powiedział, że powinniśmy grać z Mikołajem. Mikołaj sprawdził mnie na You Tube, jak grałem w USA z Peterem Brotzmanem. Ustaliliśmy termin wspólnego koncertu, ale Mikołaj spóźnił się na lot. Zagraliśmy dopiero rok później. Mikołaj zapytał później, czy znam jakiegoś żydowskiego basistę (to nie było obowiązkowe, ale pomogło) na potrzeby serii warsztatów opartych na żydowskiej muzyce i literaturze. Poleciłem Olie Brice’a. Tak zaczęła się historia naszej współpracy pod szyldem Riverloam Trio.

Czy interesujesz się polską sceną jazzową i muzyką improwizowaną? Z kim chciałbyś pracować?

MS: Nie jestem ekspertem od polskiej sceny, ponieważ naprawdę pracuję tylko przy projektach Mikołaja. To dzięki niemu poznałem i grałem z niesamowitymi muzykami, zwłaszcza z Raphaelem Rogińskim - uwielbiam jego grę i jego płyty. Świetnie było też móc słuchać Kubę Suchara i Artura Majewskiego w duecie Mikrokolektyw. Widzę, że w Polsce kwitnie młoda scena muzyków, którzy robią nowe wspaniałe rzeczy.

 

Jakie są Twoje najbliższe plany artystyczne?

MS: Mam nowe grupy z płytami właśnie wydanymi. Jeden zespół jest prowadzony przez Sarah Gail Brand z udziałem Steve’a Beresforda i Johna Edwardsa. A druga to Shifa z Rachel Musson i Patem Thomasem. Powoli zbliżają się koncerty obu formacji, a zespół Elaine Mitchener Voices of the Black Avant Garde zagra na London Jazz Festival.

Mam trasy koncertowe w triach z Johnem Butcherem i Johnem Edwardsem, Toby Deliusem i Olie Brice’m oraz kwartet Elliota Sharpe'a z Johnem Edwardsem i Erikiem Mingusem (synem Charlesa i świetnym piosenkarzem).

Niedługo będę nagrywać z Veryanem Westonem i Hannah Marshall grającymi nowe kompozycje Veryana. Dziś wieczorem obchodzimy 80 urodziny Trevora Wattsa koncertem w Cafe Oto. Chwalmy Trevora i całą niesamowitą muzykę, którą stworzył i nadal tworzy.