Sebastian Zawadzki i Peter Evans Zebulon Trio – Majówka z Jazz Jantarem w gdańskim Żaku

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
mat. organizatora

Po znakomitych występach gwiazdorskich składów Tomasza Stańki i Dave’a Hollanda majówka z Jazz Jantarem mogła już jedynie postarać się o zamknięcie z klasą. Czas najwyższy, by przed kolejnym tygodniem pracy wziąć nieco oddechu i nabrać energii do działania. To pierwsze zapewnił recital Sebastiana Zawadzkiego, w drugie zaś zaopatrzył nas Peter Evans i jego Zebulon Trio.

W momencie, gdy tryumfy na polskiej scenie jazzowej święcą dekonstruktorzy fortepianu w rodzaju Marcina Maseckiego i Piotra Orzechowskiego, gra Sebastiana Zawadzkiego zdaje się być wręcz nie na miejscu. Jego klasyczne podejście staje współczesnym trendom okoniem, ale pianista nie chce niczego udawać. Wybrał tę drogę w naturalny sposób i nawet trudno byłoby sobie wyobrazić, by mógł zrobić inaczej. Zawadzki to muzyk dużej skromności, który sprawia wrażenie zagubionego gdy nawet na krok odchodzi od fortepianu. Stale zatopiony we własnych myślach, gra bezpretensjonalnie i z pewną dozą elegancji. Melodia spod jego palców wypływa niewymuszenie, tkana jest lekko i uważnie, a jednocześnie zdradza bogactwo klasycznych inspiracji. To zdecydowanie już jest własny świat i na tym etapie można tylko czekać na to, w jakim kierunku się rozwinie.  I nie należy dać się zwieść nieco szkolnej prezencji – Sebastian Zawadzki to muzyk, którego na oku mieć warto.   

 

Zebulon Petera Evansa zapowiadał efektowne zamknięcie żakowej majówki. Trio jednego z najlepszych obecnie trębaczy nowojorskiej – a więc w zasadzie światowej – sceny jazzowej to propozycja dla gustujących w gęstych, nowoczesnych klimatach. Ukute przez Evansa hasło über jazz stworzone było niegdyś na potrzeby prześmiewców z Mostly Other People Do The Killing, ale spokojnie możnaby go użyć dla opisania drogi, w którą artystycznie zmierza Peter Evans. Quasi-bebopowe żarty to dziecinada - trębacz bierze sprawy w swoje ręce, i trzyma je mocno, teraz zajęty dekonstrukcją „na poważnie”. Wystarczy porównać którekolwiek z nagrań zgrywnego kwintetu choćby z Ask Me Now Monka, które Zebulon Trio zagrało wczoraj na bis, aby pojąć, w jakim kierunku muzyk podąża. I trudno go nie zrozumieć. Mocno ugruntowane w regularnym jazzowym pulsie free grupy Zebulon szarpie, eksploduje i nawarstwia się kolejnymi płaszczyznami brzmień. Choć na scenie grają tylko trzy osoby, zdecydowane brzmienie bandu słuchaczowi się wręcz narzuca, nie pozwalając mu pozostać obojętnym. Podobno w Zebulon Trio panuje demokracja – jednak ton trąbki Evansa jest porażająco silny i zdaje się nie znosić sprzeciwu. Nawet jeśli John Hébert i Kassa Overall od lidera zanadto nie odstają – sekundanci z nich więcej niż sprawni i ogień improwizacji podsycają jak należy - muzyką Evans rządzi niepodzielnie. Jest surowo i intensywnie jak należy. Wyobraźnia i zdecydowane parcie do przodu takich grup jak Zebulon ogląda się z przyjemnością. Świeży i gorący powiew zza oceanu jest zawsze w cenie i miejmy nadzieję, że  do Gdańska zawiewać nie przestanie – ale to już w dużej mierze jest w gestii organizatorów.