Resonance Ensemble w Krakowie

Autor: 
Mateusz Magierowski
Autor zdjęcia: 
Marta Ignatowicz www.martaignatowicz.com

Pofabryczne wnętrza na krakowskim Podgórzu. Na scenie dziesięciu klasowych muzyków. Na sygnał Kena Vandermarka rozpoczyna się freejazowy dramat w trzech aktach zachwycający zmieniającą się jak w kalejdoskopie muzyczną fabułą i wirtuozerią gry głównych aktorów tego wieczoru.

Nim jednak o tym, co działo się na scenie, nie tylko z kronikarskiego obowiązku należy wymienić muzyków, którzy wzięli udział w koncercie The Resonance Ensemble, zorganizowanym w krakowskiej Fabryce przez Fundację Dom Kultury Alchemia (gwoli przypomnienia - to właśnie klub Alchemia był miejscem poczęcia i narodzin tego projektu). Oddajmy więc cesarzom co cesarskie: Ken Vandermark – saksofon barytonowy i klarnet,  Magnus Broo – trąbka, Per- Åke Holmlander – tuba, Dave Rempis – saksofon tenorowy, Steve Swell – puzon, Mark Tokar – kontrabas, Mikołaj Trzaska – saksofon tenorowy i klarnet basowy, Wacław Zimpel – klarnety, Michael Zerang i Tim Daisy- zestawy perkusyjne.

Ów międzynarodowy frejazzowy big band zaprezentował wczoraj w Krakowie nowe kompozycje swego lidera i pomysłodawcy – Kena Vandermarka, nagrane przez zespół na najnowszej płycie „What Country Is This?”, wydanej prze krakowskie NotTwo. Artyści zagrali poświęcone odpowiednio Czesławowi Miłoszowi, Witoldowi Lutosławskiemu oraz Fredowi Andersonowi utwory „Fabric Monument”, „Acoustic Fence” oraz „Open Window Theory”. Zagrali to jednak chyba zbyt słabe określenie,  by opisać całe spectrum muzycznych interakcji i solowych popisów, które miały miejsce podczas tego zakończonego dwoma bisami niesamowitego spektaklu.

Nie sposób nie rozpocząć jego opisu od osoby reżysera. W pierwszej części koncertu Ken Vandermark pozostawał nieco na drugim planie, koncentrując się na podpowiedziach kierowanych w stronę kolegów i akompaniowaniu ich partiom solowym.  W drugiej zaprezentował pełnię możliwości swoich i swojego instrumentu, kiedy jego barytonowy monolog umykał pościgowi Trzaski, Zimpla i Rempisa. Jedynym słabszym momentem Vandermarka była… wpadka podczas prezentowania zespołu, kiedy to zapomniał o Davie Rempisie, zreflektowawszy się dopiero po podpowiedzi Wacława Zimpla.

Rempis zaś chętnie wchodził w wręcz momentami groove’owe dialogi z sekcją rytmiczną, w której fantastyczny pojedynek toczyli ze sobą przedstawiciele dwóch pokoleń freejazowej perkusji – imponujący niesamowitą techniką i szalonymi przyspieszeniami tempa, przyodziany w fikuśną wełnianą czapkę Michael Zerang oraz pełen młodzieńczej werwy Tim Daisy. Dzielnie im sekundował wirtuozersko operujący smyczkiem Mark Tokar. Tytaniczną pracę w budowaniu rytmu kompozycji Vandermarka wykonał Per- Åke Holmlander, stwarzając pole do nieskrępowanej ekspresji Swellowi i Broo.

Przedstawiając członków swojego zespołu Vandermark zaznaczył, że projekt Resonance jest dla niego okazją do wspólnego grania z polskimi muzykami – Mikołajem Trzaską oraz Wacławem Zimplem. Obaj znakomicie odnajdywali się tak w melancholijnych klarnetowych dialogach, jak i energetyzujących solówkach, zbierając zasłużenie jedne z największych owacji.

Członkowie The Resonance Ensemble nie odmówili zachwyconej publiczności dwóch czasowo krótkich, ale muzycznie obfitych bisów, podczas których usłyszeć można było transową rytmikę budowaną przez Zeranga i Daisy’ego, pełne zadumy i wyciszenia dialogi Swella i Broo oraz szaleńczy noise w wykonaniu Vandermarka, Zimpla, Rempisa i Trzaski.

Tym, którzy mogli w koncercie uczestniczyć, a się na to nie zdecydowali – pozostaje żałować, uczestnikom koncertu – delektować się tym niezwykłym muzycznym doświadczeniem, jakie stało się ich udziałem, wszystkim zaś – mieć nadzieję, że The Resonance Ensemble w niedługim czasie znów powróci do swego muzycznego matecznika.

 

Autorką wszystkich zdjęć jest Marta Ignatowicz www.martaignatowicz.com