Pink Freud: Blade Runner w Syrenim Śpiewie

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Rafał Pawłowski, https://www.facebook.com/rplus.jazzphotography

Pink Freud lubi grać głośno! Oj, lubią to też fani zespołu pod wodzą Wojtka Mazolewskiego! I chociaż ledwie parę godzin przed koncertem muzycy wrócili z Japonii, gdzie promowali wydaną tam właśnie płytę “Monster of Jazz”, zagrali bardzo, bardzo, bardzo głośno i energetycznie! W warszawskim Syrenim Śpiewie zespół rozpoczął swoją polską trasę promujacą ścieżkę dźwiękową do audiobooka “Blade Runner - czy androidy marzą o elektronicznych owcach?”.

Właśnie premierowymi kompozycjami z tego przedsięwzięcia - dźwiękowej adaptacji powieści Phillipa K. Dicka - rozpoczął się koncert Pink Freud’ów. Nie było to łatwe zadanie przetworzyć muzykę, której zadaniem jest ilustracja radiowego spektaklu na koncertowy “numer”. Tak w “Startowym” jak i w “Ricku” kompozycje opierają się na zapadającym w pamięć, powtarzanym motywie basowym wypełnionym treścią przez instrumenty dęte. Adam Milwiw-Baron obok trąbki obszernie korzysta w nich z pomocy dźwięków generowanych przy pomocy komputera. Tomek Duda na saksofonie barytonowym buduje atmosferę dźwiękowymi poszukiwaniami, podobnymi do tych, granych w duecie z Arszynem (Krzysztofem Topolskim). Taka przestrzenna muzyka musi znakomicie brzmieć nagrana w trójwymiarowej technologii w jakiej zrealizowany jest audiobook.

Po takim wstępie Pink Freud sięgnął po repertuar ze swych ostatnich. Zabrzmiały więc i “Konichiwa” i “Bourbon” z “Horse & Power” jak i tytułowy utwór z poprzedniego krążka - “Monster of Jazz”. Kiedy pod koniec koncertu sięgneli po swoją najnowszą “grzałkę” “Pink Hot Loaded Guns” publiczność nie mogła powstrzymać się od rytmicznych podskoków.

Mazolewskiemu, Dudzie, Baronowi i Klimczukowi udało się szybko przekonać do siebie nawet nawet tych, których w Syrenimi Śpiewie bardziej od muzyki interesowały kolorowe drinki i tembr własnego głosu. To był dobry koncert! Pink Freud bez wątpienia ma swój styl, swoją energię, własne hity i, co najważniejsze, coraz większą publiczność. 
"- I co, fajny ten jazz, nie?” zapytał po koncercie chłopak dziewczynę. Freudzi mają już w swej dystkografii płytę o zbliżonym tytule. - Fajna muzyka, fajny koncert, ale czy fajny jazz? Ale to przecież nie do mnie pytanie.