Damas Ensemble - wielka czarna siła!

Autor: 
Krzysztof Machowina
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Damas Ensemble - Power of the Horns to zespół niemal kultowy. Dlaczego? Otóż dlatego, że mało kto go słyszał, a wielu opowiada o nim, że jest znakomity.  Nie ma co się dziwić, że mało kto słyszał. W dzisiejszych czasach angażowanie składu większego niż trio to inicjatywa ryzykowna finansowo. W dodatku nie gra w nim Stańko, Możdżer, a nawet Mazolewski; więc na publicity też trudno liczyć. Nie można się jednak dziwić, że opowiada się o nim, że jest świetny, gdyż …

No właśnie. W maleńkim klubie, niekoniecznie znanym z uczestnictwa w życiu koncertowym, a jazzowym to już w ogóle, wystąpił w sobotę jeden z najbardziej obiecujących bandów naszej sceny. Damas Ensemble to grupa Piotra Damasiewicza. Pisaliśmy o nim przy okazji znakomitej płyty „Hadrons”. Opowiadał o nim także Maciej Obara w wywiadzie nie tak dawno publikowanym w Jazzarium. „Damas ma łeb” - powiedział wówczas Obara. Musi mieć,skoro udało mu się zebrać pod wspólnym szyldem tylu znakomitych muzyków. Żaden, poza Maciejem Obarą, nie jest w tym ansamblu szerzej znany. I to jest smutne. Ale może wkrótce się to zmieni. Krążą pogłoski, że grupa ma w planie nagrać płytę. To byłoby coś!

Jeśli podczas sesji udałoby się zarejestrować choć połowę energii, którą Damas Ensemble uwalnia na żywo, to już byłoby wspaniale, ale biorąc pod uwagę zapał i klasę tych młodych ludzi to istnieje szansa na znacznie lepszy wynik.  Napisałem przed chwilą „tylu znakomitych muzyków”, ale prawdę powiedziawszy, słuchając prawie półtora godzinnego koncertu zespołu, na który składały się raptem trzy kompozycje, ostatnia rzecz, o jakiej pomyślałem to ich improwizatorska klasa. Muzyka Damas Ensemble daleko wykracza poza coś, co nazwać można sumą świetności poszczególnych jej członków. Jest tu jakaś wartość dodana. Może spowodowane jest to wizją, brzmieniem, a może jakimś niezwykłym pragnieniem zagrania tak, jakby świat miał się jutro skończyć. Z jednej strony siła Damasowskich dęciaków jest dzika i taka bardzo roots, z drugiej, w dzikość tę wkracza jakaś siła porządkująca, dzięki której muzyka nie tracąc nic ze swej energii i rytmiczności jest bardzo precyzyjnie i czysto poprowadzona, a w dodatku okraszona niezliczoną ilością zniewalających melodii. Co to za siła? Na pewno świadomość drogi jaką chce się podążać, tworząc muzykę. Tę ma każdy na swój sposób określoną, ale nad całością czuwa też siła jeszcze jedna i pewnie jest nią lider, który nie dość, że robi ogromne wrażenie jako trębacz, to jeszcze jawi się jako stwórca sterujący potężnymi żywiołami.

Jakby chcieć wprowadzić jakąś stylistyczną identyfikację i spróbować określić styl tej muzyki to może dobrze byłoby odwołać się do tego wszystkiego co ze swoimi dużymi zespołami robił i robi wielki William Parker. Na pewno zresztą twórczość tego kontrabasisty i kompozytora jest dla zespołu ważna, skoro utwór na bis zatytułowany został „Psalm For William Parker”. Odniesień do wielkiej free jazzowej tradycji było tu zresztą znacznie więcej, ale przyznam szczerze ma to małe znacznie.

Znaczenie ma groove, siła, ekspresja, pasja i wiedza, zarówno poszczególnych muzyków jak i lidera grupy i tylko szkoda, że koncertu mogło posłuchać zaledwie kilkadziesiąt osób, choć jak na warunki warszawskiej Szpulki to bardzo duża liczba.  O tym, że koncert wzbudził gorące odczucia niech zaświadczy aplauz publiczności, niemal tak silny, jak muzyka samego bandu. Od tego momentu nie pozostaje nic innego jak tylko wypatrywać kolejnych koncertów Power Of The Horns i wierzyć, że w końcu trafi w nasze ręce ich płyta. Byłoby wielką stratą nie zarejestrować czegoś tak niezwykłego.

Damas Ensemble - Power of the Horns wystąpił w składzie: Piotr Damasiewicz trąbka, Maciej Obara alt, Adam Pindur alt, Paweł Niewiadomski puzon, Jakub Mielcarek kontrabas, Marcin Jadach kontrabas, Michał Trela perkusja, gościnnie udział wzięli: Gerard Lebik tenor, Piotr Łyszkiewicz sopran, zoukra, Wojciech Romanowski instrumenty perkusyjne oraz Buba Kuyateh kora.