Pursuit Of Radical Rhapsody

Autor: 
Maciej Karłowski
Al DiMeola
Wydawca: 
Telarc
Dystrybutor: 
Dream Music
Data wydania: 
27.04.2011
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Al Di Meola: acoustic and electric guitars, percussion, keyboards; Fausto Beccalossi: accordion; Kevin Seddiki: second guitar parts; Gumbi Ortiz: percussion; Peter Kaszas: drums, percussion; Victor Miranda: acoustic upright baby bass; Charlie Haden: acoustic bass (13,15); Peter Erskine: drums (4, 10, 12); Gonzalo Rubalcaba: piano (5, 10, 12, 13); Barry Miles: string arrangements and additional keyboards; Mino Cinelu: percussion (3, 4, 13, 14); Gabor Csonka: violin (4, 11, 15); Viktor Uhrin: violin (4, 11, 15); Gergely Kuklis: violin (4); Gyula Benk: violin (4, 11, 15); Andras Sturcz: violin (4, 11, 15).

Z Alem Di Meolą to ja przyznam szczerze mam poważny problem. Jest to problem z jednej strony dotyczący świadomości natury jego muzyki, z drugiej wiedzy jak ważna jest ona nie tylko dla fanów, ale także i dla całego okołojazzowego świata skupionego wokół fusion, no i w końcu z trzeciej strony moich własnych odczuć pojawiających się podczas słuchania jego muzyki.

Tak więc wydaje mi się od wielu lat, że w naturze kompozytorskiego procesu Di Meoli leży zwracanie się w stronę muzyki formalnie dość złożonej, zmieniającej się w toku wieloczęściowej budowy. Powstaje ona ponadto pod wielkim wpływem muzyki świata, często tej z Ameryki Południowej, Hiszpanii czy Kuby, czyli tak jak przed laty było to w projekcie World Simphonia. W warstwie improwizatorskiej zmierza bardziej w stronę ornamentu niż narracji. W efekcie końcowym otrzymujemy szalenie efektowne kompozycje, które robią czasami piorunujące wrażenie, a sam Di Meola wrażenie to podsyca solówkami będącymi krzyżówką sporych umiejętności technicznych z wiedzą, jakich melodii oczekuje od niego publiczność.

A ta z kolei od ponad czterech dekad pozostaje w niemym zachwycie nad wirtuozerią swojego idola i zakwalifikowawszy go przed wieloma dziesięcioleciami do jazzowego parnasu, nie odczuwa potrzeby weryfikowania dawnego werdyktu, cokolwiek by się nie działo. Słowem pozycja gitarowego herosa jest tu ugruntowana i chyba nienaruszalna, zaś kompozytorska, improwizacyjna maniera jego muzyki przekształciła się już dawno w mocny znak firmowy, przez jednych podziwiany, przez innych lekceważony.

Zderzając wiedzę o tym kim w gitarowej muzyce fusion jest Di Meola i tym jaką muzykę od lat przynosi, sam nie bardzo potrafię wypracować spójne stanowisko. Odczucie doświadczania znikomości muzycznej myśli walczy tu z pewnością, z przekonaniem, że słynny Amerykanin nie nabija nikogo w butelkę i nie próbuje udawać kogoś kim nie jest. Ujmując rzecz krótko nie wiem czy pastwić się nad jego płytami czy podziwiać fakt, że znalazł swoją drogę.

Ilekroć sięgam po jego nową płytę mam nadzieję, że dylemat ustanie, ale jakoś nie ustaje. W przypadku „Purstuit of Radical Rhapsody” pewne nadzieje wiązałem z pojawieniem się w składzie, w roli gości m.in. znakomitego kubańskiego pianisty Gonzalo Rubalcaby oraz kontrabasowej legendy Charliego Hadena. Okazały się jednak płonne i wciąż jestem w tym samym miejscu co dawniej. Sprawa jest więc chyba przegrana. Poprzestanę zatem na stwierdzeniu, że oto wpadła mi w ręce znakomita płyta, której chyba nigdy tak naprawdę w pełni nie docenię, a już na pewno z własnej woli nie posłucham.

1. Siberiana; 2. Paramour's Lullaby;3. Mawazine Pt. 1; 4. Michelangelo's 7th Child; 5. Gumbiero; 6. Brave New World; 7. Full Frontal Contrapuntal; 8. That Way Before; 9. Fireflies; 10. Destination Gonzalo; 11. Bona; 12. Radical Rhapsody; 13. Strawberry Fields; 14. Mawazine Pt. 2; 15. Over the Rainbow.