Fé…Faith

Autor: 
Anna Początek
Gonzalo Rubalcaba
Wydawca: 
5 Passions
Dystrybutor: 
5 Passions
Data wydania: 
30.09.2011
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Gonzalo Rubalcaba - piano

Podczas nauki gry na instrumencie jest taki etap, kiedy ciało zaczyna uczyć się grać niezależnie od umysłu. Jest to zaskakujące, a jednocześnie trochę przerażające, bo  pojawia się fizyczne odczucie, że ręce i nogi są obcym elementem, nie naszym, odrębnym organizmem. Jest w tym coś podobnego do zwiedzania ciemnych grot w górach, kiedy nie do końca wiemy, co będzie za krok, dwa. Poruszamy się niepewnie, jesteśmy sami w jakiejś przestrzeni pomiędzy tym miejscem a naszym jego odczuwaniem i wyobrażonym dopowiadaniem. Wtedy doświadcza się czegoś absolutnie osobistego, niewypowiedzianego i nie do powtórzenia, odczuwa się silniej, a działa intensywniej, bo wyraźne jest przy tym poczucie, że to wszystko za chwilę może zniknąć. W taką przestrzeń zabiera Gonzalo Rubalcaba.

Zawieszone w niedopowiedzeniu dźwięki, wrażenie, jakby słyszało się je między kolejnymi uderzeniami, powolne rozpoznawanie klawiatury i budowanie melodii wychodzącej nie z tego świata. Dla Rubalcaby ten świat, to wiara (po hiszpańsku ). Najbardziej intymna, nieokreślona, niemożliwa do wymówienia i może niepotrzebująca wymawiania część ludzkiej natury. A jednak,gdy coś intensywnie czujemy, chcemy dać temu wyraz.

Rubalcaba wyraża to powoli, nieśmiało, ostrożnie, jakby grał pierwszy raz – a przecież nagrał już blisko ćwierć setki płyt. Rozpoznaje klawisze, a gdy się już ich nauczy, stara się wydobyć z każdego maksimum jego przeznaczenia. Ta muzyka zanurza nas w fortepianie, czujemy drganie każdego klawisza, wchodzimy do olbrzymiego pudła, biegniemy przez całą długość strun, drżymy razem z każdym dźwiękiem. A grająca tu mocno cisza łączy nas ze sferą będącą kwintesencją tej części świata, z którą mamy delikatną łączność dzięki zmysłowi słuchu. Ta muzyka wywołuje wdzięczność za to, że możemy słyszeć, i strach, że moglibyśmy ten zmysł kiedyś stracić. Jest idealnym abstraktem, którego mózg nie obejmie nigdy, ale który przybliża nas do jakiegoś sedna i jednocześnie daje silne poczucie wspólnoty z tym człowiekiem, który ją gra.

A jest to człowiek wywodzący się z odległego świata. Kuba. Rodzina muzyczna, utrzymująca przedrewolucyjne tradycje. 49-letni dziś Rubalcaba odebrał wykształcenie klasyczne w Instytucie Sztuk Pięknych w Hawanie. Podróżował z orkiestrą Aragon, koncertując po świecie. W 1986 roku poznał Charliego Hadena, dzięki czemu został zauważony przez Blue Note oraz EMI. Grał z gigantami jazzu: Dizzym Gillespiem, Ignacio Berroą, Patem Martino, Paulem Motianem, Dave’em Hollandem, Richardem Galliano, Chickiem Coreą, Jackiem DeJohnettem i naprawdę, z wieloma jeszcze. Zdobył Grammy. I grał wszystko. Grał ogniście, spokojnie, żywiołowo, dla zadumy i dla rozrywki.

I pewnego razu nagrywa takie solo. I jest to jego wnętrze, jego historia, osadzona w spuściźnie po Gillespiem, Coltranie i Davisie. I jego kontakt z „Czymś“, ale równocześnie „Coś“ jest całkiem nie w jego posiadaniu, niemożliwe do określenia, bo nie osiągalne przez umysł, ale to coś jest w sferze wspólnej jemu i nam. Ręce, nogi, drewno, metal, powietrze, papier, nuty, fale, myśli, tętniąca krew, ucho, przeszłość, materia niematerialna, wiara. Czy to jest muzyka? Na pewno muzyką jest „ Fé…Faith“ Rubalcaby.

(1) Derivado 1, (2) Maferefun Iya Lodde Me, (3) Improvisation 2 (based on „Coltrane Changes“), (4) Derivado 2, (5) Con Alma 1, (6) Precludio Corto #2 (Tu Amor Vera Falso), (7) Blue in Green 1, (8) Oro, (9) Joan, (10) Joao, (11) Yolanda Anas, (12) Blue in Green 2, (13) Con Alma 3, (14) Improvisation 1 (based on Coltrane), (15) Derivado 3