Phalanx Ambassadors

Autor: 
Andrzej Kalinowski
Matt Mitchell
Wydawca: 
Pi Recordings
Data wydania: 
31.05.2019
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Matt Mitchell - fortepian, elektronika, kompozycje; Miles Okazaki – gitara elektryczna; Patricia Brennan - wibrafon, marimba; Kim Cass - kontrabas; Kate Gentile – perkusja

Matt Mitchell to sprawdzony partner wielu liderów, z którymi począwszy od 2009 roku nagrywał, koncertował i wciąż jest bardzo aktywnym muzykiem na jazzowej scenie Nowego Jorku. Warto wymienić najważniejsze zespoły, które pianista zasilił swoim pianistycznym talentem i umiejętnościami zespołowej współpracy, są to: Steve Coleman i Five Elements, Dave Douglas Quintet, Bird Calls Rudresha Mahanthappy, Darius Jones Quartet, Claudia Quintet, Ralpha Alessi Quartet, Simple Trio Anny Webber, We All Break Chesa Smitha, Trio Dave Kinga, Duo Tim Berne i Matt Mitchell i ostatnio Bagatelles Johna Zorna. Ponadto jest wykładowcą w nowojorskich School for Improvisational Music oraz New School.

W ciągu zaledwie 10 lat Matt Mitchell stał się wyrazistą muzyczną osobowością w świecie nowojorskiej awangardy. Pianista doskonale sprawdza się zarówno w klasycznym jazzowym zespole jak i formach bardziej eksperymentalnych, krzyżujących ze sobą muzykę elektroniczną i akustyczną, otwartą improwizację free z kompozycją. Jest niezwykle muzykalny i szczerze oddanym bezkompromisowej pracy na rzecz współczesnej muzyki improwizowanej. Jego najnowsza, czwarta płyta wydana pod własnym nazwiskiem, przynosi 7 kompozycji i 45 minut muzyki nagranej w elektro-akustycznym kwintecie.

Album „Phalanx Ambassadors” jest „zdecydowanie najbardziej wymagającą muzyką, jaką kiedykolwiek napisałem dla zespołu” mówi Matt Mitchell. Dodam, że także wymagającą w odbiorze - to techniczna fuzja elektro-akustycznej i bardzo zespołowej improwizacji poddana rygorom muzycznej arytmetyki, w której trudno będzie nam odnaleźć przekaz o bardziej emocjonalnym zabarwieniu. Płyta sprawia wrażenie sumy dotychczasowych doświadczeń muzycznych pianisty, jest tu wiele brzmień wynikających z współpracy Matta z Timem Berne, które jednak nie zaangażowały mnie do tego stopnia co twórczość jego dotychczasowego mentora. Wyraźnie słychać ogrom muzycznej erudycji pianisty, a z drugiej strony brak mi tu czegoś oryginalnego. Oczywiście to tylko osobiste odczucia, które powinienem zostawić na boku, jednak słuchając tych nieustannie zapętlających się dźwięków, karkołomnych podziałów rytmicznych, częstych zmian tempa, skomplikowanych melodii i zespołowych pasaży, przez cały czas mam wrażenie, że gdzieś to już wcześniej słyszałem. Jest tu trochę jazz- rocka w stylu Franka Zappy, a także coś z muzyki Henry Threadgilla, wiele pomysłów przypomina aranżacje Johna Hollenbecka, a chwilami także Johna Zorna, tyle że teraz wszystko jest bardziej skondensowane i perfekcyjnie wykonane. Nowa muzyka Matta Mitchella brzmi futurystycznie, jakby wygenerowana przez jakiś potężny muzyczny procesor, jest bardzo intensywna, niezwykle skupiona od strony wykonawczej, chwilami bliższe jest to muzyce rockowej niż jazzowej. Bardzo szanuję takie poszukiwania i współprace, tym bardziej, że gra i brzmienie zespołu stoi na najwyższym poziomie, a jednak słuchając płyty chwilami czułem się znużony. Po kolejnych odtworzeniach muzyka nie przestaje intrygować, jednak wciąż brakuje mi w niej czegoś bardziej osobistego.

1. Stretch Goal; 2. Taut Pry; 3. Zoom Romp; 4. Phasic Haze Ramps; 5. S S G G. 6. Be Irreparable; 7. Mind Aortal Cicatrix;