Live At The Village Vanguard Vol. 1 (The Embedded Sets)

Autor: 
Piotr Wojdat
Steve Coleman And Five Elements
Wydawca: 
Pi Recordings
Data wydania: 
10.08.2018
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Steve Coleman - Alto Saxophone; Anthony Tidd - Bass; Sean Rickman - Drums; Miles Okazaki - Guitar; Jonathan Finlayson - Trumpet;

Nowojorski klub Village Vanguard to lwia część historii jazzu. To miejsce, które dla fanów tego nurtu muzycznego jest obowiązkowym punktem programu zwiedzania miasta, które nie śpi. Jazz gra się tam od 1957 roku i od tego czasu klub stał się trampoliną dla artystów do odniesienia sukcesu. Gdy słucham “Live At The Village Vanguard” Steve’a Colemana i grupy Five Elements, to myśl o początkach klubu (tych z jazzem związanych) nie może mnie opuścić. W 1957 roku Sonny Rollins zagrał tam trzy sety jednego dnia i mamy okazję słuchać tej znakomitej muzyki na dwóch płytach aż po dziś dzień. Steve Coleman po wielu latach od tego wydarzenia też zdecydował się na podwójny zestaw koncertowy, tworząc w ten sposób świadomie lub nie historyczną klamrę.

Na “The Embedded Sets” składają się nagrania z dwóch wieczorów w Village Vanguard z maja 2017 roku. Oprócz Steve’a Colemana w składzie zespołu pojawiają się: trębacz Jonathan Finlayson, gitarzysta Miles Okazaki, basista Anthony Tidd oraz perkusista Sean Rickman. Wspólnie proponują solidną dawkę spontanicznych kompozycji oraz wolnej jazzowej improwizacji, które są osadzone na wyraźnej i charakterystycznej dla Steve’a Colemana rytmice. Mamy zatem w zestawie sporo dynamicznych utworów, które wręcz buzują energią i powodują, że kończyny wręcz rwą się do podrygiwania. Są też momenty bardziej liryczne, melancholijne - takie na złapanie oddechu od podążania za tą pędzącą na złamanie karku maszyną.

W porównaniu do ostatnich dokonań Steve’a Colemana mamy tutaj znacznie więcej żywiołowego i naturalnego grania, a podejście konceptualne jakby tym razem zeszło na dalszy plan. Wyczuwalny jest luz i spokój, które emanują od muzyków. Groove, że tak to ujmę, ściele się gęsto i jest to ten rodzaj groove’u, który ma coś wspólnego z funkiem, ale tak naprawdę brzmi przede wszystkim colemanowsko.

Pierwsze koncertowe wydawnictwo od 15 lat - tak Pi Recordings przedstawia “Live At The Village Vanguard”. Aż boję się pomyśleć jak dobre mogą być kolejne wolumeny tej serii. Nie wiem jednak ile ich będzie i czy dopisek vol. 1 do omawianego albumu to nie przypadkiem tak tylko dla zmyłki przeciwnika. Jednego można być jednak pewnym - z pewnością Steve Coleman będzie chciał pozostać artystą twórczym na każdej kolejnej płycie sygnowanej jego imieniem i nazwiskiem. Warto mu tego życzyć choćby dlatego, że frajda ze słuchania jego najnowszej płyty jest naprawdę duża.

  

 

1 - 1. Horda; 1 - 2. Djw; 1 - 3. Little Girl I'll Miss You / Embedded #1; 1 - 4. idHw; 1 - 5. twf; 1 - 6. Figit Time; 1 - 7. Nfr; 1 - 8. Little Girl I'll Miss You; 1 - 9. Change The GuardEmbed B (Second Set); 2 - 1. rmT / Figit Time; 2 - 2. Nfr; 2 - 3. idHw; 2 - 4. twf; 2 - 5. Horda; 2 - 6. Embedded #1; 2 - 7. Djw; 2 - 8. rmT / 9 To 5