Disambiguation

Autor: 
Paweł Baranowski
Pandelis Karayorgis / Mat Maneri Quintet
Wydawca: 
Leo Records
Data wydania: 
04.03.2002
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Pandelis Karayorgis – piano; Mat Maneri – violin; Tony Malaby - tenor sax; Michael Formanek – bass; Randy Peterson – drums

Twórczość Mata Maneriego jakoś niebardzo w Polsce się przyjmuje. Szkoda, bowiem to jeden z najciekawszych współczesnych skrzypków jazzowych, mający swoje własne brzmienie, sposób improwizowania - po prostu swój własny język. To bardzo wiele, bowiem w jazzie elementy te tworzą muzyka z krwi i kości. Tym razem jest współliderem kwintetu prowadzonego wraz z Pandelisem Karayorgisem. To bodaj najmniej znany zresztą członek tego zespołu, albowiem postaci Michaela Formanka nikomu nie trzeba przybliżać, czy Tony’ego Malaby, dopełniający kwintetu Randy Peterson to także znany i ceniony muzyk. Maneriego z Karayorgisem łączy współpraca na kilku już płytach. Przybliżając postać tego pianisty nie sposób też ominąć jego współpracy z popularnym w Polsce Kenem Vandermarkiem. Mniejsza jednak o "rodzinne" koneksje. Dla mnie ważniejsze jest to, co jest grane. A grane jest.... sam miód z masłem. Rewelacja!

Płyta prezentuje pięć interesujących kompozycji Karayorgisa w doskonałej interpretacji kwintetu. Trudno zresztą mówić, że muzyka ta jest zawsze interpretowana przez kwintet. Sporo tu gry solowej, bez towarzyszenia żadnych innych instrumentów. Często zatem słyszymy skrzypce solo, są miejsca, w których słyszalny jest jedynie kontrabas itd. Gdzieniegdzie odzywają się jedynie dwaj, czy trzej spośród wszystkich muzyków. Wydaje mi się, że najmniej widoczny jest... pianista, czyli współlider i dostarczyciel całego materiału - Karayorgis. Przez taką formę, muzyka nie daje możliwości znużenia choćby przez chwilę. Wciąż zaskakuje zmianą instrumentacji, co czyni ją zbliżoną do koncepcji tzw. muzyki poważnej. Mimo tego, że wszyscy muzycy są doskonali, chciałbym uwagę zwrócić na trzech spośród nich. Po pierwsze jakby nieco ostatnio mniej aktywny Michael Formanek. Ten spadkobierca Mingusa może się podobać. Inteligentne sola, ciekawy podkład w akompaniamencie. I piękne, należałoby rzec rasowe brzmienie kontrabasu.

Po drugie Tony Malaby. Od pewnego czasu przyglądam się temu muzykowi. Zastąpił Stana Stricklanda w kwartecie Ehrlicha, pojawił się w zespołach Formanka, Heliasa, George Schullera, czy Varnera, zdążył nagrać własne płyty. Zawsze interesujący jednak nigdy do końca mnie nie przekonał swoją muzyką (może za wyjątkiem autorskiej "Sabino"). Tutaj przekonuje i każe przeanalizować poprzednie swoje dokonania. Gra tak, że trudno sobie w tym miejscu byłoby wyobrazić innego muzyka - a to duży komplement. Jego gra stała się także swobodniejsza niż dotychczas, co doskonale się sprawdza w tej muzyce. I po trzecie Mat Maneri. Nie skomponował tu żadnego utworu - jednak piętno jego gry na skrzypcach jest wyciśnięte w każdym miejscu, gdzie się one odzywają. To on nadał tej muzyce ostateczny brzmieniowy szlif, udowadniając po raz nie wiem już który, że jest bodaj najciekawszym współczesnym skrzypkiem (także alcistą).

1.  Case in Point; 2.  Three Plus Three; 3.  Matutinal; 4.  Disambiguation; 5.  Home