Recenzje

  • Duet For Eric Dolphy

    Lubię Dolphy'ego. I to nie tylko jego grę, ale i jego kompozycje. Wcale też nie twierdzę, że jedynie Dolphy dobrze gra Dolphiego, a pozostali czynią to źle. Ot, chociażby płyta Jerome Harrisa sprzed kilku lat dla New Worldu. Nie uważam też, że mały skład - duet - jest zbyt małym dla grania jazzu. Są rewelacyjne przykłady takiego grania. By nie sięgać daleko, wystarczy przywołać z naszego podwórka duety Możdżera.

  • Live & Let Live - Love for Japan

    Japonia zajmuje na jazzowej mapie świata miejsce szczególne. Od lat tamtejsza publiczność kocha muzykę improwizowaną, właściwie w każdej, nawet najbardziej eksperymentalnej formie. John Zorn, zafascynowany (z wzajemnością) krajem kwitnącej wiśni, ma nawet swój japoński pseudonim - Dekoboko Hajime. Japońskie wydania europejskich i amerykańskich płyt jazzowych często zawierają dodatkowe, niepublikowane utwory czy inne dodatki - i zawsze są łakomym kąskiem dla kolekcjonerów na całym świecie.

  • Creative Catalysts

    Mocna muzyka, co nie kłania się naszym uszom, każąc raczej w pokłonie jej się oddawać. W sumie nic nowego. Tego typu energetyczne duety saksofonu i perkusji znamy co najmniej od pamiętnej i doskonałej płyty Johna Coltrane'a i Rashida Aliego "Interstellar Space". 

  • The Year Of The Elephant

    O tej płycie, drugiej z kolei nagranej przez złoty kwartet Leo Smitha, można byłoby napisać potężne opracowanie albo lapidarną recenzję. Z decyzją, którą z formuł wybrać, zwlekałem do ostatniej chwili. I w końcu poddałem się. Nie mam nic do powiedzenia, co nie ucieknie w banał, więc lepiej krótko. 

  • Piazzolla Forever

    Niezła, ciekawa, dynamiczna, a chwilami nawet poruszająca płyta. Zresztą nic w tym dziwnego. Poza dwoma utworami, wypełniają ją kompozycje Astora Piazzolli, te zaś gwarantują temperaturę przeżyć.

  • Numbers

    Roscoe Mitchell jest wyjątkowo dziwacznym muzykiem. Przy okazji, również wyjątkowo pociągającym. Należy do wąskiego grona jazzmanów, których najmocniejszą stroną wydaje się klasyczne wykształcenie, w zgodzie z europejską tradycją. Mitchell pobrał nauki, przetworzył uzyskaną wiedzę i dzięki temu może swobodnie poruszać się w skomplikowanych strukturach swojej muzyki. Opanował muzyczny warsztat intelektualny do perfekcji, może robić, na co ma ochotę.

  • Big Gurl

    Obiecany Darius Jones w drugiej odsłonie w Jazzarium. Tym razem debiutuje jako lider tria. Podobne propozycje wysunęli niedawno saksofoniści Greg Ward z Chicago (poniedziałkowa płyta dnia: „Juggernauts“) oraz pracująca w Niemczech Angelika Niescier (jej płytę zaprezentowaliśmy w Jazzarium wczoraj). Widać młodych improwizatorów cały czas fascynuje ta prosta, a przez to niełatwa, formuła.

  • Quite Simply

    Przed nami kolejne trio z saksofonem. Tym razem to żeński alt. Superalt z wyśmienitą sekcją. Ciekawe to trio, tym bardziej że wszyscy są tu na równych zasadach - lider z okładki potrafi usunąć się na bok, gdy trzeba. Zresztą, w ogóle nie narzuca się z własną ekspresją. Słychać, że improwizacja jest wspólna.

  • Boundless

    Przez wieki nauczyliśmy się, że Szwajcaria czekoladą, serem i zegarkami stoi, a gdy chcemy bezpiecznie ulokować pieniądze, to tylko tamtejsze banki mogą nam to należycie zapewnić. Słynna jest także szwajcarska neutralność jako państwa, które raczej z powodzeniem dystansuje się od nurtów i tendencji w świecie polityki czy ekonomii.

  • Live at the Kerava Jazz Festival

    Losy Henry'ego Grimesa są przedziwne, myślę jednak, że nie jest to miejsce na ich przedstawianie. Przede wszystkim, by uchronić wszelkich potencjalnych słuchaczy od próby poszukiwań odpowiedzi na głupie skądinąd pytanie: jak taki "dziadek", po takich przejściach, gra? Jak gra to słychać, a pytanie pozostaje głupim. Tyle, że przy nieznajomości całej otoczki, pozostaje głupim w dwójnasób.

  • Perpetuum Immobile

    Nie jest trudno znaleźć płytę, o której można by napisać, że jest połączeniem muzyki poważnej i jazzowej. Przecież wszyscy znają takie pomysły Keitha Jarretta, Uri Caine’a czy Jacquesa Loussiera. Można się jednak zastanawiać, czy płyty takie nie są prostym połączeniem tych dwóch różnych rodzajów muzyki. Właśnie: tych dwóch różnych tradycji. Zazwyczaj projekty takie skonstruowane są w oparciu o schemat: trochę jazzu i trochę klasyki.

  • Yatoku

    Płyta tria naszych ukraińskich braci wspomaganych przez Niemca jest przykładem na to, że niemal wszystkie koncerty winny się ukazywać na płytach. Na koncercie tria Jurija Jaremczuka, Marka Tokara i Klausa Kugela byłem. Oglądałem. I...? Powiem tak: w natłoku innych koncertów Pierwszej Krakowskiej Jesieni Jazzowej, koncert ten przeszedł niemal bez echa. 

  • Achtung

    Zasadniczo, sam termin ’muzyka elektroniczna’ nie powinien nam mówić wiele na temat tego, w jaki sposób instrumenty elektroniczne są wykorzystywane przez muzyka. Jak wiadomo jednak, określenie to sprawdza się na co dzień i na ogół wiemy czego się spodziewać np. po radykalnym „elektro”. To, co robi na syntezatorze analogowym Thomas Lehn idzie jednak pod prąd wyobrażenia, do czego może dziś służyć elektronika.

  • Symmetries

    Barry Guy to bezwzględnie jeden z najwspanialszych wizjonerów, a jednocześnie wirtuozów kontrabasu w nowoczesnej muzyce jazzowej. Prawdę mówiąc, z tym jazzem to lekka przesada, bowiem jazzu jako takiego muzyk ten nigdy nie grał.

  • Cosmic Lieder

    Raz na jakiś czas spotykamy znajomych, których dawno nie widzieliśmy, spędzamy z nimi pół dnia i nocy, a następnego ranka głowa dziwnie się zachowuje. Taka głowa wymęczona pewne rzeczy znosi źle. Szczególnie niemiłe dla tej głowy są: wysokie tony, nagromadzenie dźwięków, szmery, zgrzyty, krzyki, przeciągane jednostajne chropowate nuty, nagłe zmiany tempa, połamane harmonie, chaotyczne kompozycje. Na wszystkie te bodźce biedną głowę naraziły kosmiczne pieśni. A mimo to wytrzymała i chociaż ledwo tego dnia pracowała, wciągnęła się całkiem.

Strony