Marcin Olak Poczytalny - Punkt widzenia

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

I już po wakacjach. W praktyce oznacza to, że znów większość czasu spędzam w samochodzie, próbując zdążyć z próby na koncert lub odwrotnie. Najprawdopodobniej nie zdążę, bo właśnie utknąłem na jakimś przejeździe kolejowym. Miałem czas zaplanowany dokładnie co do minuty, i dokładnie w tym momencie wszystko bierze w łeb, bo od dziesięciu minut stoję przed szlabanem i przepuszczam piąty chyba pociąg. Próbuję jakoś wykorzystać czas, nadrabiam zaległości w słuchaniu. Ja wiem, że to nie najnowszy numer, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że jest nowa piosenka Katarzyny Nosowskiej. Znajduję, słucham. I jeszcze raz, bo warto posłuchać uważnie – muzyka mnie wkręca, przejazd przestaje aż tak irytować. I w tym momencie zauważam drobniutki szczegół, który na moment kompletnie zbija mnie z tropu. Otóż przy szlabanie stoją światła ostrzegawcze. Czerwone, mrugają na zmianę: lewe – prawe – lewe – prawe. I są idealnie zsynchronizowane z rytmem piosenki Nosowskiej, ani na moment nie chcą się odkleić od tego pulsu. Zupełnie jakby ta piosenka przeniosła mnie do jakiejś równoległej rzeczywistości, która jest teledyskiem do tego, czego akurat słucham. Po chwili piosenka się kończy, światła mrugają dalej – to chyba już siódmy pociąg… Wreszcie ruszamy. Spóźnię się ponad 20 minut, a nie znoszę się spóźniać – ale zamiast się wściekać, myślę o tych światłach i o muzyce. I o tym, że w jakiś sposób chyba tak jest naprawdę.

Muzyka, której słucham, rzeczywiście zmienia mój punkt widzenia. Może dlatego, że jest dla mnie ważna sama w sobie. Nie staram się poprawiać nią sobie nastroju, nie ma wprawiać mnie w jakikolwiek humor. Owszem, słuchanie sprawia mi przyjemność, ale też te dźwięki są dla mnie po prostu ważne. Jestem ich ciekaw, one stanowią ważną część mojego świata. Dlatego na przykład sięgam po taki album, jak „Parker”. Tak naprawdę to nie jedna, ale aż jedenaście płyt. Anthony Braxton podszedł poważnie do tematu, postanowił nagrać to, co ma do powiedzenia na temat muzyki Birda. I nagrał. A że jest tego dużo? To jest po prostu kompletna wypowiedź, taka miała być i taka jest. A mnie to naprawdę interesuje. I cieszę się na myśl, że dziś zacznę tego słuchać, i że przez kilka najbliższych dni te płyty będą mi towarzyszyć.

Na pewno muzyka jest dla mnie jakąś odskocznią, ale też jest czymś wręcz przeciwnym – powoduje, że uważniej obserwuję otaczający mnie świat. Wiem, że przez kilka najbliższych dni będę jeździł z muzyką sekstetu Braxtona, i wiem że te dźwięki zwrócą moją uwagę nie tylko same na siebie, ale też wydobędą z tła obrazy, których bez tej muzyki chyba bym nie dostrzegł. Jak Nosowska z tymi światłami przy przejeździe. Na przykład – to już wiem po kilku pierwszych utworach – intensywność tej muzyki skłoni mnie do poważniejszego i bardziej zaangażowanego patrzenia na świat. Bo tu każdy dźwięk jest zagrany na serio, bez kalkulacji, korekt i dystansu. W tym kontekście pojawia się zagadnienie odpowiedzialności. Nie można cofnąć zagranego dźwięku, on już jest, brzmi. Tu każde działanie jest w jakimś sensie nieodwołalne, ostateczne. Ale to dobrze, bo dzięki temu jest ważne, i skłania do głębszego namysłu, do świadomego działania.

To z kolei prowadzi mnie w refleksji do tematów jak najbardziej pozamuzycznych – ale z muzyką wiążących się poprzez odpowiedzialność, nieodwołalność. Wiele jest takich przestrzeni, do których chcę podchodzić poważnie, mądrze – i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że muzyka pomaga mi wydobyć z siebie to nastawienie.

To nie jest jedyny powód, dla którego warto posłuchać Braxtona. Ale można – o ile zechcą państwo siegnąć po ten album – posłuchać tej muzyki pod takim właśnie kątem. Może ktoś usłyszy ją tak jak ja? A może zupełnie inaczej, bo przecież nie można wykluczyć, że dźwięki zwrócą uwagę słuchacza na inne obrazy, inne przestrzenie. Kto wie?