Naukowiec Pat - co się dzieje w głowie improwizatora?

Autor: 
Alicja Dylewska
Zdjęcie: 

O czym myśli improwizujący muzyk? Co sprawia, że indywidua spotykają się na scenie i potrafią osiągnąć konsensus, pomimo odmiennych zamysłów muzycznych, czy wykonawczych? Dlaczego niektóre dźwięki podobają nam się bardziej od innych? I wreszcie, czy można osiągnąć perfekcję w improwizowaniu? O tym wszystkim opowiadał naukowcom na World Science Festival w Nowym Jorku Pat Metheny.

Dla lepszego zobrazowania idei improwizacji Metheny zrezygnował z zaprezentowania jednej ze swoich nowatorskich kompozycji, w zamian wykonując wszystkim znany standard Autumn Leaves. Jego zadaniem było ukazanie dwoistości, którą posługuje się mózg w obliczu wyboru tego, co odbieramy jako interesujące. Jak dowiedli w swoich badaniach naukowcy, z entuzjazmem reagujemy na to, co jest nam dobrze znane. Wzorce oraz schematy, którymi się posługujemy nadają sens otaczającej nas rzeczywistości i są swoistą odpowiedzią na potrzebę odczuwania bezpieczeństwa. Jednak w tym samym czasie zbyt duże natężenie oczywistości wprawia w znudzenie nasze mózgi, które w równym stopniu potrzebują nieoczekiwanych bodźców, niosących w sobie zupełnie nowe doznania.

W pierwszych akordach utworu Pat zaprezentował nieskomplikowane brzmienie znanego standardu, oscylujące wokół okazale brzmiących rytmów, wygrywanych przez Grenadiera, grającego na kontrabasie. Utwór wybrzmiewał, a ich gra stawała się coraz bardziej skomplikowana. Podstawowe brzmienie standardu pomimo wyimprowizowanych dźwięków, wybiegających daleko, poza znaną melodię sprawiało, że słuchacz nadal mógł odczytać główny temat. W ten oto sposób dowodzili, jak doskonale wrażliwy umysł odbiera znane sobie treści, pomimo łączenia ich w zupełnie nowe kombinacje.

Preferencje umysłu do łączenia tego, co oczekiwane, z tym, co nowe było już przedmiotem badań dwóch amerykańskich naukowców, którzy poszukiwali odpowiedzi na pytanie o wyrazistość muzyki. Jak się okazało, nasze mózgi odbierają muzykę nie tylko, jako rozrywkę emocjonalną, ale także jako pewnego rodzaju aktywność – te same obszary mózgu są angażowane podczas przykładowo gry w golfa jak i w momencie, gdy docierają do niego ekspresywne dźwięki. W ten sam sposób reagują obszary odpowiedzialne za odczuwanie empatii, nawet jeżeli dana osoba nie jest muzykiem. Tym, co wzbudza emocje nie jest melodia, czy rytm, lecz subtelne zmiany, których dokonują muzycy w trakcie wykonywania określonego utworu.

 

Tematyka panelu skupiona była głównie na muzyce improwizowanej i odkrywaniu sposobu funkcjonowania mózgu w obliczu tworzenia melodii i rytmów, które nigdy wcześniej nie były zagrane. Metheny zapytany o to, jak jego umysł funkcjonuje w trakcie aktu improwizacyjnego, odpowiedział, że zbiór narzędzi, jakimi posługuje się improwizator, czyli znajomość zasad muzyki, rytmu, skal, budowy akordów etc. stanowi jedynie podstawę nieuświadamianych procesów myślowych, które dzieją się w ludzkim mózgu. Wskazał tym samym na dwoistość funkcji mózgu, które dokonują się w świadomych i nieświadomych procesach myślowych.

Jak stwierdził Jamshed Bharucha, specjalista w dziedzinie neurologii, improwizacja nosi znamiona w pełni ukształtowanej struktury, która jest wynikiem wielu lat doświadczeń. Improwizacja to akt świadomej kreacji, która nie zaistniałaby bez wiedzy, inwencji twórczej, doświadczenia i wreszcie wypracowanej techniki muzyka. I trudno się z nim nie zgadzać.

Improwizację można uznać za jedną z najbardziej kompleksowych zdolności, jakie może rozwinąć w sobie człowiek. Wymaga ona od twórcy wyjątkowego zestrojenia pomiędzy uszami a rękoma. Muzyk improwizujący w zespole musi być wyczulony na to, co grają jego partnerzy oraz szybko i celnie reagować na płynące od nich dźwięki – powiada Gary Marcus, profesor psychologii. Analogicznie działa ludzki mózg, posługujący się automatyzmem reakcji na odbierane bodźce.

 

Naukowcy zastanawiali się też czy zasadne jest w ogóle odkrywanie mechanizmów, które wykorzystywane są w improwizacji, bo czyż nie przyjemniej jest odbierać ją, jako coś mistycznego. Muzyka sama w sobie nie potrzebuje wszak nauki, lecz sama jest nauce przydatna, by móc zrozumieć jak funkcjonuje mózg, a tym samym odpowiadać na pytanie, kim jesteśmy i w jakim celu istniejemy.

Prof Charles Limb, specjalizujący się w neurologii, w celu zbadania, które obszary mózgu aktywują się podczas wykonywania wcześniej skomponowanej melodii, poddał muzyków działaniu rezonansu magnetycznego. Następnie porównał reakcje tych obszarów w trakcie procesu improwizacji. W rezultacie stwierdził, że w momencie tworzenia nowych struktur dźwiękowych, pomimo iż wykorzystywane są do tego wcześniej znane narzędzia, odbieranie bodźców przez pewne rejony połączeń nerwowych zostaje w momencie improwizacji zahamowane, czego nie zaobserwowano np. u twórców hip-hopu.

Metheny przyznał, że pomimo wielu lat komponowania, nie zdołał jeszcze dotrzeć do punktu, w którym poprzez swoją grę mógłby odwzorować dźwięki powstające w jego umyśle. Zawsze są one dalekie od ideału, który wybrzmiewa w jego głowie. Być może właśnie brak sposobności osiągnięcia ideału w artykułowaniu dźwięków w takim brzmieniu, jakie słyszy nasz umysł stanowi o nieskończonej liczbie aktów improwizacyjnych, ich niepowtarzalności i bezustannym poszukiwaniu nowych form prezentacji.

 

Teraz już spokojnie można odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego podoba nam się muzyka improwizacyjna, bez względu na stylistykę, która nas pochłania. Proponuje nam ona rozmaite konfiguracje dźwięków, mające znamiona jednostkowej sytuacji, w której dane nam jest uczestniczyć tu i teraz, gdy z ekscytacją doświadczamy sytuacji koncertowej. Nie zanudzi nas powtarzalność melodii czy technika wykonawcza, szczególnie gdy staje przed nami umysł kreatywny i bezustannie poszukujący nowych form ekspresji.

 

Tekst powstał na podstawie artykułu "When the Melody Takes a Detour, the Science Begins" Pam Belluck, opublikowanego na internetowych stronach NEW YORK TIMES 6 06 2011. Zdjęcie znalezione tutaj. Wicej infotmacji o panelu i jego uczestnikach można znaleźć tutaj