Marcin Olak Poczytalny: Zmiany

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

W sumie nic się nie zmieniło. Cyferki, nic więcej. Siedzę w domu, tak samo jak w zeszłym miesiącu. I poprzednim. I tym poprzednim też. I myślę. Bo nawet, jeśli zmiana jest tylko kwestią umowy, to i tak nowy rok skłania do jakichś podsumowań.

Przede wszystkim, i ku mojemu zaskoczeniu, dochodzę do wniosku, że to był dobry rok. Trudny w obsłudze, niewygodny, męczący – ale dobry. Udało się nagrać kilka dobrych dźwięków, napisać kilka nowych rzeczy. Udało się jakoś utrzymać na powierzchni. Okazało się, że mam kilkoro przyjaciół, którzy byli obok, kiedy byli mi najbardziej potrzebni. Przeżyliśmy. Możemy marzyć, mieć nadzieję, jakieś pomysły… Chyba jest OK.

Pandemia zmieniła wszystko. Nie chodzi mi tylko o to, że nie ma koncertów, zmieniło się o wiele więcej. Cały sposób komunikowania się z innymi ludźmi uległ zmianie, jest mniej dosłowny, mniej namacalny. Rozmowy i spotkania stały się mniej odruchowe, mniej automatyczne, wymagają ode mnie więcej uważności i świadomości. Ot, choćby taka maseczka – nie widzę twarzy, nie mogę czytać wielu sygnałów pozawerbalnych. Muszę słuchać uważniej, dopytywać się, mówić uważniej. Dokładniej nazywać emocje, skoro nie mogę ich pokazać. W ogóle muszę zacząć o nich mówić, jeśli chcę je zakomunikować. Albo świadomie zrezygnować z części przekazu, skupić się tylko na informacjach? Nie, to tak nie działa. Nagle okazuje się, jak ważne w rozmowie jest to, czego nie mówię… Czyli zmiana. Niewygodna, wymagająca – ale też otwierająca nowe możliwości.

Sięgam po płytę. Chyba już o tej kiedyś pisałem. Nie szkodzi. Brad Mehldau, Suite April 2020.

Jakoś te dźwięki mi dziś dobrze brzmią. Nie tylko dlatego, że czekam na wiosnę, że lubię kwiecień… Podoba mi się surowość tego nagrania. Że to solo. Że w jakimś sensie wybrzmiewa tu izolacja, niepewność. Że te znaki zapytania zostały przekształcone w dźwięki. W piękne dźwięki. Słucham.

Myślę, że chyba o to chodzi. Żeby tworzyć, przekształcać. Żeby płynąć z tymi zmianami, ale nie bezwładnie. Żeby twórczo się dostosować, żeby nie czekać biernie na powrót stanu sprzed pandemii, żeby sobie tą nową normalność stworzyć.

Nie wymyślam żadnych postanowień na nowy rok. Nie wiem jaki będzie, czego będzie ode mnie wymagał. Jedyne, czego mogę się spodziewać, to niepewność i zmiany… Nie obmyślam scenariuszy, nie szykuję planu B, to nie ma sensu. Wolę skupić się na tu i teraz. Płynąć z nurtem. Improwizować. To chyba dla mnie bardziej naturalne.

Od zawsze mam kłopot z życzeniami. Skąd mam wiedzieć, co jest dla kogo dobre, kto czego potrzebuje? Kiedyś wydawało mi się, że mam jakiś klucz do odróżniania dobra od zła, że wiem. Otóż nie, nie wiem. Mogę być pewien jakichś ogólników, że szczęście, że spokój… Ale czego komu potrzeba do szczęścia? Pojęcia nie mam. Składając życzenia trzymam się bezpiecznych niedopowiedzeń, z nadzieją, że odbiorcy życzeń sami sobie dopowiedzą. Ja sobie nawet nie dopowiadam – no, może trochę. Przede wszystkim jestem ciekawy. Co się wydarzy, co się zmieni, co będzie?

Słucham samotnego pianisty. Znam tę płytę, a i tak jestem ciekaw każdego kolejnego dźwięku.

 

Mam nadzieję.