jazzarium

Warszawa 2019

Elektroakustyczna grupa Evan Parkera powstała prawie trzy dekady temu, jako koncepcja rozwijania swobodnej improwizacji akustycznego tria Parker/ Guy/ Lytton w kierunku brzmień elektronicznych, zarówno generowanych jako pewien rodzaj echa, jak też będących dekonstrukcją żywych dźwięków. Koncepcja zakładała również produkowanie dźwięków syntetycznych jako niezależnego strumienia improwizacji, pozostającego w opozycji do dźwięków akustycznych.

Marcin Olak - A gdyby tak wszystko rzucić i wyjechać?

Widziałem „Nomadland”. Poruszająca historia – wciągająca, choć bez oczywistej akcji, bez puenty, bez szczęśliwego zakończenia. Taka cholernie prawdziwa.

Duo (DCMW) 2013

O tym, że w muzyce to nie gatunki i nurty są najważniejsze - udowadniają, nie po raz pierwszy zresztą, autorzy tej wymagającej płyty. Amerykański saksofonista Anthony Braxton co prawda najczęściej kojarzony jest jako żyjąca legenda awangardowego jazzu, ale też nigdy tak naprawdę nie był postacią jednej muzycznej profesji. Miya Masaoka to już artystyka mniej znana i ceniona, ale jej gra na tradycyjnym japońskim instrumencie koto oraz przedsięwzięcia interdyscyplinarne również wzbudzają duże zaciekawienie i zainteresowanie.

Clint Eastwood - niekulawy znawca jazzu. Dziś kończy 91 lat!

Znamy i kochamy go wszyscy. No, niemal wszyscy. Znamy go jako bezwzględnego inspektora Harry’ego Callahana, tajemniczego rewolwerowca z Dzikiego Zachodu czy trenera bokserskiego. Znamy go z takich filmów jak „Brudny Harry”, „Dobry, zły i brzydki” czy „Za wszelką cenę”. Znamy go również jako reżysera takich filmów jak „Bez przebaczenia”, „Co się wydarzyło w Madison County” a ostatnio „J. Edgar”. Clint Eastwood – i wiadomo o co chodzi. Chodzi o twardziela, policjanta bez zahamowani, mściciela-rewolwerowca, autora prośby: „Make my day, punk!”.

Auge

Japońska artystka Aki Takase, jak sama mówi, uwielbia fortepianowe tria i to jakie ta formuła daje możliwości. Zastrzega jednak jednocześnie, że nie jest zwolenniczką zespołów, w których pianista jest najważniejszą postacią, a udział basisty i perkusisty sprowadzany jest jedynie do odegrania roli sidemana. Myślę, że taka idea przyświecała Aki Takase przy formułowaniu jej tria oraz powstawaniu albumu “Auge”, o czym można przekonać się na własne uszy.

Marek Kądziela Jazz Ensemble

Marek Kądziela to postać znana i ceniona w świecie polskiego jazzu. Wystarczy wspomnieć, że współtworzył on chociażby tak ciekawe projekty jak Jaząbu czy Odpoczno, a także uczestniczył w niezliczonej liczbie innych nagrań, których nie będę wymieniał ze względu na ograniczone ramy tego tekstu. Oczekiwania wobec debiutanckiej płyty napędzanego przez niego Marek Kądziela Jazz Ensemble były więc niemałe. Jak to nie tak znowu często jednak bywa, rzeczywistość tym oczekiwaniom sprostała…

Togetherness Music

Artyści obchodzący w czasach pandemii okrągłe urodziny zdają się mieć podwójnie trudne życie. Raz pandemia, dwa – brak okazji, by zacne urodziny uczcić jakimś spektakularnym koncertem, trasą koncertową, czy nagraniem studyjnym.

Kataloński saksofonista Albert Cirera planował w roku ubiegłym zagrać 40 solowych koncertów, by uczcić swoje 40 urodziny. Polski pianista Witold Oleszak z okazji 50 urodzin planował wyjątkowy koncert z udziałem Johna Edwardsa i Marka Sandersa. Takie przykłady możnaby mnożyć w nieskończoność.

Marcin Olak - Akt ósmy

Po felietonie Antoniego Szczepańskiego wybuchła burza. W sumie to było do przewidzenia, myślę, że autor się z tym liczył. Choć przecież nie napisał nic, czego byśmy nie wiedzieli, prawda?

Ikizukuri + Susana Santos Silva

Dudniący bas elektryczny wzywa wszystkich na dźwiękowe rykowisko. W tym niecnym dziele wspiera go aktywny drumming, brzmiący niezwykle matowo, podający rytm w jakimś nieznanym metrum. W roli introdukcyjnej wisienki na torcie garść elektronicznych śmieci, które kaleczą flow, ale też stymulują żywe instrumenty do pierwszych mikro eskalacji. Po jednym okrążeniu do stawki biegnących dołącza bystry, zadziorny saksofon sopranowy, który zdaje się brzmieć, niczym alt tuż po przebyciu covidowej izolacji.

da Vinci

Zacznijmy tak jak się chyba nie powinno – czyli od wad. Otóż największą słabością płyty da Vinci kwintetu skrzypka Tomasza Chyły jest jej… nazwa. Miejmy nadzieję, że lider zespołu nie stara się przyrównać skali swojego niewątpliwego talentu do osiągnięć mistrza (chyba w każdym fachu) Leonarda. Tak czy inaczej, sam koncept płyty jest na tyle niejasny i, powiedzmy sobie szczerze, tandetny, że o wiele lepiej skupić się na samej muzyce. A ta na szczęście okazuje się bardzo ciekawa…

Strony