Book Of Resonance
Pamiętacie “Kurpian Songs & Meditations” Łukasza Ojdany? To była jedna z najciekawszych polskich płyt spośród tych, które ukazały się w zeszłym roku. Specjalnie nie użyłem przymiotnika “jazzowych”, bo ta “jazzowość”, choć nie tylko, uwidacznia się przede wszystkim w przypadku macierzystej formacji artysty - tria RGG. Pierwszy solowy album pianisty przykuł moją uwagę minimalizmem środków wyrazu i formy, folkowym kolorytem oraz melancholijną aurą. Gdy słucham “Book Of Resonance”, dostrzegam wiele punktów, które łączą oba wydawnictwa.
Zanim jednak powiemy sobie o tym, co ma wspólnego Łukasza Ojdana z Kubą Płużkiem, zwrócę uwagę na jeszcze jedną rzecz. Krakowski pianista miał do tej pory dwie solowe płyty na koncie - “First Album”, która ukazała się w 2014 roku i “Eleven Songs” z 2015 roku. Obie były dość zachowawcze, całkiem ciekawe, ale nie należały do wydawnictw, do których wracałbym wielokrotnie. Potem Kuba Płużek rozwinął koncepcje na granie i brzmienie na albumach nagranych w kwartecie. W 2021 roku artysta po dłuższej przerwie wraca do solowych zmagań ze swoim instrumentem i póki co jest sprawcą najmilszego zaskoczenia, jakie mnie do tej pory spotkało ze strony naszych muzyków.
Zaskoczenie w pozytywnym tego słowa znaczeniu jest naprawdę duże. Nie wynika jednak z tego, że Kuba Płużek nagle obrał inny kierunek, dokonał przewrotu kopernikańskiego i poszedł drogą Cecila Taylora czy, by znaleźć bardziej współczesny punkt odniesienia - Matthewa Shippa. Nie, na “Book Of Resonance” Kuba Płużek pozostaje sobą. Gra melodyjnie, stosunkowo przystępnie i robi to jeszcze lepiej niż do tej pory. A przy okazji wypracowuje znakomity koncept, który wyniósł go na wyższy poziom zarówno pod względem wykonawczym, jak i artystycznym.
Kuba Płużek na potrzeby “Book Of Resonance” wspomógł się rezonatorem magnetycznym, którego działanie polega na tym, że wprawia struny fortepianu w drgania. Brzmi to trochę tak, jakby artysta korzystał z syntezatorów, ale jest to mylne wrażenie - wciąż mamy do czynienia z dźwiękami akustycznymi.
Cieszy to, że rezonator magnetyczny jest wykorzystywany przez pianistę tylko wtedy, gdy jest to potrzebne. Dzięki temu wzmacnia poszczególne dźwięki, a niektóre wybrzmiewają dłużej i czasami nakładają się na siebie. Najważniejsze wciąż jednak pozostają umiejętności pianistyczne autora omawianej przeze mnie płyty.
No i w końcu, tak jak obiecałem, dochodzimy do podobieństw między albumami Kuby Płużka i Łukasza Ojdany. Łączy je wysoki poziom artystyczny, treściwy sposób grania na fortepianie oraz folkowe inspiracje. Na “Book Of Resonance” znalazła się interpretacja kurpiowskiej pieśni "A chtóz tam puka", która doskonale wręcz koresponduje z zawartością “Kurpian Songs & Mediations”. Oprócz tego mamy jeszcze jeden wątek folklorystyczny. Album wieńczy “Two Little Hearts” będące wyrazistym opracowaniem polskiej pieśni ludowej “Dwa serduszka, cztery oczy”.
Nie spodziewałem się tego, że będę mógł coś takiego napisać o “Book Of Resonance”, ale to naprawdę znakomita płyta, do której z przyjemnością chce się wracać. Także po to, by nieco uspokoić głowę i emocje oraz oderwać się od tego całego szaleństwa, z którym mamy do czynienia niemal na każdym kroku.
1. Chapter 1, 2. Chapter 2, 3. A Chtóz Tam Puka (Pt. I), 4. A Chtóz Tam Puka (Pt. II), 5. Chapter 3, 6. Chapter 4, 7. Chapter 5, 8. Chapter 6, 9. Two Little Hearts
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.