Nie uważam się za muzyka jazzowego - wywiad z Peterem Ole Jorgensenem

Autor: 
Piotr Wojdat

Z perkusistą Peterem Ole Jorgensenem rozmawiam o tym, czy polscy muzycy są ważną częścią duńskiej sceny muzycznej. Poruszam też inne tematy, m.in. dotyczące komponowania muzyki do filmów i przedstawień, a także pytam mojego rozmówcę o plany na najbliższą przyszłość.

Jak zmieniała się duńska scena jazzu i muzyki improwizowanej w trakcie Twojej kariery?

Peter Ole Jørgensen: Nie jestem pewien, nigdy nie czułem, że jestem częścią duńskiej sceny jazzowej i rzadko w ogóle występowałem w klubach jazzowych.

Od późnych lat 70. zawsze miałem silne powiązania z miejscami, w których grano muzykę rockową i niezależnymi organizatorami koncertów skupiającymi się na muzyce eksperymentalnej we wszelakich formach. Nie uważam się za muzyka jazzowego.

Czy i jak zmienił się Twój sposób myślenia o tworzeniu muzyki w ciągu tych lat?

POJ: Zawsze chciałem tworzyć muzykę, której nikt wcześniej nie tworzył i zawsze dążyłem do tego, aby moje różne grupy i współpracujące ze sobą zespoły miały odmienne podejście i brzmienie względem siebie.

Wracam do „Cockpit Music” (1978) i „Global Guaranty Orchestra” (1983) - obie grupy wciąż istnieją w oryginalnych składach. Nie zmieniłem się więc tak bardzo - wróciłem do początku, po dwóch długich objazdach, najpierw jako kompozytor wielu przedstawień, muzyki do filmu i teatru w latach 1984–2000, a od połowy lat 90. jako improwizator. Moja droga powrotna rozpoczęła się od albumu „Music of the POJ tribe, Nordsjælland” (wydanego pod moim najstarszym pseudonimem artystycznym Pere Oliver Jørgens w 2015 roku), a następnie albumu „Live Free Or Die” z 2017 roku. Ma też z tym związek mój duet z Davidem Thomasem znanym z Pere Ubu pod nazwą David Thomas & PO Jørgens (mój drugi pseudonim artystyczny).

Nie tylko moim zdaniem polscy muzycy są ważną częścią duńskiej sceny. Co o tym myślisz?

POJ: Polscy muzycy, z którymi gram na żywo, mieszkają w Polsce: Mikołaj Trzaska, Rafał Mazur i Raphael Rogiński.

Wiem, że w Danii jest kilku polskich muzyków, ale od czasu do czasu gram tylko z basistą Tomo Jakobsenem. Nie znam innych polskich muzyków w Danii, ale mają dobrą reputację na scenie. Dla mnie BARDZO ważne jest, aby istniała silna osobista więź z muzykami, z którymi gram, dlatego głównie gram z muzykami po tym, jak się zaprzyjaźnimy. Ma to pozytywny wpływ na muzykę, jak i samą przyjaźń.

Współpracujesz z Mikołajem Trzaską i Rafałem Mazurem. Czy pamiętasz, kiedy i jak to się rozpoczęło?

POJ: Zacząłem grać z Mikołajem Trzaską i Peterem Friis Nielsen w 2005 roku w trio Volume.

Przez lata zagraliśmy wiele koncertów i wydaliśmy dwa albumy „Æter” i „Tungt Vand”, ostatni jako kwartet z Johannesem Bauerem. Z biegiem lat „Tom” tworzył inne formacje kwartetów m.in. z Frantzem Hautzingerem i Patem Thomasem oraz jako kwintet z Lotte Anker i Herbem Robertsonem.

Mikołaj występował także gościnnie na szóstym albumie The Wild Mans Band (Brötzmann, Nielsen, Jørgensen) zatytułowanym “Fredensborg”. W 2015 roku powstała  grupa Jellyspace z Rafałem Mazurem. Płyta „Jellyspace” została nagrana w Alchemii podczas naszej trasy w 2016 roku i została wydana przez Not Two Records w 2017 roku. Pomiędzy „Volume” a „Jellyspace” Mikołaj i ja koncertowaliśmy z basistą Adamem Pultzem Melbye.

Jak pracowało Ci się z pianistą Witoldem Oleszakiem? Grałeś z nim w zeszłym roku na Spontaneous Live Series w Poznaniu.

POJ: Witolda poznałem kilka lat temu w Poznaniu. Później doszło do spotkania w Kopenhadze, gdzie grał na Copenhagen Jazzfestival. Więc - znowu - zostaliśmy przyjaciółmi.

Kilka lat temu zagraliśmy nasz pierwszy koncert w trio z Laurą Toxværd na Copenhagen Jazzfestival, następnie w zeszłym roku w kwartecie z Laurą i Tomo Jakobsenem, a później graliśmy jako trio (Witold, Tomo i ja) w Polsce. Gra Witolda jest dla mnie bardzo inspirująca. Przede wszystkim Witold jest świetnym muzykiem, bardzo dobrze słucha - nie trzeba mu nic pokazywać. Zawsze robi to we właściwym momencie - stanowi całościową podporę w procesie twórczym.

Masz własną wytwórnię Ninth World Music. Jak to jest tworzyć muzykę i jednocześnie ją wydawać?

POJ: To skomplikowane :-D.

To była moja wytwórnia w latach 80. Pierwszym wydawnictwem był solowy album „Songs of the Ninth World” wydany w 1983 roku na kasecie pod nazwą Pere Oliver Jørgens. Potem pojawiły się cztery płyty z Cockpit Music i Global Guaranty Orchestra. Ale wtedy znacznie trudniej było prowadzić wytwórnię, wysyłać kasety wideo, komunikować się z tłocznią - bez internetu lub nawet faksu - więc dostałem ofertę wydania muzyki w Olufsen Records, zamknąłem Ninth World Music. Ale to nie działało tak dobrze, więc w 1995 roku poszedłem do VME (obecnie DME) i zapytałem, czy wydadzą nowy album Cockpit Music. Powiedzieli - tak!!!! Ale nie mieli sub-labelu dla mojego rodzaju muzyki, więc zaproponowali ponowne uruchomienie Ninth World Music. Zatem Ninth World Music nie jest obecnie moją wytwórnią. Jest własnością i jest zarządzany przez DME - ale ja nadal jestem dyrektorem artystycznym. Żałuję, że albumy wydane w Olufsen z Johnem Tchicaiem, „Cockpit Music” i „Global Guaranty Orchestra” nie są dostępne w Ninth World Music, ale może w pewnym momencie wydamy je ponownie.

Komponujesz muzykę do filmów i przedstawień. Które należą do Twoich ulubionych i dlaczego?

POJ: Jak wspomniałem wcześniej, praca ta odbywała się głównie w latach 1984–2000. W przypadku tego rodzaju prac prawie zawsze istnieje ogólna koncepcja, do której należy się dostosować.

Aby rzucić sobie wyzwanie, znalazłem „nową” metodę dla każdego nowego projektu. Może to być format, oprzyrządowanie, sposób na zrobienie tego - na żywo z grupą, grupa nagrana w studiu, bez grupy tylko instrumenty midi, tylko pętle taśmy (niektóre pętle taśmy mają długość 50 metrów, odległość 25 metrów). Komponowanie na kwartet smyczkowy (nagranie studyjne), występ na żywo z dudą i tak dalej. Był to więc świetny sposób na nauczenie się dużo o tworzeniu różnego rodzaju muzyki.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Jakich nagrań możemy się spodziewać?

POJ: W tej chwili wszystko jest całkowicie zamknięte z powodu korony.

Ale: Global Guaranty Orchestra ma zlecenie skomponowania partytury do spektaklu Damira Bartola i Zlatco Burica. Jego premiera odbędzie się w Zagrzebiu w Chorwacji 10 grudnia 2020 roku. Koncertujemy z trio z Timem Hodgkinsonem i Martinem Klapperem na początku listopada 2020 roku. Koncerty są planowane i rezerwowane w Niemczech, Danii, Słowacji, Czechach i mam nadzieję, że również zagramy w Polsce.

Następnie muszę wykonać 5 różnych występów z pięcioma różnymi składami w moim projekcie Soundculpture „Strange Sounds / Strange Visuals”. Ale nie jest to łatwe, ponieważ dwa pierwsze zostały przełożone z powodu korony. To trwający projekt rozpoczęty w 2016 roku. Każde przedstawienie odbywa się w innej części Danii z udziałem lokalnych muzyków, artystów wizualnych.

Trasa zaplanowana z Cockpit Music w Hiszpanii w październiku. Trasa w Norwegii z Mokuto (Lotte Anker, Peter Friss Nielsen) przeniesiony z marca. Mam też zaplanowaną artystyczną rezydencję w Galerii Markina w Puli w Chorwacji w pierwszym tygodniu września (przeniesioną z kwietnia).

Nowe wydawnictwa to: Oleszak, Jakobsen, Jørgensen: nagranie na żywo z Alchemii w Krakowie i Klubie Dragon w Poznaniu. Trzeci album Tordenkvartetten: Live from Vinterjazz 2020 (Mats Gustafsson, Per-Åke Holmlander, Peter Friis Nielsen, Peter Ole Jørgensen). PO Jørgens: nowy solowy album z 4 płytami LP prezentujący 5 różnych konfiguracji perkusji (od klasycznej perkusji do poszerzonego zestawu z obiektami) i 3 różne ustawienia dźwięku.

I powoli pracuję nad drugim albumem duetu z Davidem Thomasem (Pere Ubu). Bardzo chciałbym też nagrać trio z Hodgkinsonem i Klapperem oraz trio LUBB z Patem Thomasem i Adamem Pultzem Melbye, oba naprawdę świetne i BARDZO różne pod względem brzmienia i ekspresji.