Szamani w Powiększeniu - premiera Mazolewski/Gonazlez Quintet

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Wojtek Mazolewski jest zdecydowanie jednym z najpopularniejszych muzyków jazzowych w Polsce, za razem jednym z najczęściej krytykowanych przez entuzjastów jazzu. Najczęściej zarzuca mu się nadmierne schlebianie komercyjnym gustom rynku. Wojtek Mazolewski Quintet w dopasowanych garniturach i wpadającą w ucho, prostą muzyką, z za razem nobilitującą jazzową metką, doskonale wpisywał się zarówno w ramówki ogólnopolskich radiostacji jak i na okładki zupełnie niejazzowych magazynów. Tym razem jednak, w warszawskim Powiększeniu Mazolewski zaprezentował swój kwintet prowadzony wspólnie z Dennisem Gonzalezem - amerykańskim trębaczem, którego w słynnym “The Penguin Guide to Jazz” określono jako tego, który jak nikt inny wydaje się dziedzicem Dona Cherry’ego. Skład dopełnili Joanna Duda (intrumenty klawiszowe), Marek Pospieszalski (saksofon tenorowy, klarnet altowy) i Qba Janicki (perkusja). Koncert był za razem premierą płyty “Shaman” Gonazleza i Mazzolewskiego, która już niedługo trafi do sklepów za sprawą nowej oficyny wydawniczej For Tune Records.

Znajomość naszego kontrabasisty z teksańskim trębaczem zaczęła się ładnych kilka lat temu, gdy wspólnie z Markiem Pospieszalskim i Jerzym Rogiewiczem Mazolewski postanowili zderzyć, jak sam mówi, swoje słowiańskie dusze i tradycje polish jazzu z meksykańskim temperamentem muzyki Gonzaleza. Jak się okazało dla Amerykanina muzyka Krzysztofa Komedy i jego kolegów nie była wcale novum - śledził on ponoć wnikliwie to, co działo się w nad Wisłą w okresie rozkwitu naszej sceny. Tłumaczyć może to fakt, że od 1978 roku przez kolejnych 21 lat Gonazlez prowadził regularnie audycję jazzową “Miles Out” na falach nadającego w Dallas radia KERA.
Tak czy owak spotkanie to było dość niezwykłe. Dość wspomnieć, że wcześniej trębacz współpracował z czółówką muzyków amerykańskich obu wybrzeży - Elerym Eskelinem, Oliverem Lakem, Reggiem Workmanem Henrym Grimmesem, Nelsem Clinem a ostatnio także z teksańskim neofitą - norweskim kontrabasistą Ingebrigtem Haker Flatenem. Od 12 lat gra też razem ze swymi synami - Aaronem i Stefanem jako Yells at Eels.
W ubiegłym roku Mazolewski zaprosił trio do studia Radia Gdańsk, gdzie wraz z Markiem Pospieszalskim nagrali analogowy album “Bandoleros en Gdańsk”. Gonzalezowie odwdzięczyli się zaproszeniem do Dallas, gdzie Wojtek mógł na własnej skórze poczuć klimat i tradycję połudnowych stanów USA oraz poznać prawdziwych szamanów. 

The Polish Spirit from Fabián Aguirre on Vimeo.

W Powiększeniu spotkali się więc już całkiem dobrzy znajomi. Koncert otworzył, można by śmiało rzec: hymn polish jazzu: “Astigmatic” Krzysztofa Komedy. Trudno chyba znaleźć polskiego improwizatora, który choć raz nie zmierzyłby się z tą kompozycją. Trzeba przyznać, że wersja Mazolewski/Gonzalez Quintet miała swój styl - z jednej strony dużo bardziej brudny od oyginału, trochę jakby Komeda spod ciemnej gwiazdy, z drugiej słynny motyw przecięły dwa bardzo introwertycznei sola: najpierw Mazolewskiego (podobne do tego z poniższego klipu) a następnie Gonazaleza. Najswobodniej, tak w tym utworze, jak i właściwie podczas całego koncertu czuł się jednak Marek Pospieszalski. Można zaryzykować tezę, że rok 2013 będzie dla jego muzycznej aktywnościi bardzo istotny - dość wspomnieć zeszłotygodniową krótką trasę z Marco Eneidim czy wyczekiwaną premierę płyty orkiestry Piotra Damasiewicza Power of the Horns.

Wojtek Mazolewski // Solos I & II from Fabián Aguirre on Vimeo.

W poniedziałkowy wieczór zabrzmiały wszystkie kompozycje, jakie znalazły się na płycie “Shaman” - obok utworu tytułowego i wspomnianego “Astigmatic” także “Flaga” Mazolewskiego, “Hymn for Julius Hemphil” Gonzaleza i komedowe “Pushing the car”.
Publiczność jednak nie dała łatwo za wygraną a muzycy chętnie dali się namówić na długi bis, zapowiedziany przez Wojtka jako ‘1, 2, 3, 4 powiedz żabko”.

Wysłuchaliśmy więc najodważniejszego ostatnio projektu Wojtka Mazolewskiego. Nowy kwintent gra jazz, by przywołać tytuł najnowszej płyty Wayna Shortera, nie ma tu siatki bezpieczeństwa. Niestety, koncert w Powiększeniu nie przekonał mnie do tego, że powstał zespół, z konkretną muzyczną wizją. Muzyka nie była organiczna - poszczególni członkowie kwintetu nie tworzyli ze sobą jedności. Rzadko kiedy wywiązywał się między nimi prawdziwy dialog. Dennis Gonzalez ustawił się niejako w roli obserwatora. Z dużym zainteresowaniem słuchał gry a to Pospieszalskiego a to Mazolewskiego, dołączając do tego swoje brzmienie, jednak gdy pod koniec koncertu przyszło mu zagrać swoją własną kompozycję (“Hymn for Julius Hemphil”) jego trąbka rozwiązała się z takim, w porównaniu z resztą koncertu, rozmachem, że było to aż dziwne.

Zdecydowanie w interesującym kierunku zmierzają zainteresowania Mazolewskiego i jego nowego zespołu - nieczęsto mamy dziś okazję posłuchać na żywo jazzu otwartego na szeroką i swobodną improwizację, a jednocześnie pozostającego wiernym gatunkowym ramom tradycji. Po wczorajszych reakcjach publiczności sądzić można, że rozpoznawalne nazwisko Wojtka przyciągnęło do Powiększenia sporą grupę nowych słuchaczy. To jednak początek drogi tego zespołu - zespołu, który ma szansę i powinien się rozwijać, niezależnie od tego czy z pomocą Dennisa Gonzaleza i Krzysztofa Komedy czy bez nich. 

15 marca zespół zagra drugi koncert premierowej trasy - w sopockiej Zatoce Sztuki.