Krakowska Jesień Jazzowa 2016: Mats Gustafsson - przygoda z Frankiem

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne
Frank Zappa jest jedną z najbardziej ekscentrycznych postaci muzyki XX wieku, wyśmienity gitarzysta, charyzmatyczny band leader. W jego twórczości muzycznej można znaleźć obok rockowe przeboje, instrumentalne płyty, w których wyraźne są fascynacje jazz-rockiem, obok kompozycji elektronicznych czy dzieł symfonicznych inspirowanych Strawińskim i Varese (gdzieś na łamach jazzarium można znaleźć moje wrażenia z koncertu kompozycji “Yellow Shark” w ramach krakowskiego festiwalu Sacrum Profanum kilka lat temu). W jego tekstach abstrakcyjny humor spotyka ciętą satyrę społeczną (zdecydowanie nie politically correct) obok niewybrednych żartów. Zappa to artysta zdecydowanie nietuzinkowy, wszechstronny, często radykalny, zawsze wyzwolony. To są cechy, które w moim mniemaniu łączą go bardzo ściśle z artystyczną osobowością jaką niewątpliwie jest Mats Gustafsson.
 
Na zaproszenie festiwalu jazzowego w Sant’Anna Arresi (Sardynia) Gustafsson przygotował dużą kompozycję na skład Nu Ensemble, inspirowaną muzyką oraz tekstami Zappy. W Krakowie miało miejsce drugie wykonanie utworu, ale ze względu na spore zmiany personalne, konieczne było ponowne zaaranżowanie muzyki (tylko trębacz Anders Nyquist oraz tubista Per-Ake Holmlander brali udział w obu wydarzeniach). W trakcie poprzednich wieczorów na scenie pojawiły się czarne skrzydłe oraz białe kaski – miałem już w oczach całą orkiestrę w cudacznych strojach, ale obyło się bez rekwizytów. Na wstępie Mats Gustafsson jak zwykle z rozbrajajacą szczerością zapowiada koncert - “I took some Zappa music, cut it into pieces and then put it back together the wrong way”. 
 
Wśród porozrywanych i poskładanych cytatów pozostało sporo rockowej psychodelii, trochę Strawińskiego a także sporo miejsca na improwizację solo oraz w mniejszych grupkach. Brzmienie Nu Ensemble jest bardzo plastyczne, wyśmienicie sprawdza się w nim wibrafon Kjella Nordesona, w gruncie rzeczy niekoniecznie rockowe (parę razy pomyślałem o tym, że być może materiał mociej zagrać mogłaby Fire! Orchestra). Rockowe pazur najwyraźniejszy jest przy okazji kilku transowych riffów (sekcja The Thing w końcu rockowe riffy grać potrafi bezsprzecznie, Jon Rune Strom szarpie  struny kontrabasu równie gorliwie), i jedną z największych przyjemności koncertu było obserwowanie i słuchanie Augusti Fernandeza grającego na elektrycznym pianinie (psychodeliczne brzmienie organków) grającego z zapałem klasycznego psychodelicznego rocka z lat 70. Inny z tych fragmentów ozdabia żarliwe i krzykliwe solo Gustafssona jakiego lubimy za to, że na scenie nie oszczędza sił. Wśród różnych improwizowanych gier pojawia się jeszcze przestrzeń na porywające solo Fernandeza przy fortepianie, zabawy dźwiękowym minimalizmem (najciekawsze w wykonaniu sekcji dętej – Per-Ake Holmlander na tubie oraz Andersa Nyquista na trąbce). Show kradnie jednak w mojej opinii charyzmatyczna Mariam Wallentin, która prezentuje teksty Zappy (“cut in pieces and put together the wrong way”) łącząc w swoim śpiewie elementy absurdalnego teatru, melorecytacji, rockowej energii, operetki. Stwierdzić zresztą możnaby, że w rozbudowanej całości znalazło się miejsce na “odrobinę wszystkiego” ze świata Zappy oraz Gustafssona. 
 
Zappolodzy zapewne mieli wielką frajdę próbując rozpoznać muzyczne fragmenty tej układanki muzyczno tekstowej. Już po koncercie, podczas krótkiego spotkania z muzykami, lider Nu Ensemble przyznał otwarcie, że zanim zapronowano mu stworzenie projektu poświęconemu Frankowi Zappie,  jego twórczość znał raczej pobieżnie. ale przygotowując kompozycję odkrył mnóstwo wyśmienitej muzyki. 
Spotkanie z Zappą słyszanym uszami Gustafssona oraz Nu Ensemble zaowocawało bardzo intrygującą porcją dźwięków. 
 
PS. Muzycy w trakcie wspomnianego już spotkania mieli powiedzieć jakie są ich ulubione dwie płyty Zappy – okazało się, że dla Joe McPhee oraz Mariam Wallentin projekt był pierwszym spotkaniem z twórczością artysty!
PS. 2 Ze strony publiczności padła również sugestia, żeby następny Zappowski tribute zagrało The Thing + Cato Salsa Band + Joe McPhee. Ten ostatni stwierdził, że jest zdecydowanie na tak.