Jazzową Indywidualnością roku zostali... 2 dzień festiwalu Jazz nad Odrą

Autor: 
Lech Basel
Autor zdjęcia: 
Lech Basel

Drugi dzień konkursu był co prawda, podobnie jak pierwszy, raczej mainstream'owy ale już o wiele bardziej wyrazisty. W grze wszystkich zespołów było w moim odczuciu dużo wiecej jazzu w jazzie, energii oraz emocji a poziom wykonawczy był naprawdę imponujący. Tym razem odczucia moje znalazły potwierdzenie w werdykcie Jury. Panowie Piotr Baron, Robert Majewski, Henryk Miśkiewicz, Krzysztof Sadowski i Tomasz Szachowski główne nagrody przyznali muzykom występującym właśnie owego drugiego dnia. Laureatem Grand Prix 49.Jazzu nad Odrą został zespół Tomasz Licak/Radek Wośko Quartet a drugie indywidualne nagrody zdobyli Piotr Szwec i Tomasz Wendt. Przyznam,że mam osobistą satysfakcję, bowiem obydwaj saksofoniści, Szwec i Wendt, byli moimi cichymi faworytami tegorocznego konkursu. Godna odnotowania jest "młodzieżowa międzynarodówka jazzowa". Na estradzie 49. Jazzu nad Odrą pojawili się muzycy z wielu zakątków świata: z Turcji, Argentyny, Brazylii, USA,Litwy, Danii oraz oczywiście Polski.Jeszcze raz potwierdziła się niezwykła uniwersalność języka muzyki przekraczającego wszelkie bariery językowe i kulturowe. Swoistą ciekawostką tego konkursu był całkowity brak przedstawicielek płci pięknej oraz jeden trębacz i jeden puzonista.

W kuluarowych rozmowach młodzi uczestnicy konkursu podkreślali też wyjatkowość wrocławskiego festiwalu polegajacą na stworzeniu warunków do bardzo ważnej w ich rozwoju wymiany doświadczeń z przedstawicielami zarówno ich pokolenia jak i z muzykami bardzo doświadczonymi a wchodzacymi w skład jury. Możliwość wspólnego grania na jam sessions i wysłuchania wielu znakomitych koncertów to dla nich też nie lada gratka, i jak się okazuje nie taka oczywista oczywistość na pozostałych festiwalach. To nie zawsze zauważalna i doceniana realna kulturotwórcza rola naszego festiwalu, swoista wartość dodana.

Drugi punkt środowego wieczoru, koncert Jazztetu Piotra Pawlaka, laureata roku 2012, był znakomitym potwierdzeniem zarówno trafności werdyktu ubiegłorocznego jury jak i siły owej "młodzieżowej miedzynarodówki jazzowej". Studenci Uniwersytetu Muzycznego w Grazu,obywatele Austrii, Ukrainy, Szwecji, Niemiec oraz Polski zadziwili świetnymi kompozycjami pełnymi jazzowych pulsacji i brzmień, kapitalnym warsztatem instrumentalnym oraz...udziałem jedynej jak do tej pory kobiety w zespole, znakomitej pianistki z Niemiec,Stephanie Zimmermann. Ten występ był też i pod dwoma innymi względami dosyć wyjątkowy : lider zespołu, polski perkusista, Piotr Pawlak dosyć zgrabnie i dowcipnie prowadził go a ja po raz pierwszy na tym festiwalu poczułem ciarki na plecach słuchając przepięknej ballady poświęconej  pamięci tragicznie zmarłego Esbjorna Svensona, kompozycji, której autorem był ukraiński basista, Ilya Alabuzhev.

Po krótkiej przerwie przyszła pora na trzeci punkt środowego wieczoru, koncert projektu wrocławskich muzyków o nazwie "We love Miles". Poprzedzony on był nieoficjalnym ogłoszeniem przez przewodniczącego Jury, Piotra Barona, całkiem już oficjalnych wyników konkursu.

Projekt "We love Miles"  to hołd składany Wielkiemu Mistrzowi współczesnego jazzu. Autorzy pomysłu i muzycznego opracowania, trębacz Grzegorz Grocholski oraz saksofonista Tomasz Pruchnicki zastosowali tę samą metodę jaką przy doborze muzyków przyjał Davis i do współpracy zaprosili muzyków na codzień grajacych odmienne od jazzu gatunki muzyki. Mieszanka jazzu, funky,soulu, rocka i bluesa zaowocowała wysoce energetyczną muzyką i swego czasu ten projekt okazał się jazzowym wydarzenie roku we Wrocławiu. Brawurowo zagrane kompozycje nie tylko Davisa ale i muzyków ,którzy mieli wpływ na artystyczne oblicze Mistrza (min. J.Coltrane'a) były gorąco przyjmowane przez licznie zgromadzoną publiczność, która mimo późnej pory wyklaskała utwór na bis.

Nieskromnie przyznam,że i ja miałem mały osobisty wkład w tym koncercie, bowiem tak się składa,że towarzyszę temu projektowi od samego początku jego istnienia. Opowiadanie kilku słów o Davisie i jego czasach oraz przedstawianie muzyków, uznane zostało przez twórców projektu za integralną jego część. I tym oto sposobem również i ja "wystąpiłem" na Jazzie nad Odrą...

Napięcie powoli rośnie, festiwal wyraźnie rozkręca się, przed nami jeszcze cztery dni wypełnione po brzegi jazzem.

Nieskromnie. Lech Basel.