Temporary Kings

Autor: 
Armen Chrobak
Mark Turner / Ethan Iverson
Wydawca: 
ECM Records
Data wydania: 
07.08.2018
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Mark Turner - saksofon tenorowy; Ethan Iverson - fortepian;

Temporary Kings – przejściowi, chwilowi królowie… To nieco nieoczywisty wybór, pozycja w katalogu wydawniczym oficyny ECM z pogranicza muzyki kameralnej i jazzu, zdecydowanie jednak ciążąca stylistycznie w kierunku klasycznych form i harmonii.

Instrumentarium okrojone do absolutnego minimum: saksofon i fortepian. Brak sekcji rytmicznej zwiastuje refleksyjny charakter wspólnego projektu artystycznego Marka Turnera i Ethana Iversona, muzyków, którzy znają się od dawna, którzy dzielili scenę (grając u boku legendarnego Billy Harta), a tym razem, po raz pierwszy, wspólnie, już bez czyjejkolwiek kurateli, zarejestrowali własny materiał muzyczny.

Większość kompozycji należy do Iversona – skomponował on sześć z dziewięciu utworów. Turner podpisuje się pod dwoma, a jeden: Dixie’s Dilemma, o wyróżniającej się w stosunku do reszty materiału stylistyce, jest dość swobodną interpretacją standardu autorstwa Warne’a Marsha.
Utwory są spokojne, dość powłóczyste, melodyjne, choć linia melodyczna nie zawsze jest oczywista i łatwa do śledzenia. Ten materiał nie jest jednorodny ani równy, nie oczarowuje w całości, choć miewa mocne momenty, które dają się docenić.
Jest też przegląd stylów muzycznych, od muzyki kameralnej, do kołyszącego bluesa oraz inspiracji i wyrazistych nawiązań, co daje urozmaicenie i wprowadza przyjemną różnorodność.

Czasem dwa instrumenty to ilość, która określa pełnię, czasem jednak odczuwa się niedosyt i brak rytmu zarysowanego w bardziej wyrazisty sposób. Cóż, artyści zapewne uznali, że na ich debiutanckim wspólnym krążku zamierzają postawić przede wszystkim na liryzm i prostotę (choć nie pozbawioną głębi) brzmienia.
Pierwszy, Lugano, zatytułowany od miasta w Szwajcarii, w którym znajduje się studio nagraniowe oficyny ECM, firmującej album Temporary Kings, zapowiada ogólny refleksyjny, zadumany klimat całej płyty Turnera i Iversona. Saksofon brzmi delikatnie, aksamitnie, miękko, nieśpiesznie artykułując dźwięki z całej rozpiętości skali. Tę delikatność łamie czasem fortepian Iversona, który brzmi złowrogo i wprowadza nastrój niepokoju. Ale jest to tylko chwilowa odmiana, bowiem utwór powraca do swojego łagodnego, melodyjnego tonu.

Owe mroczne, nieco ponure, powolne akordy powracają w tytułowym Temporary Kings, który jest już stylistycznie w całości utrzymany w nurcie kameralistyki. Osnowę kompozycji stanowi dialog obu instrumentów, jednak dla mnie najciekawsze są momenty solowej gry każdego z nich, kiedy słychać delikatne pykanie klapek saksofonu Turnera, który umiejętnie każe subtelnej melodii wędrować w górę i dół, wygrywając nieśpieszne, ale urzekające pasaże, albo gdy Iverson pozwala zachwycić się przestrzennym brzmieniem i łagodną barwą dźwięków jego fortepianu. Ten zbudowany pod koniec utworu liryczny klimat rozciąga się na chyba najbardziej wzruszający na płycie Turner’s Chamber of Unlikely Delights, z żywszym tempem, delikatnie figlarną narracją, wpadającą w ucho melodią, która zachowując wyrazistość, nie trąci jednak w żadnym stopniu banałem.

Tym sposobem docieramy do, mniej więcej, połowy płyty, tam, gdzie rozbrzmiewa wspomniany wcześniej Dixie’s Dilemma, ze swoim kołyszącym, utrzymanym w stylu delikatnego, pogodnego bluesa. Przepis na ten utwór jest równie prosty, co skuteczny: zdyscyplinowana, perfekcyjnie wyszyta równym ściegiem linia basów, które budują rytmiczny szkielet utworu, ożywiają go, dodają barw. A równolegle do tego co wygrywa lewa dłoń pianisty, prawa operująca w rejestrach klucza wiolinowego sprawnie tka wprawiającą w ruch ciało melodię, tak pewnie, że tytułowy dylemat, rozterka, zdają się być tylko kokieteryjnym puszczaniem oka w kierunku słuchacza. Świetnie ze swojej roli wywiązuje się i w tym numerze saksofon Turnera w drugiej połowie utworu łatwo przejmujący rolę instrumentu prowadzącego narrację. Oba instrumenty są bardzo dobrze zgrane, wyczuwa się zrozumienie między muzykami, oczami wyobraźni widzę uśmiech na ich twarzach, ten sam, który pojawia się podczas występów na żywo, w momentach głębokiej synergii, odczuwania artystycznej więzi, współodczuwania tego samego flow, połączenia. Świetnie słucha się gry unisono fortepianu i saksofonu, by po chwili zachwycać się ich oddzielnie prowadzoną melodią, a po kolejnej chwili dostrzec, że instrumenty znowu podążają razem tę samą melodyczną ścieżką.
Ciekawym doświadczeniem jest przesłuchanie szóstego kawałka na płycie: Unclaimed Freight, który rozpoczyna żywa kaskada akordów spod palców Ethana Iversona, zgrabnie wytracająca prędkość, przechodząc z początku w lekko kołyszącą, czarującą, nasyconą bluesem balladę. W pewnym momencie, na chwilę Iverson zaczyna grać, jakby z trudem uczył się akordów, imitując nieporadność i brak przygotowania. Ta pozorowana pokraczność, niby-poszukiwanie właściwego klawisza z lekka irytuje, wywołuje zniecierpliwienie, choć także wzbudza rozbawienie. Trwa to dość krótko, by nie znużyć.

Właściwie utwór został podzielony na pół: pierwszą zagospodarował Iverson, w drugiej przede wszystkim słyszymy Turnera. Saksofonista podejmuje sprawnie temat utworu i przepuszcza go przez swój aksamitny, miękki saksofon. Zresztą brzmieniem niezakłócanego niczym tenoru saksofonu Turnera możemy się zachwycić kontemplując pierwszą minutę kolejnego numeru na Temporary Kings: siódmego Myron’s World. Przestrzenne ciut złamane glissanda, skakanie między oktawami, zmiany tempa… Gdy po minucie do saksofonu dołącza się fortepian pojawia się żal: Iverson wkracza do gry zbyt szybko, przedwcześnie zabierając partnerowi pole, nim słuchacz zdąży nasycić się urzekającymi dźwiękami wydobywanymi przez Turnera. Saksofonista zresztą, nawet przy świetnym akompaniamencie fortepianu, daje w tym utworze poznać swoje możliwości: to chyba najbardziej chwytające za serce, przepiękne wariacje wokół tematu wydobywające się z saksofonu na tym krążku. Liryzm kompozycji, łatwość z jaką muzycy artykułują dźwięki, zmieniając ich natężenie, akcenty, wdzięcznie operując rubato, sprawia, że Myron’s World jest jedną z najbardziej błyszczących pozycji na albumie Turnera i Iversona.

Na wydawnictwie znajdują się jeszcze Third Familiar i Seven Points – ponowny zwrot w stronę nieco mrocznej i chłodnej kameralistyki. Dźwięki obu instrumentów czasem biegną równolegle, obok siebie, w tym samym kierunku, tempie, miejscu na skali, z tym samym natężeniem. Czasem przecinają się, rozdzielają, przeciągają, próbując swoich sił, wadzą się.

Z tych dwóch zdecydowanie bardziej przekonuje mnie Seven Points, jest w nim jakieś napięcie, wyrazisty motyw, chłodne i przejrzyste niczym kostki lodu wysokie tony fortepianu, spokojne, długie, delikatnie modulowane dźwięki saksofonu. Tu nie ma burzy, piorunów, huku, ale i tak czuć emocje, melancholię, może mroczną tajemnicę. To najdłuższy utwór na płycie, powtarzany temat, który nie rozprasza uwagi, pozwala skupić się na improwizacjach, dać ukołysać, wniknąć w ten prosty, lecz przejmujący klimat finałowego numeru.

Pierwszy wspólny płytowy projekt duetu Turner, Iverson ujrzał światło dzienne. Po wielu przesłuchaniach tej płyty nie mogę powiedzieć, że mam jednoznaczną opinię na jego temat. Były chwile, gdy muzyka z tej płyty urzekała mnie i poruszała. Były inne, gdy zupełnie nie umiałem się zgrać z tonami, tempem, nastrojem materiału z Temporary Kings, gdy odczuwałem przesyt kameralną stylistyką utworów, a brakowało mi czysto jazzowych smaczków w odsłuchiwanej muzyce, albo instrumentarium wydawało się zbyt ubogie.

Jak więc tę płytę ocenić? Dla mnie to dobra pozycja na wybrane, określone momenty, gdy potrzeba refleksji, wyciszenia, może oddania się we władzę melancholii, nostalgii. Ale nie jest to pozycja, po którą sięga się codziennie, której słuchanie przynosi taką samą przyjemność za każdym razem.
Można docenić artyzm, zgranie i metafizyczną więź między tymi dojrzałymi, utalentowanymi muzykami; czuć w prezentowanym materiale, że nie męczyli się przy jego tworzeniu, nie przerosło ich to, nie pokonało. Zatem tym, którzy gustują w skromnym, nieśpiesznie serwowanym, refleksyjnym rodzaju muzyki z pogranicza gatunków, album Temporary Kings, może dać dużo satysfakcji i przyjemności. I tym właśnie słuchaczom go polecam. Pozostali mogą odnaleźć w muzycznym projekcie Turnera i Iversona fragmenty, które ich urzekną oraz momenty, które będą nużyć, czy po prostu nie rzucą muzycznego czaru. Ja sam chyba zaliczam się do drugiej grupy.

1. Lugano; 2. Temporary Kings; 3. Turner’s Chamber Of Unlikely Delights; 4. Dixie’s Dilemma; 5. Yesterday’s Bouquet; 6. Unclaimed Freight; 7. Myron’s World; 8. Third Familiar; 9. Seven Points;