Multicolored Midnight

Autor: 
Antoni Szczepański
Thumbscrew
Wydawca: 
Cuneiform Records
Dystrybutor: 
Cuneiform Records
Data wydania: 
30.09.2022
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Michael Formanek : double bass and electronics Tomas Fujiwara : drums and vibraphone Mary Halvorson : guitar

Thumbscrew to jeden z wielu projektów prężnie wydającej album za albumem amerykańskiej gitarzystki Mary Halvorson. Trio współtworzą wraz z nią Michael Formanek (kontrabas i elektronika) oraz Tomas Fujiwara (perkusja oraz wibrafon). Po najnowszą płytę tego istniejącego już od prawie dziesięciu lat zespołu sięgnąłem trochę z obawą, gdyż dotychczasowe albumy Thumbscrew wywoływały we mnie mieszane uczucia.

            Od tego zatem wątku zacznę: dlaczego jedna z moich ulubionych współczesnych kompozytorek oraz gitarzystek nie podobała mi się w złożonym z trzech ciekawych muzyków zespole? Głównym problemem poprzednich płyt Thumbscrew była dla mnie niestety gra liderki, która skądinąd zachwycała mnie w jej innych projektach.

 

Halvorson nie jest typową jazzową gitarzystką, właściwie można nawet uznać że jej gra od jazzu abstrachuje. Mary Halvorson nie kontynuuje tradycji wielkich gitarzystów jazzu, próżno doszukiwać się w jej grze ciągłości stylów takich tuzów sześciostrunowego instrumentu, jak na przykład Scofield, Metheny, Frisell, Rosenwinkel, Lage. Znakiem rozpoznawczym Halvorson jest bowiem bliższe akustycznemu brzmienie elektrycznej gitary oraz język muzyczny nie zawierający w sobie zbyt wielu odniesień do tradycji, brak bebopowych fraz, bluesowych klisz, czy szybkich pochodów po alterowanych skalach. Nie jest też Halvorson wyznawczynią swingującej frazy, czy skomplikowanych harmonicznie substytutów. Próżno szukać w jej grze pracy motywicznej. Gitara w rękach Halvorson to instrument trochę niepokorny, bardzo nonszalancki, momentami brzmiący jak zabawka w rękach dziecka, które może mało jeszcze umie, ale za to świetnie się bawi grając. W grze Halvorson rzadko odnajdowałem skupienie, niesłychaną narrację, czy emocjonalny przekaz. Jej gitara zawsze kojarzyła mi się z eksperymentem, czy z pomysłem na grę odwracającą się od jazzowych konwencji. Improwizacje Halvorson znakomicie działały dla mnie w zespole Code Girl, czy chociażby na wydanej niedawno płycie Belladonna, nagranej wraz z kwartetem smyczkowym. Czym zatem różnił się od wspomnianych wyżej składów zespół Thumbscrew?

W większych składach które wcześniej słyszałem, Halvorson decydowała się kompozycje międzygatunkowe, w których nawet znane elementy chętnie wywracała do góry nogami. W tej eksperymentalnej, co chwila zaskakującej słuchacza muzyce, chaotyczna i momentami ostra gra Halvorson była świetnym dopełnieniem, ale działającym jednak w formie wisienek na torcie. W Thumbscrew - ze względu na wyraźnie mniejszy skład - gitary Halvorson słyszymy tu o wiele więcej, gitara zajmuje w utworach więcej przestrzeni. I tu pojawiały się na płytach Thumbscrew dwa główne problemy: po pierwsze Halvorson jest dobrą gitarzystką, ale chyba jednak nie do końca wybitną. Jej język muzyczny nie jest w mojej ocenie tak bogaty i różnorodny, aby jej improwizacje nie znużyły słuchacza po dłuższym czasie. Zupełnie nie pomagał w takim odbiorze jej gry fakt, iż zespół Thumbscrew grał muzykę jednak w sporym stopniu mainstreamową, co wzmacniało moje skojarzenia ze znanymi mi triami gitarzystów, a do tego sprawiało wrażenie, że ta zazwyczaj kojarzona przeze mnie z muzyką jednak awangardową gitarzystka, ustawia się w pewnym stopniu w kolejce za innymi mistrzami gitary. Z tej sytuacji wyjść nic dobrego nie może, ponieważ Halvorson nie jest gitarzystką na miarę jej jazzowych rówieśników, którzy grę standardów jazzowych doprowadzili do perfekcji. Mocną stroną Halvorson jest gra bardziej abstrakcyjna, stająca do jazzu raczej w opozycji. Skąd zatem pomysł na zespół z mainstreamowo grającą sekcją rytmiczną oraz bardzo formalnymi utworami? Nie wiem. Najgorszymi punktami poprzednich płyt Thumbscrew są dla mnie jednak standardy jazzowe (Stablemates!), które w wykonaniu Thumbscrew brzmią po prostu słabo i bezbarwnie, na co w dużej mierze składa się monotematyczna w kontekście całych albumów gra Halvorson oraz zbyt konwencjonalna gra sekcji rytmicznej. Moje odczucia spotęgował też fakt, iż na płycie poświęconej twórczości Braxtona, wykonując kompozycje oddalające się od mainstreamowego jazzu, Thumbscrew brzmi jako zespół wyraźnie lepiej.

 

Jak zatem, wobec moich powyższych wrażeń z przesłuchania dotychczasowych albumów Thumbscrew, wygląda sytuacja z krążkiem najnowszym, Multicolored Midnight? Myślę, że jest to najlepszy album tego zespołu i składa się na to kilka kwestii.

Po pierwsze muzycy tria zrezygnowali tu z kompozycji tak silnie kojarzących się z mainstreamowym jazzem. Utwory opierają się na nowoczesnych groovach, jest kilka tematów granych rubato, melodie wydają się być bardziej różnorodne niż na poprzednich płytach, a momentami również bardziej liryczne, co przy pozbawionej jednak liryzmu grze liderki daje muzyce odrobinę oddechu. Z mniej mainstreamową niż wcześniej muzyką, dużo lepiej koresponduje eksperymentalna gra samej Halvorson. Odnoszę także wrażenie, że Formanek i Fujiwara otrzymali tu odrobinę więcej miejsca na swój kreatywny wkład, wykraczający poza zwykły akompaniament.

Na ów oddech, którego bardzo mało czułem na krążkach poprzednich, składają się także drobne elementy bliższe estetyce free improvised. Zespół wypływa momentami na wody swobodnej, kolektywnej improwizacji, co kontrastuje z niektórymi formalnymi, mocno rytmicznymi kompozycjami, stanowiącymi większość muzyki na krążku.

Halvorson, Formanek i Fujiwara korzystają momentami z elektroniki i efektów gitarowych, a Fujiwara zmienia zestaw perkusyjny na wibrafon. Wszystkie te elementy dają w efekcie muzykę bardziej różnorodną, zarówno w kontekście jej klimatu, nastroju, jak i faktury czy brzmienia. Multicolored Midnight wydaje mi się być płytą mocniej przemyślaną, która odchodząc od pewnej muzycznej monotematyczności, staje się bardziej komunikatywna. Słysząc różniące się od siebie w wielu aspektach fragmenty muzyki, jak gdyby bardziej mamy ochotę podążać za działaniami muzyków. Takie przynajmniej było moje odczucie.

Czy warto sięgnąć po najnowszy album Thumbscrew? W moim odczuciu raczej tak. Znajdziemy tu to, za co można podziwiać Halvorson: niekonwencjonalną grę na gitarze oraz niebanalne kompozycje. Do tego płyta ta wydaje się mieć mniej wad od poprzednich albumów tria. Wielcy fani Mary Halvorson i tak zapewne sięgną po ten krążek, jednakże gdybym miał polecić jakieś płyty gitarzystki mojemu najlepszemu przyjacielowi, to zachęciłbym go do posłuchania pierwszego albumu Code Girl, lub wydanej również w tym roku, wspomnianej przeze mnie wcześniej Belladonny. Otrzymujemy tam muzykę wyraźnie w mojej ocenie ciekawszą, bardziej różnorodną, a także wyraźnie bardziej spójną. Co najważniejsze: najnowsza płyta Thumbscrew nie jest też albumem obok którego można przejść obojętnie, a to wyraźnie świadczy o tym, że mamy tu do czynienia ze sztuką. Ze sztuką z którą warto się poznać, ze sztuką o której (nawet jeśli nie posługując się samymi komplementami) warto podyskutować.

1. I'm A Senator, 2. Song For Mr. Humphries, 3. Survival Fetish, 4. Shit Changes, 5. Fidgety, 6. Milticolored Midnight, 7. Future Reruns And Nostalgia, 8. Capiscum Annuum, 9. Swirling Lives, 10. Should Be Cool, 11. Brutalisty And Beauty