Jacob’s Ladder

Autor: 
Rafał Zbrzeski (Radio Kraków)
Brad Mahldau
Wydawca: 
Nonesuch
Data wydania: 
18.03.2022
Dystrybutor: 
Nonesuch
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Brad Mehldau - instrumenty klawiszowe, instrumenty perkusyjne, wokale, sample; Mark Guiliana – perkusja (1, 2, 5, 7, 10, 12); Becca Stevens – śpiew (2, 3, 5, 9, 11, 12); Safia McKinney-Askeur – śpiew (9-12) i inni

Gdy kilka dobrych lat temu zaczynałem swoją przygodę z muzyka jazzową. jednym z pierwszych artystów, przy których twórczości zatrzymałem się na dłużej był Brad Mehldau. Seria albumów ukazujących się pod szyldem „The Art of The Trio” zafascynowała mnie na tyle mocno, że słuchałem ich naprzemiennie - aż do całkowitego przesytu. Skutek był taki, że na długi czas odstawiłem wydawnictwa amerykańskiego pianisty na bok, sięgając po nie zaledwie okazjonalnie.

Uznałem jednak, że tegoroczny krążek może być dobrą okazją, by przeprosić się z muzyką Mehldaua. Włączyłem „Jacob’s Ladder” bez uprzedniego zagłębiania się w materiały promocyjne i przyznaję - musiałem sprawdzić, czy aby na pewno mam do czynienia z albumem Amerykanina. Zawartość płyty diametralnie różni się od tego jak zapamiętałem jego grę lata temu.

Przede wszystkim trudno uznać „Jacob’s Ladder” za album jazzowy, już po pierwszym przesłuchaniu nie da się przeoczyć przemożnego wpływu rocka progresywnego na muzyczną zawartość krążka. Okazuje się, że zanim poświęcił się pianistyce jazzowej - Mehldau był oddanym fanem gatunku, a na najnowszym wydawnictwie postanowił wrócić do owej fascynacji i twórczo ją przetworzyć. O ile jestem w stanie zrozumieć niewinne, młodzieńcze zachwyty twórczością tuzów prog-rocka, to z dzisiejszej perspektywy nurt ten trudno uznać za rozwojowy. Przegadane i rozdęte ponad miarę kompozycje i pretensje ich autorów do tworzenia „wielkiej sztuki” szybko zapędziły rocka progresywnego w ślepą uliczkę i uczyniły z niego zaprzeczenie rockowej ekspresji. Nie znaczy to oczywiście, że pośród powstałych w tym nurcie i jego odnogach płyt nie ma rzeczy, które znakomicie bronią się nawet po upływie kilku dekad (wystarczy sprawdzić nagrania zespołów związanych z „Rock in Opposition”).

Mehldau natchnienia nie szuka jednak w tak niszowych rejonach, na szczęście omija też największe gatunkowe mielizny. Na „Jacob’s Ladder” sporo jest utworów cudzych. Na warsztat trafiły m. in. kompozycje Rush, Gentle Giant oraz Yes, z którymi pianista wraz z zaproszonymi gośćmi poczynają sobie dość śmiało. Jestem pewny, że nagraniami, które trafiły na krążek dostarczył sobie niesamowitej frajdy, możliwe, że ucieszy nimi także fanów nurtu, w który się zagłębił. Może oni będą w stanie stwierdzić czy to dobra płyta.

Ja słuchając „Jacob’s Ladder” kolejny już raz - nie potrafię wyrzucić z głowy pytania „ale po co?”.