To był rok...według Piotra Rudnickiego

Autor: 
Piotr Rudnicki
Zdjęcie: 

Prawdę rzekłszy nie bardzo mi po drodze z podsumowaniami. Muzyka improwizowa jest materią podlegającą nieustannym zmianom i nieskończonym procesem o naturze tak złożonej, że próba syntezy zasadniczo skazana jest na niepowodzenie. Tym bardziej, że najbardziej pociągająca jest w niej obserwacja przemian i wyłuskiwanie szczegółów –  na zasadzie zbliżonej do wydłubywania rodzynek ze świątecznego ciasta.  

Nie będę więc pisał o rzeczach spektakularnych, bo obraz całościowy składa się z licznych mniejszych cząstek. Sytuacja muzyki improwizowanej jest zresztą nienajgorsza. Idziemy w dobrym kierunku – miejsc, ludzi i wydarzeń poświęconych jazzowi jest dużo, i coraz częściej traktuje się tę muzykę z głową – pojmując ją właśnie jako proces spełniający pewną misję, nie zaś serię pojedynczych widowisk, która ma na celu li tylko pokazanie „czego to nie potrafimy dokonać” (vide np. Solidarity Of Arts). Działanie miejsc takich jak Pardon To Tu lub Alchemia, oddolnie powstałych wytwórni w rodzaju (od lat) Not Two czy (stosunkowo niedawno) For Tune, Bocian Records, Bołt i wielu innych – a powstają jak grzyby po deszczu – przynosi owoce w postaci licznych projektów i płyt.

Są festiwale – do Krakowskiej Jesieni Jazzowej, Jazztopadu i tym podobnych doszusował w tym roku ostatecznie gdański Jazz Jantar. Biorąc pod uwagę sprawy jak to, że bydgoski Mózg otwiera filię w stolicy a Wacław Zimpel otrzymuje nominację do Paszportu Polityki w kategorii Muzyka Popularna (!) nie ma powodu, by się o kondycję jazzu w jakikolwiek sposób martwić. Jeśli można na cokolwiek narzekać, to na nadmiar wrażeń, i zaległości w słuchaniu,  a tego robić zdecydowanie nie wypada. Muzycy rozwijają się po swojemu i każdy z nich odnajduje do pracy własną przestrzeń.

Tomek Gadecki i Marcin Bożek, oprócz rozwijania się w ramach Olbrzyma i Kurdupla nagrywają własne rzeczy (Melt! Sambaru i Affair With Art Marcina) pokazując, że improwizacja to nie tylko intuicja, ale też i praca. Swoje miejsce coraz lepiej odnajduje Rafał Mazur, który pokazał się w towarzystwie Keira Neuringera oraz Mikołaja Trzaski i Balazsa Pandi, na co dzień zaś animuje spotkania improwizatorów w Krakowie. Niezwykle aktywny Tomasz Dąbrowski rozwija współpracę polsko-duńską (i nie tylko) ale gra też znakomite sety solo (trasa urodzinowa 30X30X30). Solo nagrywają Paweł Szamburski i Ksawery Wójciński. Wacław Zimpel konsekwentnie rozwija własny idiom improwizowanej world music, rok spędzając na pracy z muzykami azjatyckimi – tak różnymi jak hindusi ze składu Saagara oraz japończycy Michiyo Yagi i Tamaya Honda, znajdując w dodatku czas między innymi na zwołanie To Tu Orchestry i nagranie albumu Nature Moves. To oczywiście jedynie kilka przykładów, i to niekoniecznie spośród tych najbardziej reprezentatywnych. 

Rozpiętość i rozmaitość wszystkich tych muzycznych światów imponuje i jest tak interesująca, że warto inwestować w ich dalsze powstawanie i rozwój. Mocny impuls, który w tym roku otrzymało  życie codzienne muzyki improwizowanej nastaja bardzo pozytywnie. Niech więc, drodzy państwo słuchają płyt i chodzą na koncerty jak najczęściej, bo jeżeli  taki kierunek się utrzyma, w przyszłych latach będziemy mogli z dumą pisać prawdziwie szerokie podsumowania.