Marcin Olak Poczytalny: Kothbiro

Autor: 
Marcin Olak
Autor zdjęcia: 
materiały promocyjne

Jest druga połowa XVIII w. Hrabia Stanisław Kostka Potocki jeździ po Europie, kupuje dzieła sztuki – obrazy, ryciny, rzeźby, gemmy, dużo książek. Jego pierwsza podróż była przede wszystkim dopełnieniem i ważną częścią jego edukacji, w kolejne wyruszał jako coraz bardziej świadomy kolekcjoner, znawca sztuki. Wydaje ogromne sumy na obrazy, wazy, rzeźby. Pomimo znacznego majątku nie dysponuje nieograniczonym budżetem, stara się kupować po jak najkorzystniejszych cenach. W pewnym momencie sam prowadzi wykopaliska, żeby taniej pozyskać antyczne wazy. Udaje mu się odkopać kilka ciekawych egzemplarzy. Większość dzieł trafia do jego kolekcji. Marzy o stworzeniu Muzeum Sztuk Pięknych, zaczyna nawet szkic projektu budynku. W końcu kolekcja w większości trafia do pałacu w Wilanowie, część zbiorów jest przekazana Towarzystwu Przyjaciół Nauk, obecnie – o ile się nie mylę – znajduje się w zbiorach Uniwersytetu Warszawskiego. I w kilku innych miejscach. Hrabia jest przekonany, że sztuka może człowieka przemienić, dotknąć jego duszy, kształtować jego potrzeby intelektualne, że obcowanie ze sztuką jest nieodzowne, żeby człowiek stał się lepszy. I chce, żeby Polacy stawali się lepsi, bo tylko w tym upatruje szanse na lepsze jutro, może nawet na niepodległość. Optymista.

Wracamy do współczesności. Instytucje kultury są zamknięte, siedzimy w domach. Naprawdę jest ciężko. W zasadzie nie wiadomo czego się trzymać, o co się można oprzeć. W czwartek rano zadzwonił do mnie życzliwy kurator cyklu koncertów, może w styczniu uda się coś zagrać, czy bym chciał. Jasne, że bym chciał. Sprawdzam, czy zespół jest w stanie grać, na szczęście wszyscy zdrowi. Wysyłam stage plan, dane do umowy… A po południu ogłaszają kwarantannę. Narodową. Nawet się nie zdenerwowałem, spokojnie poczekałem na oficjalne info od organizatora i wysłałem SMSy do zespołu. Wracam do czytania. Czytam o idealiście, który jest przekonany, że sztuka coś może.

 

 

Na razie sztuka w osobach jej twórców może sobie posiedzieć w domu. Już prawie od roku. Można poczytać, poćwiczyć, jeśli komuś się jeszcze chce. Albo pomarzyć. A, i można jeszcze posłuchać muzyki. Na przykład „En Mana Kuoyo”.

Ayub Ogada gra na nyatiti (instrument strunowy, coś pomiędzy harfą i lirą) i śpiewa. To bardzo cichy album, spokojny, trochę transowy. Nijak nie pasuje do rzeczywistości za oknami, do tego o czym czytam w wiadomościach, czego nie chcę oglądać w telewizji. Bardzo dobrze, że nie pasuje. Nie chcę, żeby pasował.

Dziś rano byłem na Krakowskim Przedmieściu. Mnóstwo Policji, samochody, patrole, kilkunastu funkcjonariuszy pilnuje schodów do kościoła. Którymi zresztą zupełnie nikt się nie interesuje. Wchodzę, idę do zakrystii. Starsza siostra zakonna opowiada, że dziwnie się czuje, bo ta Policja. No tak, demonstracje… Siostra opowiada, że nikt z protestujących nawet nie spróbował wejść do kościoła. Ani razu. Po prostu szli i krzyczeli. Nie wygrażali. Nie niszczyli. Szli. A ja się zastanawiam, jakim prawem ktoś wystawił przeciwko demonstrantom Policję?! Całe Krakowskie jest niebieskie, jak w stanie wojennym… Coś jest nie tak. Bardzo nie tak.

Wracam do domu, czytam o podróżach pana hrabiego, słucham Ayuba Ogady. Lepiej mi z idealizmem osiemnastowiecznego arystokraty i śpiewem Kenijczyka niż na deptaku w moim mieście.

Niewiele mogę. Chciałbym wierzyć, ale jakoś dziś jestem dość daleko od optymizmu pana hrabiego co do mocy sprawczych sztuki. W tamtych czasach jeszcze można było mieć nadzieję, że łatwiejszy dostęp do sztuki i wiedzy zmieni świat na lepsze. Cóż, my mamy internet i już wiemy, że to tak nie działa. A jeśli nawet działa to bardzo, bardzo powoli… Ale i tak miałbym ochotę wnieść na dach jakiegoś domu przy Krakowskim porządne nagłośnienie. I puścić im „Kothbiro”. Głośno. Może coś by usłyszeli, może to by coś zmieniło?

Wieczór. Święta idą. Prezenty, bombki, choinka, kolędy… I pierniczki. Trzeba udekorować. Cichutko nucę „Kothbiro” i uważnie naklejam na kolejny, świeżo polukrowany pierniczek osiem gwiazdek z cukru.

 

Tagi: