Marcin Olak

Marcin Olak Poczytalny - Zmiany

Świat się zmienia na naszych oczach, czasem tak szybko, że za nim nie nadążam. Ot, choćby pogoda – już kolejny rok w grudniu mamy wiosnę, a ja i tak wyciągam z komórki sanki. I uparcie dziwię się, że nie mam po czym jeździć. Na Wielkanoc pewnie znów spadnie śnieg, i ja znowu będę zaskoczony, choć rok temu lepiłem wiosną bałwana. Klimat się zmienił, przynajmniej na razie i w jakimś stopniu, ale ja uparcie odmawiam przyjęcia tego do wiadomości.

Marcin Olak Poczytalny: Z tymi kolędami to w zasadzie nie najgorszy pomysł.

Święta. Teoretycznie jest super – rodzina, spotkania, życzenia, prezenty… Praktyka wygląda różnie, ale często święta oznaczają zakupy, sprzątanie, gotowanie i inne tego typu drobne przyjemności. Mimo to i tak byłoby nienajgorzej, gdyby nie te kolędy. Czy w ogóle muzyka świąteczna – prześliczna, przesłodzona i stanowczo przedawkowana. Ten okolicznościowy soundtrack wylewa się na nas zewsząd – słyszymy go w sklepach, w samochodzie, w radio… I po prostu mamy dość. Przynajmniej ja mam.

Jazz skończył się na Kill’em All

Trafia do mnie ostatnio coraz więcej takich płyt. To naprawdę dobre albumy – świetnie nagrane, dopracowane w każdym szczególe, wręcz skazane na sukces. Muzycy grają wspaniale, bezbłędnie, jak z nut… No właśnie, jak z nut. Tak, jakby grali muzykę historyczną, takiego Bacha na przykład. Ale ja mam z tym problem, bo od jazzu oczekuję czegoś innego. Doceniam bezbłędne wykonanie i kunszt artystów, ale od muzyki improwizowanej oczekuję zaskakiwania, poszukiwania, przekraczania granic.

Marcin Olak poczytalny - Bezludna wyspa

Drogi czytelniku, jakie płyty zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Albo inaczej: czy w ogóle pomyślałbyś o zabraniu jakichkolwiek płyt czy książek? Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wobec perspektywy pobytu na bezludnej wyspie większość z nas zaczęłaby kompletować przede wszystkim rzeczy, który pomogłyby przetrwać w potencjalnie niesprzyjających warunkach. Jakiś porządny nóż, krzesiwo, jakieś schronienie… A muzyka? Myślę, że większość w ogóle by nie pomyślała o płytach.

Spontaneous Chamber Music

Skrzypek Patryk Zakrocki i gitarzysta Marcin Olak po raz pierwszy spotkali się w zeszłym roku, podczas festiwalu Ad Libitum w Warszawie. Znaleźli się wówczas z składzie grupy Ad Libitum Ensemble, która wystąpiła w finale imprezy, kierowana przez katalońskiego pianistę i kompozytora Agustiego Fernandeza, „rezydenta” zeszłorocznej edycji Ad Libitum. Owocem tej współpracy jest trzypłytowy album, będący zapisem koncertów Fernandeza w Warszawie, a także płyta na której Hiszpan nie zagrał nawet nuty.

Marcin Olak Poczytalny - Słowa

Uważam, że słowa są ważne. Sądzę, że warto dbać o to, by używane przez nas pojęcia nie rozmywały się, żeby znaczyły to, co znaczą. Nasz język służy przecież nie tylko do komunikacji, jest także narzędziem pozwalającym nam opisać i uporządkować poznawaną rzeczywistość. A zatem, jeśli znaczenia nam się porozmywają, to i porozumieć się będzie nam trudniej, i nasz obraz świata będzie mniej czytelny.

Marcin Olak poczytalny - Ci nowi

Początek listopada to taki szczególny moment w ciągu roku, w którym chętnie wspominamy tych artystów, którzy już odeszli. Myślę, że w najbliższych dniach wszyscy znajdziemy wiele takich wspomnień – i między innymi dlatego postanowiłem swój tekst poświęcić nie tym, którzy odeszli, ale tym, którzy przyjdą. Bo, choć cenię sobie dorobek minionych pokoleń, to bardziej interesuje mnie to, co przed nami.

Marcin Olak poczytalny - Jak słuchać – przewodnik dla początkujących

Farmaceuci już wiedzą, że klientowi nie wolno ufać. Czasy, kiedy pacjent w nabożnym skupieniu słuchał lekarza, a potem posłusznie brał przepisane leki w przepisany sposób, bezpowrotnie minęły. Teraz każdy wie lepiej, i dlatego farmaceuci do każdego lekarstwa dołączają ulotkę, gdzie wszystko jest opisane. Co prawda większość ludzi i tak tego nie czyta – bo po co, skoro wiedzą lepiej? - ale na wszelki wypadek ulotka jest. I nikt nie może zarzucić farmaceucie, że nie ostrzegał.

Marcin Olak poczytalny - Can You Hear Me?

Muzyka klasyczna jest super. W zasadzie wszystko wiadomo, każdy dźwięk jest nie tylko zapisany, ale często także precyzyjnie opisany, dokładnie wiadomo jak go wydobyć. Wykonawca może więc szlifować swoje umiejętności wykonawcze i dopracowywać wszystkie szczegóły w zasadzie w nieskończoność. Efekt będzie więc wysmakowany i przemyślany, taka lokalnie skończona doskonałość. Piszę to bez przesadnej ironii, słucham dużo muzyki zapisanej, a do wielu nagrań wracam – właśnie po to, żeby się o ową doskonałość otrzeć.

Marcin Olak poczytalny - Not in our name

Deszczowy dzień, Warszawa stoi w korkach. Ja też stoję, i pomału udziela mi się ponury nastrój. Co bym nie zrobił, spędzę jeszcze przynajmniej godzinę w samochodzie, choć plan był zupełnie inny. No nic, trzeba się zastanowić, jak w miarę sensownie wykorzystać ten czas – choć tak naprawdę opcji nie ma zbyt wielu. Jakoś nie przekonałem się do audiobooków, a radia słuchać się nie odważę. Ostatnio, kiedy spróbowałem, najpierw długo nie mogłem uwierzyć, że to co słyszę, to nie jakiś ponury żart – trafiłem wtedy na wiadomości.

Strony