Piotr Lemańczyk - mistyczne zatracanie się w prawdziwej muzyce.

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

Piotr Lemańczyk - kontrabasista, kompozytor, bardzo ceniony instrumenta. NIe tylko zresztą w Polsce, ale i na świecie. Jego zaproszenia przyjmują wspaniali jazzmani z całego świata, oczy  mogliśmy się przekonać nie raz, a podczas tegorocznej zimowej edycji Jazz Jantar znowu będziemy po raz kolejny. W specjalnym projekcie Piotra Lemańczyka wystąpi saksofonista Walter Smith III - znany choćby ze współpracy z Ambrosem Akinmusierem, pianista David Kikoski oraz reperezentuący młodsze moolenie jazzmanów nowojorskich drummer COlin Stranahan. Z tej też okazji przypominamy wywiad, jakiego Piotr udzielił nam jakiś czas temu.

Jak się mieszka w Kartuzach?

Fajnie i spokojnie?

Nawet w czasie festiwalu jazzowego jest spokojnie? J

Aaa...festiwal Kartuzy Jazz Bass Day bardzo mocno przeżywałem! Pierwszy raz organizowałem taką imprezę i czułem się bardzo za wszystko odpowiedzialny w równym stopniu przed publicznością, panią burmistrz i przed muzykami.

Cenisz spokój po co ci był taki festiwal?

Chciałem przedstawić świetną, wartościową i nową muzykę, która w ostatnim czasie ukazała się na naszym rynku jazzowym. Każdy zespół pokazał inne spojrzenie na jazz, a więc było także różnorodnie. Czułem, że powinienem to zrobić dla ludzi, którzy interesują się muzyką, a jest ich wielu. W takim niewielkim mieście nie często można posłuchać dobrej muzyki. W Trójmieście nie ma klubu jazzowego , a festiwale raptem  dwa może trzy w roku. Myślę że było to Święto Muzyki w moim mieście.

 

Według mnie to znakomity pomysł i skoro mówisz, że było to święto, to tym większa jego znakomitość. Ostatecznie nie powinniśmy ulegać wrażeniu, że muzyka jazzowa to muzyka festiwali dużych miast, tak samo bardzo liczy się to dzieje się gdzie indziej. Z takich inicjatyw biorą się i muzycy i publiczność, którą potem muzyce innej niż ta najpopularniejsza mogą być wierni i ją kochać.

Masz rację. Wielu topowych muzyków, artystów pochodzi z niewielkich ośrodków. Mam nadzieję, że będą następne edycje.

Byłoby wspaniale. Mam nadzieję, że administracja Kartuzów jest w tej sprawie po Twojej stronie?

Myślę, że jest sprzyjający klimat J

I tego się trzymajmy ostatecznie debiutowałeś w Kartuzach, ale teraz nie o tym. Podczas festiwalu zagrał m.in. zespół Orange Trane. To wyjątkowa formacja w Twojej karierze muzycznej.

Tak, od tego zespołu wszystko się zaczęło. Jazz Juniors, Jazz Nad Odrą i Pomorska Jesień Jazzowa. Pierwsze nagrania, koncerty i poważniejsze sytuacje.

I co się stało potem, zespół zniknął, dlaczego?

Rozstaliśmy się z prozaicznych powodów, a właściwie życie nas popchnęło w różnych kierunkach. Tomek zaczął udzielać się w muzyce bardziej popowej, a mnie pod swoje skrzydła przygarnął Maciek Sikała. Był dla mnie niedoścignionym wzorem pod wieloma względami i bardzo, ale to bardzo imponował mi swoją wiedzą, powagą i nie uznawał kompromisu-Twardziel z fajką. Zacząłem chłonąć Coltrane'a, Shortera, Davisa i wielu innych ważnych muzyków. Więc rozjechaliśmy się stylistycznie i nie mieliśmy pomysłu na dalsze granie.

 

Właściwie to normalne gdy jest się młodym, a teraz już jako dojrzali panowie, postanowiliście nadrobić tamten stracony czas?

O tak. Zatoczyliśmy takie koło i dziś każdy wnosi coś istotnego do tego projektu. Nasze doświadczenia są delikatnie mówiąc innej natury, ale taka chyba właśnie jest natura i wielkość jazzu, że łączy i czerpie z wzajemnych doświadczeń.

No rzeczywiście delikatnie to ująłeś z tymi doświadczeniami. Jak to teraz wygląda? Faktycznie pochodzicie trochę z innych muzycznie bajek

Tomek Łosowski wypracował sobie światową technikę, zmienił się bardzo jako muzyk otwierając się na jazz. Na próbach często gramy standardy i wszystko jest tak, jak powinno być. Zresztą nasze wspólne zainteresowania muzyczne obejmują nie tylko jazz. Często słuchamy kompozytorów współczesnych jak i muzyki klasycznej. Do nowej edycji Orange Trane zaprosiliśmy mojego przyjaciela Dominika Bukowskiego. Teraz gramy w trio i w tym zestawieniu czujemy się świetnie i na próbach, i koncertach i w trasie.

Czyli połączył Was na nowo fakt, że dostrzegliście muzykę jako dziedzinę, które style nie są najważniejsze na świecie i być może nie warto za nie ginąć?

Chcemy po prostu grać piękną muzykę , "spalać "się na scenie i w poczuciu szczęścia wypić drinka w barze po koncercie.

Ty chyba takich momentów spalania się doświadczasz często. Czy nie było tak podczas trasy z Adamem Pierończykiem i Krzysztofem Gradziukiem?

Uwielbiam z nimi grać i bardzo to zawsze przeżywam. Wytrawni muzycy i artyści. Czuję się bardzo wyróżniony stojąc obok nich na scenie. Adam zrealizował ostatnio projekt solowy, grając wyłącznie na saksofonie sopranowym. Zadaję sobie pytanie: Jak daleko trzeba się znaleźć w sferze muzyki, odpowiedzialności, aby odważnie podjąć się takiego zadania, wieńcząc to na tak wysokim poziomie. Podziwiam go bardzo.

To prawda, Adam nagrał znakomitą płytę i także jako saksofonista sopranowy brzmi znakomicie. Podobno podczas waszej wspólnej trasy zdarzało się także sięgał po sopran?

Tak chyba się raz zdarzyło. Nie pamiętam tego dokładnie, bo nie ma dla mnie znaczenia na jakim instrumencie grał. Po prostu wyszliśmy na scenę i było pięknie. Zamykam oczy i widzę się z kolegami za jakieś 90 minut .

To niemal jak Charcie Haden gdy pierwszy raz zagrał z Ornettem COlemanem w Five Spot w latach 60. J

Haden kilka razy mówił przed koncertem „Im In Heaven"... Myślę, że przytaczasz zbyt wielkie nazwisko.

Dlaczego zbyt wielkie?

Pan Haden po prostu jest wielki i stoi w panteonie gwiazd obok Jarretta, Hendersona, czy Garbarka. A ja uczę się od takich jak oni. Ale jest liderem i wielką osobowością.Jego muzyka lub płyty na których grał zostawiła bardzo wyraźny ślad w moim sercu.

Czyżbyś wyliczył mimochodem swoje muzyczne fascynacje?

Być może tak jest, i to jest fajne podzielić się dobrym wzorcem z przed lat i odświeżyć sobie własne wnętrze.

Tak sobie pomyślałem, że być może rodzajem odświeżenia dobrych wzorców była twoja płyt a z Seamusem Blakiem.

Odświeżmy ją sobie, bardzo ją lubię

Odświeżmy, wyszła w zeszłym roku, do jak na tempo naszych czasów dość dawno, ale płyty jazzowe, zwłaszcza dobre, nie starzeją się. Nazywa się AMHRAN. Dlaczego zaporisiłeś do niej akurat Seamusa Blake’a?

Nagraliśmy ją po jednej próbie i jednym koncercie. To była szybka, bardzo intensywna praca. Uwielbiam pracować z muzykami którzy mają własny głos, styl i coś ważnego do przekazania . Wcześniej zagraliśmy kilka tras i wspólnie doszliśmy do wniosku, że skoro dobrze brzmimy w trio, to powinniśmy coś nagrać. Napisałem materiał i przy okazji kolejnej trasy weszliśmy do studia. A dla czego Seamus? Bo przyjechał w zastępstwie za Jerrego Bergonziego na festiwal w Niemczech, i od tego czasu, to jest około 4-5 lat współpracujemy razem w trio z Jackiem Kochanem grającym na perkusji.

A już myślałem, że Seamus to żyjące ucieleśnienie Twojego podziwu dla łącznia tradycji z nowoczesnością.

Seamus ma swój własny głos i masz rację, że łączy te dwie rzeczy, bez których trudno posunąć się do przodu.

To zadam teraz takie pytanie. I Jerry Bergonzi, i Seamus Blade i wcześniej Tim Haggans to wyborni muzycy, ale u nas tak jakby nie istniejący w świadomości. Czasami myślę sobie, że zapraszasz ich aby przetestować znajomość rzeczy polskiej publiczności.

Tak na prawdę z nazwisk które wymieniłeś, tylko Tim Haggans był przeze mnie w bezpośredni sposób zaproszony. Reszta nazwisk, to wynik pewnych zdarzeń losowych, rekomendacji lub działań innych osób. Jeśli już kogoś zaprosiłem na trasę lub na nagrania, to tylko dla tego, że chciałem mieć odpowiedni kolor w zespole, lub była to osoba, która mnie bardzo inspiruje. Tak było np. z Davem Kikoskim, ale zanim odważyłem się go zaprosić, najpierw zagrałem z nim kilka tras z jego kwartetem. Pamiętam jak mnie zapytał z jakim perkusistą chciałbym zagrać w jego trio? Nie ukrywam, że był to krok milowy mojego rozwoju i postrzegania muzyki. Wielka nauka!

I co mu odpowiedziałeś?

Wymieniłem dwa lub trzy nazwiska. Jednym z nich był Gary Novak. Dave jest trochę szalony i pomyślałem, że zapomni o naszej rozmowie, podczas której wypiliśmy trochę wina, ale po trzech miesiącach dostałem maila, że jednak gramy razem trasę.

Dave Kikowski, Gary Novak i Ty?

Tak, zagraliśmy około 12 koncertów.

Mówisz wielka nauka? Czego się nauczyłeś wówczas?

Przede wszystkim tego, że muszę więcej nad sobą pracować. Trudno dokładnie o tym opowiadać, ale już samo chłonięcie, przebywanie z nimi i wreszcie koncerty...Po tej trasie wróciłem do domu jako inny, odmieniony lecz wciąż niedoskonały młody muzyk. Za to pełen nowej energii i pomysłów.

Mówisz o tym jak o przeżyciu mistycznym, które już nie bardzo można rozumieć tylko chłonąć.

Tak, to było mistyczne zatracanie się w prawdziwej muzyce.

Udało ci się takie doświadczenie potem powtórzyć?

Pewnie, tylko inaczej. Moim dążeniem jest powracanie do takich przeżyć. Robię wszystko, aby się rozwijać, doznawać czegoś nowego i nie stać w miejscu. Chcę cały czas czegoś szukać, doświadczać i być niespokojną duszą.

Z tego właśnie powodu postanowiłeś grać w kwartecie ze bardzo młodymi muzykami?

Tak. To bardzo zdolni i wrażliwi muzycy związani z Akademią Muz. w Gdańsku. Poznałem ich kilka lat temu, bo przyjeżdżali czasami do mnie ćwiczyliśmy sobie razem. Napisałem materiał na kwartet z trąbką i saksofonem oraz kilka utworów na kwartet smyczkowy. Taki program wymaga więcej prób i pracy. Jestem bardzo zadowolony z przebiegu pracy i oddania się muzyce przez kolegów. Co prawda na początku, zaczynaliśmy współpracę, to się trochę obawiałem, bo grali bardzo powściągliwie, a aberdsoldowskim stylu, ale teraz jest super. Emil Miszk - trąbka, Szymon Łukowski-saksofony, Sławek Koryzno - perkusja i ja na kontrabasie.

To źle? Zeszyty Jammiego Abersolda to przecież więcej niż podstawa naszej jazzowej edukacji

Oczywiście są świetne jako podstawa edukacji, ale czas zrobić duży krok do przodu. I tak się stało. Czas na nowe rzeczy, eksperymenty i nowe doznania.

No ale chyba studia akademickie to nie jest czas zdobywania podstaw edukacji?

Wiesz, ja nie jestem weryfikowania programów nauczania, tylko od grania w taki sposób, aby band w którym gram brzmiał świetnie. Wiem że mam nowy zespół, złożony z młodych kolesi, którzy są coraz groźniejsi i aroganccy. Ten kolor lubię.

Niby tak, ale też grając z takimi młodymi kolesiami, pomagając im stawać się coraz groźniejszymi i aroganckimi właśnie weryfikujesz programy nauczania. Zostawmy to jednak. Wiążesz w jakiejś mierze przyszłość z tym młodym składem?

Ten zespół daje mi dużo radości. Ale mam w planach także inne rzeczy. Być może jeszcze w tym roku będzie mnie można zobaczyć w odsłonie międzynarodowej, ale póki co jest jeszcze za wcześnie by o tym pisać.

No tak, za wcześnie informować o Twoim międzynarodowym projekcie, za wcześnie na pytanie o przyszłość młodego składu.  Co zatem zdarzy się w bliskiej perspektywie co tajemnicą owiane nie jest? 

Jeszcze trwają rozmowy, ale na pewno jak tylko będzie już coś konkretnie wiadomo to obiecuję, że dowiesz się pierwszy. J

Zatem oby wszystko poszło po Twojej myśli! A ja i czytelnicy czekamy na wieści z niecierpliwością J Dziękuję za rozmowę.

Ja również bardzo dziękuję


Zatem oby wszystko poszło po Twojej myśli! A ja i czytelnicy czekamy na wieści z niecierpliwością J Dziękuję za rozmowę.

Ja również bardzo dziękuję