Natura ma ogromny wpływ na moją twórczość - wywiad z Aleksandrą Kutrzepą

Autor: 
Piotr Wojdat
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Skrzypaczka Aleksandra Kutrzepa to artystka, o której z płyty na płytę jest coraz głośniej. Wraz ze swoim kwartetem właśnie wydała trzeci album w swojej karierze. "No one knows where..." nagrane z gościnnym udziałem Mikołaja Trzaski i Anny Gadt było pretekstem do przeprowadzenia wywiadu na temat tego, co jest istotne w tworzeniu muzyki i czy jest nim kaszubski folklor oraz natura.

 

Od wydania debiutanckiego albumu Twojego kwartetu mijają zaledwie trzy lata. Jak bardzo zmieniło się Twoje podejście do grania muzyki? Co było dla Ciebie szczególnie istotne w tamtym czasie, a co jest ważne teraz?

Aleksandra Kutrzepa: Przede wszystkim myślę, że nabrałam więcej luzu. Mam do siebie znacznie większe zaufanie. Zdecydowanie istotniejsze są dla mnie spontaniczność i element niespodzianki. Na przestrzeni trzech ostatnich lat nabrałam odwagi. Kolejne albumy są kontynuacją pewnej mojej historii. Również jako zespół po pięciu latach wspólnego grania i docierania się pracujemy bardziej jak jeden organizm. Rozumiemy się bez słów. Wiele elementów  podczas grania i tworzenia wynika instynktownie. Na początku działalności zespołu więcej ustalaliśmy. Obecnie częściej odchodzimy od form na rzecz otwartej improwizacji. Myślę, że jest to naturalna ewolucja.

Kwartet powstał w 2015 roku z Twojej inicjatywy i Twojego męża Roberta Kutrzepy, który jest perkusistą. Jak udaje Ci się łączyć życie rodzinne i zawodowe? A może staracie się, by jedno nie wpływało na drugie?

AK: Muzyka to przede wszystkim nasza pasja, sposób na życie. Na co dzień nie tylko prowadzimy kwartet, któremu poświęcamy ogrom czasu, ale też pracujemy z młodzieżą w Lubelskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej II stopnia. Od dziecka muzyka otacza nas ze wszystkich możliwych stron. Chcąc nie chcąc, nasze życie rodzinne i zawodowe w dużym stopniu przenika się. Staramy się jednak zachować zdrowy dystans. Mamy trzyletniego synka, który ponad muzykę improwizowaną ceni sobie klocki i grę w piłkę :D.

Jak należy interpretować tytuł nowej płyty "No One Knows Where..."? Na okładce widać mglistą postać, która przemierza jakąś drogę. Dokąd zespół chce zaprowadzić słuchacza? A może postać z okładki symbolizuje Ciebie jako artystkę, która nie osiada na laurach i wciąż szuka nowych wyzwań i środków wyrazu?

AK: Okładki kwartetu projektuje Anna Jarosz-Garczyńska, żona naszego gitarzysty. Grafika albumu pełni bardzo ważną rolę, ponieważ zawsze oddaje istotę płyty, a także to, czym kierowałam się podczas tworzenia. Postać z okładki idzie przed siebie, nie wie dokąd zmierza. Biel wokół ma symbolizować przestrzeń i zupełny brak ograniczeń, możliwość wyboru. Ważny jest również aspekt integracji z potęgą natury. Prawdopodobnie podświadomie naszkicowałam w wyobraźni siebie jako osobę wciąż poszukującą. Z racji, że kompozycje z najnowszego albumu często mają otwartą formę, podczas wykonywania ich na scenie nie do końca wiemy, dokąd nas dany utwór zaprowadzi. Myślę, że tytuł albumu dodatkowo określa nasze aktualnie podejście do grania.

W jakich okolicznościach powstał Twój nowy album?    

AK: Rozpoczynając pracę nad muzyką do nowego albumu,  wiedziałam w jakim kierunku ma ona zmierzać. Miałam na nią  pomysł. Słyszałam ją :) W przypadku "No one knows where" byłam pewna, że głównym motywem będą kontrasty, przenikające się płaszczyzny. Częściowe prace nad płytą miały miejsce podczas wyjazdu na Kaszuby, z którymi jestem związana również poprzez pochodzenie. Mają one swój niezwykły klimat i aurę tajemniczości. Myślę, że znacząco wpłynęły na całokształt albumu.

Na nowej płycie Twojego kwartetu pojawiają się znakomici goście. Za co cenisz Annę Gadt i jak doszło do Waszej współpracy?

AK: Anię od samego początku ceniłam za otwartość. Za odwagę w muzyce. Za brak ograniczeń i ogrom emocji. Wiedziałam, że się porozumiemy bez słów :D Zadzwoniliśmy do Ani przed nagraniami debiutanckiego albumu "Impressions". Podczas pierwszej wspólnej sesji nagraniowej praktycznie bez żadnej próby zarejestrowaliśmy utwór "Scandinavia". Bardzo szybko złapaliśmy wspólny język. Od tego czasu współpracujemy przy każdym wydawnictwie. Zdradzę, że podczas ostatniego spotkania w studio nagrałyśmy z Anią w duecie improwizowany album, który chcemy wydać jeszcze w tym roku.

A jaki wpływ na Twoją twórczość ma muzyka Mikołaja Trzaski? Czego spodziewałaś się po współpracy z tym saksofonistą i klarnecistą? Czy czymś Cię zaskoczył w trakcie sesji do albumu?

AK: Od początku czułam, że praca z Mikołajem będzie pełna niespodzianek i nie pomyliłam się. Mikołaj jest żywiołem :D Muzykiem bezkompromisowym. Jego twórczość jest niezwykle inspirująca i trudno zamknąć ją w jakieś ramy stylistyczne. Podczas sesji nagraniowej oprócz zaplanowanej płyty "No one knows where" nagraliśmy w kwintecie jeszcze jeden album w pełni improwizowany.

Praca z Mikołajem, dzięki jego energii i podejściu do muzyki jest jednocześnie dużym wyzwaniem i wspaniałą zabawą. W lipcu tego roku zagraliśmy wspólnie koncert premierowy nowej płyty. Mamy nadzieję, że nasze drogi jeszcze się zejdą :)

Tytuły utworów "Baba Yaga" i "Shaman" wskazują na zainteresowania folklorem i starymi wierzeniami. Jak przekłada się to na muzykę?

AK: Ze względu na pochodzenie kaszubskie (mój tata jest Kaszubem), od najmłodszych lat bardzo dużo czasu spędzałam w tej części Polski, chłonąc tamtejsze zwyczaje i atmosferę. Myślę, że miało to duży wpływ na moje zainteresowanie folklorem. Muzyka  tego regionu jest bardzo specyficzna. Często w recenzjach naszych płyt pojawia się wzmianka o słyszalnym wpływie muzyki ludowej. Prawdopodobnie podświadomie sięgam do tego rodzaju melodyki.

Z kolei "Aurora borealis" i "Atacama" kojarzą się z podróżami i zjawiskami atmosferycznymi. Jak ważna jest dla Ciebie natura i jak wpływa na Twoją twórczość?

AK: Natura ma ogromny wpływ na moją twórczość. Jest jedną z najważniejszych inspiracji. Uwielbiamy z Robertem podróże, oglądamy filmy podróżnicze i przyrodnicze. Do tej pory, chcąc wyciszyć się, idę na długi spacer do lasu :) Często pierwsze dźwięki kompozycji przychodzą mi do głowy w otoczeniu natury. Nie jestem w tym sama – nawet podczas planowania tras koncertowych wspólnie z zespołem szukamy ciekawych miejsc do zobaczenia w pobliżu.