Deborah Brown ożywia standardy jazzowe!
17 listopada do sklepów trafił najnowszy album Deborah Brown, nagrany we współpracy z polskim saksofonistą Sylwestrem Ostrowskim – „Kansas City, Here I Come”. Podczas trasy promującej album wokalistka znalazła chwilę, by odpowiedzieć mi na kilka pytań dotyczących definicji sukcesu, polskich miast, nowego albumu, a także jej sposobów na walkę z rasizmem.
Czy po tylu latach na scenie udało Ci się odnaleźć receptę na sukces?
Moja odpowiedź może wydać się banalna, ale to tak na prawdę upór i ciężka praca. Nic innego. Myślę, że nie ma jakichś konkretnych elementów, które doprowadzają człowieka do sukcesu. Gdyby tak było, każdy mógłby go osiągnąć.
Na swoją najnowszą płytę z Sylwestrem Ostrowskim wybrałaś aranżacje standardów jazzowych. Jaki pomysł kryje się za tą tracklistą?
“Kansas City , Here I Come” reprezentuje muzykę jazzową, zarówno popularną w Kansas, jak i w Polsce. Kevin Mahogany, Bobby Watson i ja pochodzimy z Kansas City. Wielu wokalistów śpiewa tam te wszystkie klasyczne jazzowe i bluesowe piosenki, w sposób tradycyjny. Ja chciałam przywrócić żywego ducha tym utworom, tak by ich muzyczna strona została uznana za interesującą. Dzięki współpracy z Sylwestrem, jestem w stanie pokazywać te „ożywione standardy” nie tylko w Stanach, ale również w Polsce, którą uwielbiam. Odwiedzam Polskę od lat, uważam, że to bardzo dobry kraj dla artystów. Wiem, że w Polsce ludzie cenią standardy jazzowe.
Apropos polskich miast, słyszałam, że uwielbiasz Szczecin. Co Cię w nim urzekło?
Tak, uwielbiam to miasto. Jest po prostu ładne, klimatyczne, no i co tu dużo mówić... romantyczne. Planuję z mężem przyjechać tu na wakacje. Przemili różnorodni ludzie. To również dobra baza do dalszych podróży. Czego tu nie lubić?
Jako młoda dziewczyna uczyłaś się gry na kilku instrumentach. Z czasem jednak, porzuciłaś instrumentalistykę i zainteresowałaś się śpiewaniem. Co Cię do tego skłoniło? Czy uważasz, że wokalistyka ma jakąś przewagę nad muzyką instrumentalną?
Gdy byłam dzieckiem, moim głównym instrumentem był fortepian. Nigdy nie wartościowałam umięjetności muzycznych. Zawsze dużo śpiewałam, pewnego razu po prostu odważyłam się temu poświęcić. Nadal jednak uważam, że fortepian to bardzo przydatne urządzenie zarówno podczas aranżowania, uczenia, a także uświadamiania czym tak na prawdę jest swing. Takie świetne narzędzia jest niezbędne dla każdego artysty. Nie wyobrażam sobie, by można się było bez tego obejść.
Ostatnio w Polsce mamy sporą fale zachowań rasistowskich i ksenofobicznych. Czy Ty jako młoda czarnoskóra wokalistka miałaś kiedyś styczność z takimi przejawami? Czy można z tym w ogóle jakoś walczyć?
Oczywiście to trudne, ale możliwe. Trzeba ignorować takie zachowania. Zawsze to robiłam, puszczałam mimo uszu głupie komentarze, nie dawałam się sprowokować. Przecież rasizm jest oparty na ignorancji. Jak można brać na poważnie uwagi i komentarza ignoranta? W moim życiu nie ma na to miejsca.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.