Jazztopad 2022: Czas Hamida Drake'a

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

 

To dziwny rok, z różnych względów, ale ostatnio przede wszystkim dlatego, że przedświąteczna gorączka rozpoczyna się kiedy w najlepsze rozkręcają się emocje sportowe mistrzostw Świata w piłce nożnej – czasu na zadumę i refleksję coraz mniej, a przecież zazwyczaj było go całkiem sporo późną jesienią, sporo czasu też na muzykę na jednym z wielu jesiennych polskich festiwali jazzowych. Wróćmy więc na chwilę do drugiego weekendu wrocławskiego Jazztopadu.

 

Gościem rezydentem tegorocznej edycji był niezrównany Hamid Drake, który w ciągu niespełna tygodnia wystąpił w 6 projektach, ale zanim o tym, to słów kilka warto poświęcić wydarzeniom „osobnym”, nawet jeśli trochę zaburzymy tutaj chronologię relacji.

 

W czwartek w NFM wystąpiła grupa Nguami Maka z Angoli, perkusyjne szaleństwo z zespołowymi zaśpiewami – bardzo autentyczny, surowy brzmieniowo ale niezwykle szczery występ. Rytmy taneczne i instrumenty kojarzyć mogły się z Brazylią – nieprzypadkowo bo, jak mogliśmy się dowiedzieć (a przede wszystkim – usłyszeć) przedostały się się one tam, za sprawą handlu niewolnikami, właśnie z rejonu Angoli. Wartościowe spotkanie z kulturą Afryki zachodniej, a dla muzyków pierwszy występ w Europie – cieszy, że mogli poznać Polskę od tej gościnnej strony.

 

 

W sobotę natomiast na koncercie występ Joelle Leandre, najpierw w duecie z Pascalem Contet, potem premiera kompozycji wykonanej z Polish Cello Quartet. Joelle wielokrotnie występowała w ostatnich latach m.in. w Krakowie i Warszawie i miałem szczęście uczestniczyć w wielu z tych wydarzeń – i raz za razem utwierdzać się w pewności, że to jest artystka absolutnie bezkompromisowa, wirtuozka instrumentu, niekwestionowana mistrzyni improwizacji.

To było chyba jednak pierwsze spotkanie z publicznością wrocławską – bardzo udane bo frekwencja na tegorocznym festiwalu była znakomita.

I powiem jeszcze, że pomimo tego, że Joelle niekoniecznie może już mnie zaskoczyć, to wciąż potrafi zachwycić, a dodatkowo to, że wystąpić mogła z krajanem, akordeonistą Pascalem Contet, z którym gra już 30 lat, ma też wartość – bo to ewidentnie nie jest przypadkowa relacja. A też i jakoś ten element francuski wybrzmiewa w grze tego duetu szczególnie. Abstrakcyjnie a jednak komunikatywnie – coś, co Joelle potrafi szczególnie.

 

Kompozycja na kwartet wiolonczeli i kontrabas to zupełnie inne wyzwanie, i na pewno ciekawie spojrzeć na francuską kontrabasistkę w tej innej roli. Mamy tu brzmieniowo cały XX wiek na pewne, kilka ciekawych fragmentów, dramatycznych unisono, ale potencjał harmoniczny zespołu wydaje się niewykorzystany. Całościowo nie do końca mnie ten występ przekonał – być może skierowany był do innego słuchacza.

 

 

A teraz możemy o Hamidzie – słuchanie tego Artysty to jest przyjemność zawsze niezmierna. O tym jak magiczny to muzyk bardzo dobitnie świadczy jego wejście na scenę podczas czwartkowego koncertu Naissam Jalal –  flecistki / wokalistki syryjskiego pochodzenia występującej ze swoim trio. Bardzo delikatna gra zespołu, łączącego ECM-owską poetykę z bliskowschodnią misterną egzotyką zyskała wraz z pojawieniem się perkusisty na scenie dodatkowe kilka poziomów dynamiki, dramaturgii i intensywności. Przy czym Drake, grający tego wieczora tylko na bębnie ramowym (frame drum) grał dość delikatnie – ale wszyscy pozostali muzycy wokół niego nagle dostali mnóstwo przestrzeni w muzyce, jego gra wyeksponowała wszystkich pozostałych – kiedy na finał rozbrzmiała śpiewana arabska modlitwa było już naprawdę całkiem mistycznie.

 

Piątek to dwa bardzo ważne spotkania – pierwszy z Michiyo Yagi, mistrzynią koto. Spotkanie, które było w planach od ponad 20(!) lat. Duet bardzo zróżnicowany brzmieniowo, bo oboje śpiewali, sięgając do zupełnie odmiennych etnicznych tradycji. Michiyo sięgała też po proste efekty elektroniczne (looper, przester) dzięki czemu koto mogła zagrać na koto zarówno idylliczne partie przywołujące na myśl harfę, wydobyć ostre, brudne i metaliczne brzmienie gitary albo wręcz nadać tradycyjnemu instrumentowi brzmienie zupełnie elektroniczne. Para szukała się w trakcie koncertu przez chwilę, ale kiedy się znajdywali było naprawdę pięknie.

 

Drugie spotkanie wieczoru to występ Joshua Abrams Natural Information Society, projektu opierającego się na totalnie hipnotycznym groovie, którym zarządza lider grający na afrykańskiej lutni – guimbri. Towarzyszą Jason Stein na klarnecie basowym, Lisa Alvarado na harmonium, Michael Patrick Avery na perkusji i Hamid Drake na bębnie ramowym. W drugiej części dołączy nasz człowiek – Artur Majewski na trąbce, który grał z Abramsem podczas jednej z pierwszych tras tego projektu wiele lat temu.

Zespół rozpoczyna, proponuje prosty riff i płynie. I zapętla. I muzyka zaklina ten moment w czasie, jakby czas przestał biegnąć. Trzeba się zanurzyć w tym i poczuć jak dźwięki, niczym woda, opływają ciało i nieustannie się poruszają, choć jednocześnie obraz powierzchni pozostaje niezmienny. Zespół proponuje dwie takie mantry, i widać, że mogliby grać tak przez 15 minut, przez godzinę, przez całą noc. Albo się z nimi zanurzysz i dasz ponieść – albo zanudzisz.

 

No na koniec, co logiczne, finał. W niedzielę w sali głównej najpierw trio David Murray / Brad Jones / Hamid Drake. Czekałem niecierpliwie i się nie zawiodłem- a oczekiwania miałem spore bo trio nagrało wyborną płytę ostatnio, a w internetach można też posłuchać i bardzo dobrze zrealizowanego materiału audio-video z koncertu w Sevilli.

Od pierwszego dźwięku słychać, że ci panowie wszystko mogą, ale nic nie muszą. Swing, finezja, energia. Język jazzu poziom native speaker. Murray śpiewa na saksofonie – tzn operuje instrumentem tak naturalnie, jakby nie musiał nic analizować. Pamiętam z rozmów kiedyś z pewnym saksofonistą – w jazzie im muzyk starszy tym ma więcej historii do opowiedzenia. I może czasami słychać, że Murray nie ma energii na wielominutową batalię z dźwiękiem – opowiada historie krótkie, ale porywające. Często nawet porywające do tańca bo kiedy Drake gra na hi-hacie to na myśl przychodzą niekoniecznie wielcy historii jazzu, ale np. Bernard „Pretty” Purdie – czyli mistrz gry soul&funk. A Brad Jones na basie to jest po prostu cool cat. Czuć groove i luz w każdej frazie. To jest arcytrio, nie ma co się specjalnie nad tym rozwodzić – bo to w gruncie rzeczy proste granie jest, ale za to w punkt.

 

Ostatnim koncertem Jazztopad 2022 był projekt Hamida Drake'a Turtiya poświęcony Alice Coltrane – co też cieszyło mnie bardzo bo uważam, że ta artystka wciąż postrzegana jest bardziej jako „żona Johna Coltrane'a” a tymczasem jej własna spuścizna artystyczna jest bardzo wartościowa. Okazuje się też, że była to postać bardzo ważna na początku drogi artystycznej Hamida.

Do projektu zaprosił Jamie Safta (piano, hammond, rhodes), Joshua Abramsa (bas, guimbri), Pasquale Mirra (wibrafon), Sheile Maurice-Gray (trąbka, wokal), Jana Banga (elektronika) a gościnnie też Naisam Jalal (flet, wokal) i Michiyo Yagi (koto).

Zespól zagrał kilka kompozycji bezpośrednio z repertuaru Alice (m.in. Journey To Satchinanda) oraz inspirowany jej muzyką – z naciskiem na mantrowe elementy indyjskie, tybetańskie. Drake ze wzruszeniem opowiedział historię jego spotkania z Alice jeszcze w latach 70tych. Drake też sporo śpiewał – i chyba powinien unikać śpiewania po angielsku, bo egzotyczne języki przykrywają wokalne niedostatki w jego przypadku.

Były misterne śpiewy, cudne solo wibrafonu, doskonały duet fortepianu z kontrabasem, kapitalne partie Michiyo Yagi - bardzo przywołujące ducha gry Alice na harfie. Wydawałoby się, że były wszystkie elementy, żeby był to wspaniały koncert – ale zabrakło synergii. Zabrakło tego magicznego elementu, który sprawia, że o tak gwiazdorskich składach mówimy, że całość była większa niż suma poszczególnych elementów. Trochę się to granie rozpłynęło – rozlazło w szwach, i mam wrażenie, że Hamid zbyt luźno naszkicował aranżacje, zostawił za dużo swobody muzykom w projekcie, nie stwarzając jednocześnie przestrzeni żeby w pełni wykorzystać ich talenty – np. harmoniczne funkcje wibrafonu, koto oraz klawiszy w dużym stopniu się pokrywały, sprawiając, że w danym momencie tylko jeden z tych instrumentów był potrzebny. Zabrakło też np. więcej miejsca na partie trąbki, kosztem nadmiernie eksponowanego fletu. Nie jestem pewien czy obecność Jana Banga dodającego na żywo efekty, pogłosy, echa – była potrzebna dla realizacji koncertu, momentami na pewno było to efektowne, ale też jakby raczej niekonieczne, nie niezbędne.

 

Koniec końców ten koncert, przyjemny w odbiorze, bo przecież znakomici muzycy grali, to była trochę niespełniona obietnica. Niewykorzystana szansa.

 

Na szczęście to nie piłka nożna, gdzie niewykorzystane szanse się mszczą. Ot, potknięcie w serii naprawdę udanych koncertów – Jazztopad 2022 za sprawą więcej niż kilku znakomitych koncertów będę wspominać bardzo udanie. Ale także za sprawą wyśmienitej atmosfery festiwalu. Cieszy publiczność tak tłumna i gorąco reagująca. Radują serce (i męczą wątrobę) bardzo udane, mocno improwizowane całonocne sesję w klubie Mleczarnia, którym przewodzi wrocławskie trio Sundogs czyli Mateusz Rybicki, Maciej Kozera i Samuel Hall. A dla chętnych jeszcze są wyjątkowe koncerty niespodzianki w domowej atmosferze czy mniejsze klubowe koncerty w Mleczarni. A już za rok edycja 20(!) - ja wpisuję już listopad 2023 w kalendarz.

 

 

 

 

 

 

Wrocaw NFM. Jazztopad 2022

 

24.11

Nguami Maka:
Mulumba – puíta, hungo, kisanji, lata, dikanza
Nando – ngoma solo
Eliseu – dikanza
Pascoal – mukindu
Roma – ngoma base
***
Naïssam Jalal – Quest of the Invisible:
Naïssam Jalal – flet, głos, kompozycje
Leonardo Montana – fortepian
Claude Tchamitchian – kontrabas

Gościnnie wystąpi: Hamid Drake – perkusja

 

25.11

Michiyo Yagi – koto
Hamid Drake – perkusja
***
Joshua Abrams Natural Information Society

Joshua Abrams – gumbri
Lisa Alvarado – harmonium
Mikel Patrick Avery – perkusja
Jason Stein – klarnet basowy

Gościnnie wystąpi:  
Hamid Drake – instrumenty perkusyjne

 

26.11

Joëlle Léandre – kontrabas
Pascal Contet – akordeon

 

Joelle Leandre – Sans Titre
Polish Cello Quartet:
Tomasz Daroch, Wojciech Fudala, Krzysztof Karpeta, Adam Krzeszowiec – wiolonczele

 

27.11

David Murray – saksofon
Brad Jones – kontrabas 
Hamid Drake – perkusja 

Hamid Drake Turiya
Sheila Maurice-Grey – trąbka, wokal 
Jan Bang – elektronika
Jamie Saft – fortepian, instrumenty klawiszowe 
Pasquale Mirra – wibrafon, instrumenty perkusyjne
Joshua Abrams – kontrabas, guembri 
Hamid Drake – perkusja, instrumnety perkusyjne

Gościnnie wystąpią:
Naïssam Jalal – flet
Michiyo Yagi – koto