Jazz Jantar: Iyer/Mahanthappa - 15 lat wspólnoty

Autor: 
Anna Czaplewska
Autor zdjęcia: 
Paweł Wyszomirski, www.wyszomirski.pl

Od piętnastu lat grają razem i to słychać. Wczoraj zagrali na festiwalu Jazz Jantar zachwycając swym kunsztem trójmiejską publiczność. Wielki talent światowej pianistyki, pełen elegancji Vijay Iyer w duecie z zadziwiająco energetycznym  i hipnotycznym Rudreshem Mahantappą, na saksofonie. Obaj są Amerykanami pochodzenia hinduskiego, pierwszym pokoleniem dzieci emigrantów lat 60tych. Obaj dali upust ciekawym, ekstrawaganckim dźwiękom, o zabarwieniu Dalekiego Wschodu.

Rudresh Mahanthappa

Od pierwszego utworu fortepian pozostający w tle pięknej barwy saksofonu altowego budował  egzotyczną, pogmatwaną nieco stylistykę, w której, mimo silnych nowojorskich wpływów, zasmakowałby z pewnością i sam Marco Polo. Mahantappa natomiast zdecydowaną, mistrzowską grą od początku trzymał w garści zaklętą publiczność. Wygrywane przez niego na saksofonie ćwierćtony uzupełniały się, tworząc jedną całość i ciekawy dialog z unisonami fortepianu. Ciężko byłoby doszukiwać się oczywistych, lirycznych fraz zagranych tematów, co po dłuższym czasie mogłoby zmęczyć nieprzywykłe do takich dźwięków ucho. Na takim koncercie czas jednak zastyga, a słuchacz przemierza różnorakie przestrzenie muzyczne wraz z rozpedzonym nurtem dźwięków, będących wynikiem niebywałego współbrzmienia i fenomenalnej interakcji między artystami, które przebiegało li wyłącznie na płaszczyźnie języka muzyki.
 
Vijay IyerObaj z zamknietymi oczami, w skupieniu, w pełnej koncentracji, ale i z niezbędną dozą relaksu i spokoju, oddali się swoim imaginacjom kompozycyjnym. Po każdym utworze uśmiechem i skromnym ukłonem pozdrawiali publiczność, która mimo pieknego bisu nie chciała wypuścić muzyków ze sceny. Wykorzystanie pełnej gamy możliwości dzwiękowych zbliża ich muzykę do freejazzu, jest ona jednak bardziej uporządkowana. Najwyraźniej obaj znaleźli podobny pomysł na to jak być artystą, mieszającym wspólne dziedzictwo kulturowe z inteligentną nutą i nieskrepowaną kreatywnościa.
 
 
 

W drugiej części koncertu obok Mahantappy pojawiło się dwóch doświadczonych muzyków- kontrabasista Mark Dresser i amerykański perkusista Gerry Hemingway. Obaj pojawili się skromnie ubrani, uśmiechnięci, na lekko sprężynujących nogach, zwarci i gotowi. Trio zagrało jeden utwór, przeplatany mistrzowskimi improwizacjami, składającymi się w spójną, ciekawą opowieść. Znakomite solówki bębniarza, jego innowacyjność i charyzma zebrały wielokrotne, gromkie brawa, zaś niekonwencjonalność i błyskotliwość kontrabasisty, zdradzające jego powiązania z kinem surrealistycznym wywołały uśmiech na niejednej twarzy. Mahantappa został nieco przyćmiony przez tych dwóch weteranów jazzu, wykazał się jednak jak i w pierwszej cześci niezwykłym kunsztem w swej materii. Na koniec pojawił się na scenie Vijay Iyer, aby na jazzującym freestylu pożegnać wspólnie publiczność.