Amirtha Kidambi & Elder Ones na Krakowskiej Jesieni Jazzowej - relacja

Autor: 
Bartosz Adamczak

Amirtha Kidambi & the Elder Ones przyjechali do Polski na trzy koncerty (Festiwal Jazz Jantar, klub Mózg w Warszawie, Krakowska Jesień Jazzowa), przy czym koncert krakowski, na przekór geografii, miał miejsce w środku tej mini trasy. Wbrew szacownej nazwie The Elder Ones to reprezentanci młodego pokolenia muzyków jazzowej stolicy świata – Nowego Jorku. Obok liderki (głos, harmonium, moog; wśród obecnych projektów m.in gra w kwintecie Mary Halvorson) w zespole grają Matt Nelson (saksofon sopranowy), Brandon Lopez (kontrabas) oraz Max Jaffe (perkusja).

The Elder Ones czerpie garściami z multikulturowego tygla Nowego Jorku. Centralną postacią jest zdecydowanie wokalistka, której śpiew łączy inspiracje etniczne (indyjska muzyka karnatycka, pełne mistycyzmu wokalizy) oraz wpływy muzyki współczesnej spod znaku Stockhausena. Jej głosy często pełni rolę drugiego instrumentu dętego, współprowadzącego mocno zrytmizowane frazy (na wzór indyjskiej ragi). Kidambi zaskakuje skalą głosu ale przede wszystkim ekspresją godną klasycznej greckiej tragedii. Bliżej jej zdecydowanie do Diamandy Galas w tym względzie niż do klasycznej wokalistyki jazzowej. Harmonium wprowadza elementy transowe, ciekawie, nieco surrealistyczne brzmienie dodaje też moog.

Na słowa uznania zasługują też Matt Nelson, sprawny improwizator, saksofon sopranowy w jego rękach to instrument o ostrym tonie, ciętych frazach. Sekcja Max Jaffe – Brandon Lopez gra swobodnie, pewnie, z werwą zarówno we fragmentach żywiołowego groove, transu jak i połamanych rytmów. Ciekawi zwłaszcza bardzo oszczędna, ale efektywna gra Maxa Jaffe na perkusji.

The Elder Ones przywołują w swoich kompozycjach wiele wpływów, od muzyki sufickiej, przez rock, do hip hopu,  ale najsilniejszym jest bojowy duch free jazzu lat 60/70tych, z jego mistyczną, etniczną otoczką. Część kompozycji w warstwie zarówno muzycznej jak i tesktowej jest wyrazem frustracji oraz komentarzem do obecnej sytuacji w USA (“You may keep us down, we won’t be silent”). Bojowy charakter muzycznego manifestu nie słabnie, a nawet przybiera na mocy, kiedy Kidambi śpiewa w języku hindi – ostatni utwór koncert, najbardziej poruszający, dedykowany jest ofarom policyjnej przemocy.

W muzyce The Elder Ones, abstrakcyjna ekspresja nie jest oderwana od rzeczywistości, ale mocno w niej zakorzeniona, jest jej komentarzem, gorzką refleksją a także protestem. Szczerość tego przekazu jest równie ważna (ba! ważniejsza) jak intrygujące brzmienie, ciekawe kompozycje oraz wyśmienity warsztat. Na pożegnanie Amirtha Kidambi wyraziła nadzieję, że będzie miała wraz zespołem okazję do Polski wrócić. Ja też mam taką nadzieję.