Three Crowns

Autor: 
Andrzej Kalinowski
Maciej Obara Quartet
Wydawca: 
ECM
Dystrybutor: 
Universal Music Polska
Data wydania: 
25.10.2019
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Maciej Obara - saksofon altowy; Dominik Wania - fortepian; Ole Morten Vågan - kontrabas; Gard Nilssen - perkusja

Druga płyta norwesko-polskiego kwartetu Macieja Obary, nagrana dla ECM Records zawiera osiem kompozycji i ponad 60 minut muzyki. Sześć utworów jest autorstwa lidera zespołu, a dwa wybitnego kompozytora muzyki klasycznej Henryka Mikołaja Góreckiego.

W recenzji poprzedniej płyty polskiego saksofonisty pisałem: „Unloved” to bardzo dobry album, na którym zachodzi „alchemiczna” przemiana Obary jako solisty i band leadera, coś się kończy i coś zaczyna nowego, dla mnie ten album pięknie podsumowuje minione lata i delikatnie szkicuje projekt zupełnie nowej muzyki”. Dwa lata od premiery „Unloved” właśnie taką nową muzykę otrzymujemy na "Three Crowns", z wieloma osobistymi dedykacjami i odniesieniami, ale też album bardziej od poprzedniego spójny, zarówno gdy chodzi o brzmienie, charakter kompozycji oraz grę zespołową. I jeszcze jedno, sesja do "Three Crowns" została zrealizowana we Francji, w studio o zdecydowanie odmiennym charakterze od słynnego Talent w Oslo, a przydającego muzyce kwartetu pełniejszego, jakby analogowego - mniej sterylnego brzmienia.

Płytę otwiera „Three Pieces in Old Style (Part 1)” Henryka Mikołaja Góreckiego. Zaczyna się od subtelnego fortepianowego intro Dominika Wani, po minucie pojawia się temat kompozycji wykonywany na alcie przez lidera zespołu, który wiernie trzyma się partytury i wieńczy ją delikatnym unisono saksofonu z kontrabasem arco. Improwizacji tu niewiele, a praca kwartetu koncentruje się na oddaniu nastroju kompozycji. Właściwie utwór ten jest jednym wielkim intro, które zapowiada charakter nowej płyty. Kompozycja Góreckiego otwiera bramę, której przekroczenie staje się warunkiem koniecznym oraz pozwala (lub nie), podążyć za nową muzyką Macieja Obary.

Kolejny utwór “Blue Skies for Andy” dedykowany jest ojcu kompozytora. Rozpoczyna go solo kontrabasu Ole Morten Vågana, za chwilę perkusista Gard Nilssen nabije na ride tempo, klimat ustępuje miejsca rytmowi i z werwą prowadzonej grze w kwartecie, jednak saksofon Obary niespiesznie rozwija improwizację, powoli poddaje się dynamicznej grze sekcji, tak jakby chciał wyjąć z tematu jakąś jeszcze dodatkową melodię, tymczasem pianista nie ma tego dylematu, aby zaistnieć wystarczy mu dobra harmonia, wyobraźnia i kunszt techniczny, nie brakuje go całemu zespołowi. Ten kawałek jest jak sztafeta, każdy z instrumentalistów ma tu swój precyzyjnie wyznaczony czas zanim przekaże pałeczkę kolejnemu. Sztafeta dobiega końca, jednak zwycięzców nie wyłoniono, wygrali wszyscy, bo najważniejsza w tej muzyce jest gra zespołowa. W kolejnym, bluesowym „Smoggy People”, praca sekcji pozostaje na poziomie niezbędnego minimum, liczy się wyraźnie wyartykułowany temat i obfite solo saksofonu Obary, po nim gra Wania, z wielką swobodą, obaj grają z zaangażowaniem i inwencją, a pracę sekcji można by wpisać do jakiegoś kanonu estetycznego wyrafinowania. Bardzo udana kompozycja Obary, ponadto tytuł i cały ten blues wywołały u mnie skojarzenia z Katowicami, ich ciężkim smogowym powietrzem w zimie, z czasem minionym, kiedy młody saksofonista, jeszcze jako student Akademii Muzycznej, szukał dla siebie inspiracji.

Nr 4. na płycie to ponownie kompozycja Góreckiego, a właściwie jej jazzowa interpretacja - „Little Requiem For A Polish Girl / Małe requiem dla pewnej polki” jeden z najbardziej popularnych oraz tajemniczych utworów wybitnego kompozytora. I tu, po raz pierwszy i ostatni, mam nieco mieszane uczucia, konwencja wydobywania nastrojowych dźwięków osadzonych w dość typowym dla ECM Rec. brzmieniu, powoduje że specyficzny, wyraźnie melancholijny klimat utworu dominuje nad improwizacją, która brzmi tu nazbyt teatralnie, zdecydowanie bardziej użytkowo niż autonomicznie. To jedyny fragment płyty, który pomimo pewnej urody wyraźnie odbiega od charakteru pozostałych kompozycji, być może o to właśnie chodziło, o umiejętność zdobycia się na dystans względem własnych kompozytorskich inwencji?

W „Vang Church” zespołowa improwizacja równoważy ten teatralny klimat i wszystko wraca na swoje miejsce, jest puls, jest akcja i świetne zespołowe granie. Kolejna kompozycja - „Three Crowns” odwołuje się do nazwy najwyższego szczytu Pienin (Trzech Koron) oraz wybranych elementów muzyki góralskiej, która była też jedną z inspiracji w warsztacie kompozytorskim Góreckiego. Jednak poza prostym skojarzeniem nie znajduję tu większej muzycznej paraleli. Sekcja gra bardzo free, tymczasem liryczne sola Obary i Wani, w dużej mierze oparte na opadającej skali lidyjskiej, wnoszą sporo nostalgii dobrze nam znanej z twórczości Krzysztofa Komedy, Zbigniewa Namysłowskiego i Tomasza Stańko. I tak jak jazz skandynawski posiada od dawna charakterystyczne brzmienie, tak kwartet Macieja Obary przywołuje na myśl najbardziej znaczące nagrania dla polskiego jazzu. To zdecydowanie kulminacyjny moment tej sesji. Pozostałe dwie kompozycje: „Glow” i „Mr.S.” (dedykowana Tomaszowi Stańko), podtrzymują do końca udaną muzyczną narrację.

Nowa płyta Macieja Obary wymaga od słuchacza uwagi i zaangażowania. Artystycznie dojrzała, zawiera wiele intrygujących improwizacji i zespołowego rezonansu. W stosunku do poprzedniej płyty, na którą składało się szereg różnorodnych i raczej luźno ze sobą powiązanych impresji, jest ona wyraźnie spójna, o wysokim potencjale słuchalności. Odtwarzam ją po raz kolejny i wciąż odkrywam nowe detale. Cóż, dobra robota, jak przystało na dłuższą i podążającą zgodnym tempem wyprawę. Oby tak dalej.

1.Three Pieces in Old Style (Part 1); 2. Blue Skies For Andy; 3. Smoggy People; 4. Little requiem for a Polish Girl 'Tranquillo'; 5. Vang Church; 6. Three Crowns; 7. Glow; 8. Mr.S;