Saluting Sgt. Pepper

Autor: 
Marta Jundziłł
Django Bates & Frankfurt Radio Big Band
Wydawca: 
Edition Records
Data wydania: 
07.07.2018
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Django Bates: keyboard, backing vocals, arranger, conductor; Stuart Hall: electric guitar, acoustic guitar, lap steel, electric sitar, violin; Martin Ullits Dahl: lead vocal; Jonas Westergaard: electric bass, backing vocals; Peter Bruun: drums, percussion, backing vocals; Frankfurt Radio Big Band;

Django Bates – wolny duch brytyjskiej sceny jazzowej na warsztat wziął materiał, z którym każdy sympatyk muzyki rozrywkowej jest w jakiś sposób emocjonalnie związany. The Beatles i kultowy album „Sgt. Pepper Lonely Hearts Club Band” z 1967 roku, w nowej odsłonie może się podobać. Django Bates do projektu zaprosił indie rockowe trio Eggs Laid By Tigers – odpowiedzialne za wokale, a także wielką orkiestrę – Frankfurt Radio Big Band, która realizuje momentami groteskowe aranżacje lidera. Efekt? Podróż w czasie urozmaicona o jazzowe smaczki odpowiedzialnego za ten wyjątkowy projekt – Django Bates’a.

Django Bates to brytyjski multiinstrumentalista, który nigdy nie był skory do prowadzenia zawrotnej i ostentacyjnej kariery jazzowego kota. Niejako w cieniu prowadził swoje stylistycznie zróżnicowane projekty (istniejący do dziś, choć niezbyt aktywny kwartet Human Chain, czy działająca w latach osiemdziesiątych wielka orkiestra – Loose Tubes), które przyniosły mu miano kreatywnego, nieco zwariowanego pianisty i aranżera. Ubiegły rok był dla Django Bates’a bardzo łaskawy. Wydał dwa albumy, które słuchane w ciemno nijak dają przypasować się do jednego twórcy: „The Study Of Touch” – materiał nagrany w trio, we współpracy z ECM: album intymny i ustronny, minimalistyczny jak na niemiecki label przystało. A także „„Saluting Sgt. Pepper” – orkiestrowe dzieło, angażujące dziesiątki muzyków, zarażonych energią i charakterystycznym dla Django Batesa żywiołowym brzmieniem.

„Saluting Sgt. Pepper” to beatlesowa kalka. Album zawiera trzynaście kompozycji, nagranych w tej samej kolejności, co kultowe „Sgt. Pepper Lonely Hearts Club Band” sprzed 50. lat. Na uznanie zasługują starania wokalne Martina Ullits’a Dahl’a, który odpowiada za główną linię wokali. Zmierzyć się z legendą nie jest łatwo, ale Dahl z tym zadaniem poradził sobie całkiem nieźle. Delikatne czyste, nieskażone żadną manierą linie wokalne często przyozdabiane są „słodkimi tercyjkami” w wykonaniu pozostałej dwójki z Eggs Laid By Tigers: Jonasa Westergaarda i Petera Bruun’a. Efekt iście beatlesowski.
Kolejnym elementem godnym uwagi na „Saluting Sgt. Peppers” są instrumentalne, mocno jazzujące linie, w wykonaniu Django Bates’a („Good Morning, Good Morning”, „Fixing A Hole”, „A Day in the Life”)  i poszczególnych muzyków z frankfurckiego big bandu. Dzięki temu wszystkie utwory zaaranżowane i poprowadzone przez lidera (Django Bates wcielił się tu również w rolę dyrygenta), zyskały żywszy charakter. Większość temp jest też delikatnie podkręcona, a partie instrumentalne są bardziej wyciągnięte na wierzch. Duch orkiestrowy materiału z „Sgt. Peppers Lonely Hearts Club” stał się więc bardziej odczuwalny i stanowczy.

Najbardziej śmiałą, a przez to najlepszą interpretacją na albumie Django Bates’a jest utwór zamykający - „A Day in the Life”. Przez cały czas w tle słyszymy świetne vocingi Django Bates’a, część B utworu jest mocno zinstrumentalizowana, bardzo bogata brzmieniowo: zawiera zarówno elementy akustyczne jak i mocno elektroniczne. Kulminacja jest wręcz kakofoniczna, a następujące po niej wyciszenie to nic innego jak instrumentalna mantra.

To jednak jedyne zmiany, na jakie Django Bates, odważył się podczas swojego salutowania Beatlesom. Szczerze powiedziawszy po tym projekcie spodziewałam się nieco więcej śmiałości od strony aranżacyjnej. Django mógł popuścić wodze fantazji, z której przecież słynie. Część utworów mogła zostać zaśpiewana w innym sznycie (może wystarczyło zaprosić jakąś zdolną wokalistkę, której już sama obecność na albumie nadałaby inny charakter nagraniom?). Część kompozycji mogła zostać przearanżowana metrycznie, inna harmonicznie, nie mówiąc już o zmianach tonalnych, czy choćby agogicznych. Trochę tego zabrakło, dzięki czemu mamy dziś dwa świetne, koncepcyjne albumy, które można śmiało porównywać, niczym popularne w gazetach łamigłówki „znajdź 10 różnic”.

1. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band; 2. With A Little Help From My Friends; 3. Lucy In The Sky With Diamonds; 4. Getting Better; 5. Fixing A Hole; 6. She’s Leaving Home; 7. Being For The Benefit Of Mr. Kite!; 8. Within You Without You; 9. When I’m Sixty Four; 10. Lovely Rita; 11. Good Morning Good Morning; 12. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band (Reprise); 13. A Day In The Life