nublues
Wibrafonista Joel Ross wkroczył na rynek muzyczny, debiutując jako lider w barwach Blue Note kilka lat temu i tamtego czasu okrzyknięty został jedną z najciekawszych postaci na amerykańskiej jazzowej scenie. Co jednak ważniejsze niż wszystkie te entuzjastyczne okrzyki, w istocie do rangi jednego z najciekawszych może śmiało aspirować. Dowodziły tego poprzednie trzy albumy wibrafonisty, KingMaker z 2019 r., Who Are You? Wydany rok później i The Parable of the Poet z roku 2022. Dowodzi tego również i ten najnowszy, wydany ledwie kilka dni temu.
Nubles, o czym informuje tytuł odwołuje się do bluesa. W przypadku jazzmana amerykańskiego nie jest to nic szczególnie zdumiewającego i raczej nie powinniśmy wyciągać z tego wyciągać przesadnie daleko idących wniosków. Zanim zaczniecie słuchać, pamiętajcie proszę, Ross nie poszedł na łatwiznę i nie sięgnął po prostu po 12 taktowa formułę i nie odegrał z kolegami zespołu oczywistej konwencji bluesowej. Nie schlebił też tej grupie słuchaczy, którzy na dźwięk ulubionego gatunku lubią pozacierać ręce i wygodnie rozsiąść się w fotelu zapadając się słodko w celebrację powrót do estetycznego heimatu. Co natomiast zrobił? Otóż poszukał bluesa w utworach niekoniecznie epatujących wprost tym charakterystycznym harmonicznym sznytem, a także postarał się namówić i swój band, i w ślad za nim słuchaczy, aby Ci sięgnęli do duchowego, nastrojowego i nazwijmy go wibracyjnego kośćca gatunku i spróbowali pomyśleć o bluesie nie tyle jak o historycznej ustalonej dawno formie muzycznej, ale jako rodzaju meta języka dostarczającego ważnych argumentów by potraktować jako mocny punkt startowy dla konstruowania własnego i aktualnego sposobu artystycznego wyrażania się poprzez muzykę.
Dlatego też myślę sobie mogły na "nublues" w płynnym przebiegu znaleźć się obok siebie kompozycje własne, Equinox i Central Park West Coltrane’a, Evidence Monka. Mogło się też i to z tego samego powodu, zdarzyć, że utwory autorskie i standardy ujęte zostały przez Rossa nie tylko jako osobne utwory, ale części większej, dłuższej narracji, będąc jednocześnie niejako pomostami pomiędzy tym co nowsze i starsze, prostsze i bardziej skomplikowane, mniej lub bardziej abstrakcyjne, wywodzące się z historii i aktualności. Pewnie dlatego też bluesowy kod źródłowy może przybierać kształt kościelno-hymniczny jak w Chant, może nadawać inne niż tradycyjne brzmienie monkowskiemu Evidence i w końcu może utwory własne wpisywać w większą wypowiedź muzyczną.
Geneza "nublues" sięga 2020 roku, kiedy to podczas pandemii Covid, kiedy występy na żywo zostały zamknięte, Ross wrócił wówczas do swojej alma mater, do New School, aby ukończyć studia. Jedne z jego zajęć prowadził saksofonista altowy Darius Jones, który zachęcał studentów do zagłębienia się w historię bluesa. Jak na standardy, do jakich przyzwyczaił słuchaczy Ross na swoich poprzednich albumach, „nublues” wydaje się bardziej komunikatywny, ale tyko o tyle o ile zadowolimy się powierzchownym przesłuchaniem. Kiedy poświęcimy płycie więcej czasu i więcej uwagi bez trudu dostrzeżemy, że pod spodem kryje się znacznie więcej niż na pozór widać i słychać. I do tego szukania Ross swoich słuchaczy namawia. Namawia tez by nie zastanawiać się co on sam miał na mysli, tylko zbudować własną relację z jego muzyką. I to jest coś ogromnie wartościowego, co czyni z "nublues" płytę nie tylko bardzo dobrą, ale mam przeczucie także płytą ważną.
Early; Equinox; Mellowdee; Chant; What Am I Waiting For; Bach (God The Father In Eternity); No Blues; Ya Know?; Evidence; Central Park West.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.